Wędkarz łowiący nad jeziorem mógłby stać się jednym z symboli Warmii i Mazur. Jak mądrze podejść do tego popularnego hobby, by nie zaburzać ekosystemu, a i sobie nie odbierać przyjemności z takiego obcowania z naturą? Czym jest etyka wędkarska? I czy wędkarstwo może być ono jedną z gałęzi rozwoju regionu?  Jak łowić z głową i bezpiecznie? 

Rozmawiamy o tym z dr inż. Tomaszem Kajetanem Czarkowskim, miłośnikiem wędkarstwa i naukowcem Zakładu Ichtiologii, Hydrobiologii i Ekologii Wód Instytutu Rybactwa Śródlądowego – Państwowego Instytutu Badawczego w Olsztynie

Dlaczego wędkujemy?

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

MADE IN: Wędkujemy, bo…
Dr inż. Tomasz Kajetan Czarkowski*: Człowiek łowi ryby z różnych powodów, nie tylko po to, by zaspokoić potrzeby kulinarne. Dzisiaj w wodach śródlądowych rybołówstwo uprawiane jest w pięciu podstawowych celach: poznawczych, regulacyjnych, zarybieniowych, spożywczych i rekreacyjnych. Oczywiście zdecydowanie największe znaczenie mają dwa z ostatnich wymienionych. Dlatego podstawowy podział sektora rybackiego uwzględnia tzw. rybołówstwo komercyjne (połowy gospodarcze) oraz rekreacyjne (głównie wędkarstwo).
Teoria Smitha, rozwinięta i doprecyzowana przez innych badaczy, zakłada, że wraz z rozwojem społeczno-gospodarczym zmieniają się główne cele użytkowania zasobów ryb. Jest to prawidłowość obserwowana na całym świecie.

Im bogatszy kraj, tym więcej rekreacji w wędkowaniu?
Tak. Ważniejsze stają się natomiast cele związane z ochroną ekosystemów wodnych i ichtiofauny. Komercyjne połowy gospodarcze w rzekach i jeziorach zdecydowanie schodzą na plan dalszy lub zanikają zupełnie, stając się po prostu nieopłacalne. Na świecie ich rolę przejmuje nowoczesna akwakultura, czyli chów i hodowla ryb w warunkach kontrolowanych, dostarczając na rynek tanich produktów o stosunkowo wysokiej jakości.

Czym wedle przepisów jest wędkarstwo i kto jest wędkarzem?
W Polsce połowy rekreacyjne nazywane są w prawodawstwie tzw. amatorskim połowem ryb, który definiuje art. 7 ustawy o rybactwie śródlądowym jako „pozyskiwanie ryb wędką lub kuszą”. Swego czasu pisaliśmy jednak, że to nie narzędzie połowu czyni z wędkarza łowcę (rybaka) rekreacyjnego lecz cel, który przyświeca połowom. W odróżnieniu od tego komercyjnego, celem rybaka rekreacyjnego nie powinna być chęć zysku ani zaspokojenie głodu, lecz odczucie przyjemności oraz przeżycie przygody i emocji, czyli ogólnie pojęty aktywny wypoczynek. Dopiero wtedy mamy do czynienia z połowem rekreacyjnym. By samemu się określić w tym kontekście, warto zadać sobie pytanie po co faktycznie jedziemy na ryby? A być może właściwsze byłoby po prostu zadanie pytania: czy jedziemy „na ryby”, czy „po ryby”? Podejrzewam, że większa część czytelników-wędkarzy wybrała opcję pierwszą. Zresztą za takim postrzeganiem przemawiają ostatnie badania Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie (IRS-PIB), z których wynika, że polskie wędkarstwo staje się coraz bardziej „cywilizowane”, pozytywnie zmieniając swój charakter.

Jak zatem wędkujemy?
Badania prowadzone w naszym Instytucie jasno wskazują, że dla wędkarzy najważniejszym czynnikiem, który sprawia, że uprawiają swe hobby, jest po prostu chęć wypoczynku i rekreacji na łonie przyrody a w nieco mniejszym stopniu potrzeba przeżycia przygody czy walory sportowe wędkarstwa.

