Jeśli powszechnie uważa się, że największym kapitałem Warmii i Mazur są krajobrazy, to współczesna hierarchia awansowała na szczyt piramidy ludzi kultury i lokalnych liderów, którzy wydobywają ze społeczności drzemiący w niej potencjał. To oni szukają świeżych rozwiązań, sięgają po wsparcie, zarażają energią i chęcią do działania, łącząc miłość do dziedzictwa regionu z duchem nowoczesności.

Pierwszym miastem w Polsce, które równo 20 lat temu przystąpiło do międzynarodowej sieci Cittaslow, był Reszel. Dzisiaj na Warmii i Mazurach „miasteczek dobrego życia” mamy już 26 – ich wspólnym symbolem jest ślimak, będący alegorią nieśpiesznego tempa.

Wydminy- przykład filozofii Cittaslow

Pierwszym miastem w Polsce, które równo 20 lat temu przystąpiło do międzynarodowej sieci Cittaslow, był Reszel. Dzisiaj na Warmii i Mazurach „miasteczek dobrego życia” mamy już 26 – ich wspólnym symbolem jest ślimak, będący alegorią nieśpiesznego tempa. Przynależność do sieci pozwala m.in. na pozyskiwanie środków na rewitalizację zabytków czy poprawianie infrastruktury, która zapewnia jeszcze więcej życiowego komfortu. Ale wiele działań leży w gestii samych mieszkańców, którzy doskonale wiedzą, w jak wyjątkowym miejscu mieszkają.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Przykładem filozofii Cittaslow jest gmina Wydminy. Nie tylko dzięki krajobrazowi kulturowo-przyrodniczemu, ale przede wszystkim dzięki niesamowitemu zaangażowaniu lokalnej społeczności. Zarówno żyjący tam z dziada pradziada, jak i ci napływowi, cenią sobie spokojne tempo dnia i dbałość o dziedzictwo. Dzięki temu mogą z pasją wykonywać swoją pracę, spełniać się, odnajdując prawdziwy sens i jakość życia.

Spokój, rozwój i ucieczka od zgiełku

Wydminy, jak i inne miejscowości Citta-slow, stały się azylem dla tych, którzy szukają alternatywy dla zgiełku dużych miast, oferując mieszankę spokoju i zrównoważonego rozwoju.

Docenienie potencjału niewielkich miast to dzisiejszy trend. Po okresie migracji młodego pokolenia z warmińsko-mazurskich miasteczek, obserwuje się wręcz zwrot, któremu sprzyja możliwość prowadzenia biznesów w formie zdalnej. Tym bardziej, że rezygnuje się z życia obarczonego stresem i wyższymi kosztami.

Wydminy- Kombajn Kulturalny

– Po studiach w Bydgoszczy wróciłam do Wydmin z mnóstwem pomysłów. Tu była z jednej strony totalna nisza, a z drugiej potencjał i brak konkurencji – wspomina Ola Nowak-Łobrów, prezeska Kombajnu Kulturalnego z Wydmin.

To grupa kreatywnych przyjaciół, która zawiązała się po to, by promować kulturę w tej części Mazur i aktywizować tym samym lokalną społeczność. Większość z nich to przybysze z zewnątrz, którzy tutaj znaleźli swoje miejsce na ziemi, ale też powracający autochtoni, przez lata otrzaskani w świecie. Ściągnęła ich tu natura i spokój, oni zaś ściągnęli do regionu pozytywną energię i dobre praktyki.

Któregoś roku skrzyknęli znajomych na pole pod Wydminami, by wspólnie delektować się kawałkiem kultury muzycznej bez nadęcia. „Wbiło się” 200 osób. Latem tego roku „Jam na polu”, bo tak wówczas ochrzcili inicjatywę, już po raz dziewiąty ściągnie z całej Polski półtora tysiąca miłośników konsumowania wyższej kultury z tak niskim progiem wejścia w nią. Niby na prowincję, a jednak w centrum czegoś wielkiego. Gościli m.in. Marię Sadowską, Organka, Tymona Tymańskiego, Czesława Mozila, Kaliber 44 czy O.S.T.R.

– Po studiach w Bydgoszczy wróciłam do Wydmin z mnóstwem pomysłów. Tu była z jednej strony totalna nisza, a z drugiej potencjał i brak konkurencji – wspomina Ola Nowak-Łobrów, prezeska Kombajnu Kulturalnego z Wydmin. To grupa kreatywnych przyjaciół, która zawiązała się po to, by promować kulturę w tej części Mazur i aktywizować tym samym lokalną społeczność.

Wydminy- projekt „Jam na polu”

Za unikatowość projektu „Jam na polu” zostali wyróżnieni przez Narodowy Instytut Wolności, a Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie szczędziło z grantu kasy, by objeżdżali swym „kombajnem” coraz szersze pola.

Powracający autochtoni są często buforem pomiędzy lokalną społecznością, a nowo przybyłymi mieszkańcami regionu. Bo przyzwyczajonych do powolnego stylu życia lokalsów przeraża czasem to, że przyjezdni, ze świeżą myślą i energią, chcą zmieniać otoczenie w sekundę. A to ma być proces rozłożony w czasie.

– Musi się zacząć od jakiegoś lidera. To na ogół osoby multidyscyplinarne, mające wielkomiejskie obycie a z drugiej strony miłość do tutejszej przyrody, historii, architektury i do ludzi – wymienia Ola.

Azyl pośród lasów i jezior dla ludzi wyrwanych ze stresujących środowisk

To ludzie wyrwani z korporacji, fotograficy, profesorowie, sportowcy, muzycy plus cała branża IT i pokrewne. Pośród lasów i jezior znaleźli swój azyl, sens i nową jakość życia. Prowadzą galerie w wyremontowanych oborach, organizują warsztaty, imprezy kulturalne i sportowe, podnoszą z ruin stare siedliska, przyjmują gości pragnących tego samego, co oni.