Połów ryb dla konsumpcji jest obecnie nieistotnym czynnikiem. Takie podejście do wędkarstwa powoduje, że coraz więcej ryb jest wypuszczanych z powrotem do wody.

Młodszych wędkarzy w zasadzie zupełnie nie interesuje połów ryb w celach konsumpcyjnych. Zaznaczyć jednak należy, że wśród polskich wędkarzy dominują osoby w średnim i starszym wieku. Młodzież poniżej 25. roku życia stanowi natomiast tylko około 10 proc. A fenomen wędkarstwa tkwi w tym, że można je uprawiać niezależnie od wieku i pozycji społecznej.

Złap i wypuść, czyli słów kilka o etyce wędkarskiej

Kiedyś pokutowało stwierdzenie, że ryby nie przeżywają spotkania z wędkarzem.
Jest już nieprawdziwe. Oczywiście stopień przeżywalności może być różny, a czynników, które na to wpływają, jest wiele. Z założenia C&R, czyli skrót od Catch-and-Release – złów i wypuść, ma na celu zmniejszenie tzw. śmiertelności połowowej, bez nieprzyjemnych dla wędkarzy regulacji dotyczących zmniejszenia presji połowowej.

W większości przypadków C&R jest autonomicznym wyborem, choć może być również stosowane obligatoryjnie jako tzw. total C&R. W bardziej rozwiniętych społeczeństwach C&R jest bardzo często stosowaną praktyką, np. w Kanadzie aż 66 proc. ryb wraca do wody.

Przeżywalność ryb łowionych na wędkę i wypuszczanych do wody jest różna, w zależności m.in. od gatunku, metody połowu, używanego sprzętu, temperatury, głębokości. Według badań średnia przeżywalność wszystkich zwracanych ryb należących do kilkudziesięciu różnych gatunków wynosi 82 proc. Istnieją spore różnice, bo jedne gatunki są dość delikatne, inne wręcz „pancerne”. Chociażby szczupak bardzo dobrze znosi C&R i jego przeżywalność często sięga 100 proc., natomiast sandacza już o połowę niższa.

C&R nie budzi kontrowersji natury etycznej?
W różnych miejscach na świecie rodzi to zauważalne postawy niechętne tej metodzie. W wielu środowiskach wędkarstwo rekreacyjne, a szczególnie C&R, postrzegane jest jako moralnie niedopuszczalne, co znalazło swój wyraz np. w prawodawstwie niemieckim czy szwajcarskim. Motywowani ideologicznie działacze niektórych tzw. organizacji broniących praw zwierząt, w ekstremalnych przypadkach domagają się ogólnego zakazu połowów rekreacyjnych. Są i badacze, którzy krytykują C&R, twierdząc, że jest to metoda niehumanitarna, powodująca niepotrzebny stres, ból, a zatem cierpienie ryb. Inni naukowcy jej zdecydowanie bronią, podkreślając, iż pozytywne skutki ekologiczne i społeczno-ekonomiczne przewyższają ewentualne negatywne skutki etyczne, o ile takie rzeczywiście istnieją. Często poddaje się bowiem w wątpliwość tzw. cierpienie ryb, stwierdzając, że ryby jako kręgowce niższe nie posiadające kory mózgowej, a więc nie mogą cierpieć. To co czuje ryba, sprowadzają do prostej reakcji na stres i ból, czyli tzw. nocycepcji.

W powyższym kontekście warto się zastanowić, dlaczego łowimy ryby, nie w celach spożywczych ale dla przyjemności. Według mnie wędkarstwo, tak jak myślistwo, zbieractwo runa leśnego czy uprawianie sportów walki jest pewnym atawizmem, który głęboko tkwi w dużej części społeczeństwa. Pierwsze ludy były głównie łowieckie, rybołówcze i zbierackie. Myślę, że wędkarstwo jest jedną z form zaspokojenia tej potrzeby. Jest to również forma spędzania czasu wśród przyrody, do czego człowiek również jest przywiązany. Aczkolwiek wędkowanie jest w społeczeństwie lepiej postrzegane niż np. myślistwo. Podczas łowienia nie ma krwi, ryby nie muszą być zabijane i po wypuszczeniu bez większych obrażeń wracają do środowiska, w którym żyły.