– Tu wszyscy się znamy, łatwiej dotrzeć do osób decyzyjnych. W Warszawie nigdy nie pomyślałem nawet o organizacji jakichś imprez – przyznaje Cezary Kozdra, od kilku lat prowadzący Gościniec Wydminy, który jest jednym z ważniejszych punktów życia kulturalnego gminy. Poza organizacją koncertów prowadzi darmowe lekcje angielskiego dla dzieci z okolicznych wiosek.

To ludzie wyrwani z korporacji, fotograficy, profesorowie, sportowcy, muzycy plus cała branża IT i pokrewne. Pośród lasów i jezior znaleźli swój azyl, sens i nową jakość życia. Prowadzą galerie w wyremontowanych oborach, organizują warsztaty, imprezy kulturalne i sportowe, podnoszą z ruin stare siedliska, przyjmują gości pragnących tego samego, co oni.

Wydminy mają swoich aktywizujących społeczność liderów

– Gdyby nie było kilkunastu takich jak my, liderów, pewnie tej społecznej odbudowy zapomnianych wsi i miasteczek by nie było – mówi Bartek Osior, pochodzący z Wydmin animator sportu i rekreacji. Sam, niegdyś piłkarz, zakręcił mieszkańców na punkcie biegania. Spodobała mu się promowana wówczas przez radiową „Trójkę” akcja „Biegam, bo lubię”. Była popularna w Krakowie, Poznaniu, Warszawie, Gdańsku. – A ja chciałem czegoś takiego w Wydminach. Zacząłem wydzwaniać do organizatorów i usłyszałem: jasne, chłopaku, zrób na wsi coś z tym bieganiem – wspomina.

Na pierwsze spotkanie przyszło 10 osób, a pośród nich ludzie, którzy nie byli w stanie przebiec nawet 400 metrów. Prowadzili toksyczne życia, ale z czasem promile we krwi zamienili na kilometry w nogach. Dzisiaj ich dwie flagowe imprezy biegowe: Borecka Łękuk Trial i Maraton Wydminy, ściągają setki osób na każdą edycję, więc w promieniu 20–30 km brakuje miejsc noclegowych, co przed i po sezonie jest jak zastrzyk kroplówki dla okolicznych hotelarzy.

W ub. roku zainicjowano I Wydmińskie Forum Artystyczne połączone z „Otwartymi Pracowniami” – można odwiedzać artystów i rękodzielników w ich prywatnych pracowniach.

Na pierwsze spotkanie przyszło 10 osób, a pośród nich ludzie, którzy nie byli w stanie przebiec nawet 400 metrów. Prowadzili toksyczne życia, ale z czasem promile we krwi zamienili na kilometry w nogach. Dzisiaj ich dwie flagowe imprezy biegowe: Borecka Łękuk Trial i Maraton Wydminy, ściągają setki osób na każdą edycję, więc w promieniu 20–30 km brakuje miejsc noclegowych, co przed i po sezonie jest jak zastrzyk kroplówki dla okolicznych hotelarzy.

Duch integracji, „Tydzień Cittaslow”

Wokół miasteczek Cittaslow nie brak imprez zainicjowanych przez lokalnych liderów. Często są owocem współpracy pomiędzy samorządem, sferą pozarządową, stowarzyszeniami, fundacjami. Mamy więc Festiwal Wielu Kultur w Barczewie, Jarmark Bożonarodzeniowy w Jezioranach, cykliczne warsztaty rękodzielnicze i koncerty „Poza czas” w Ornecie, Festiwal Biegowy Lidzbark Warmiński czy warsztaty garncarskie w Reszlu. W ub. roku Biskupiec był gospodarzem drugiej edycji Przeglądu Kapel i Zespołów Ludowych w duchu Cittaslow, a w Nowym Mieście Lubawskim odbył się I Przegląd Orkiestr Dętych Miast Cittaslow. Wspólnym dla całej sieci miast wydarzeniem jest odbywający się cyklicznie we wrześniu „Tydzień Cittaslow”, podczas którego odbywają się festyny, koncerty, imprezy rekreacyjne, kulturalne i sportowe. Wydarzenia te integrują lokalne społeczności i ściągają do miasteczek przyjezdnych z różnych stron, dodając skrzydeł tutejszej przedsiębiorczości.

Kreatywne umysły wnoszą do małych społeczności innowacje, które wspierają lokalną ekonomię i przyciągają starannie dopasowane inwestycje. Niewielkie miejscowości mogą stać się mekką dla tych, którzy chcą żyć w harmonii z naturą, ale i czerpać z dobrze rozumianej nowoczesności. I dla tych, którzy się tu urodzili, i dla tych, którzy się w tym dopiero rozkochują. Bo wolnej przestrzeni jest pod dostatkiem.

Kreatywne umysły wnoszą do małych społeczności innowacje, które wspierają lokalną ekonomię i przyciągają starannie dopasowane inwestycje.

Niewielkie miejscowości mogą stać się mekką dla tych, którzy chcą żyć w harmonii z naturą, ale i czerpać z dobrze rozumianej nowoczesności. I dla tych, którzy się tu urodzili, i dla tych, którzy się w tym dopiero rozkochują. Bo wolnej przestrzeni jest pod dostatkiem.

  • Tekst: Tadeusz Morysiński, Wioleta Zalewska
  • Obraz: Agnieszka Morysińska, Marcin Łobrów, arch. Wioski Biegaczy