Są jakieś uniwersalne zasady C&R?
Nie zwlekać z zacięciem, stosować haki bezzadziorowe i tzw. okrągłe (odpowiedni rozmiar i typ haka skraca czas niezbędny do odhaczenia ryby). Stosować możemy mocniejszy sprzęt i skracać czas holu do minimum. Nie stosujmy C&R przy wysokich temperaturach i przy łowieniu na dużych głębokościach, a ryby uwalniajmy jeszcze w wodzie.

Po jakim czasie spędzonym na powietrzu, ryba, która następnie jest wypuszczona, doznaje nieodwracalnych urazów?

Badania wskazują, że najlepiej, gdy nie trwa to dłużej niż minutę. Na powietrzu zaczynają obsychać listki skrzelowe, co może powodować nieodwracalne zmiany w organizmie ryby. Oczywiście są znaczne różnice w odporności na manipulacje, jeśli chodzi o gatunki. Karp zdecydowanie lepiej zniesie wszelkie wędkarskie czynności, niż np. pstrąg, sieja czy sandacz.

Ryby najczęściej giną w czasie zbyt długich sesji zdjęciowych oraz wskutek upuszczeń i uderzeń o twarde elementy, np. łodzi. Pamiętajmy, że ryba przystosowana jest do życia w wodzie, czyli w środowisku o dużej gęstości. Na powierzchni jej ciało, a w szczególności kręgosłup, narażony jest na działanie zdecydowanie większych sił i obciążeń. Dlatego ryzykowne jest trzymanie dużej ryby wysoko, szczególnie w nienaturalnej dla niej pozycji pionowej. Narażamy ją na uszkodzenia kręgosłupa i narządów wewnętrznych.

Warto używać bezpiecznych podbieraków i siatek – jak najobszerniejszych i z bezwęzłowej tkaniny, najlepiej ogumowanej lub sylikonowanej, by zminimalizować obrażenia skóry i warstwy śluzu. Jeśli zostaną one uszkodzone, otwiera to drogę do różnych infekcji bakteryjnych lub grzybiczych.

Wędkarski biznes 

A jak wędkarstwo wygląda od strony biznesowej?
Jest to piękne hobby, które generuje wiele korzyści społeczno-ekonomicznych, o czym często się zapomina. Przykładowo wędkarstwo w Ameryce Północnej wnosi do gospodarki 102,5 mld dolarów rocznie, tworząc jednocześnie około 828 tys. miejsc pracy. Są to pieniądze i miejsca pracy z takich sektorów jak: turystyka, produkcja czy sprzedaż sprzętu wędkarskiego, handel, gastronomia, sprzedaż paliw. Również w Polsce, przede wszystkim w regionach takich jak Warmia i Mazury, jest duży potencjał, by połowy wędkarskie generowały wysokie przychody, kreując tym samym rozwój gospodarki.

Ostatnie badania Instytutu Rybactwa Śródlądowego (IRS-PIB) wskazują, że statystyczny polski wędkarz na hobby przeznacza średnio 416 euro rocznie. Jeśli zatem szacunkowo mamy w Polsce około 1,5 mln wędkarzy, to uzyskujemy kwotę 2,62 mld zł rocznie. Natomiast przychody wszystkich jeziorowych gospodarstw rybackich w Polsce to tylko około 0,18 mld zł rocznie.

Dane te pokazują jak ważnym działem gospodarki jest wędkarstwo, natomiast myślę, że nie jest ono odpowiednio doceniane. Bez poprawy stanu zasobów ryb oraz jakości środowiska wodnego Warmii i Mazur ciężko będzie ten potencjał w pełni wykorzystać. Instytucje naukowo-badawcze mocno są zaangażowane w temat. Przykładowo jako Instytut prowadzimy stałą weryfikację stanu ekologicznego jezior i rzek, badamy stan populacji ryb oraz monitorujemy połowy wędkarskie i gospodarcze. Olsztyńscy naukowcy pracują również nad alternatywnymi modelami zrównoważonego zarządzania zasobami ichtiofauny, łowiskami i gospodarką rybacko-wędkarską.

Jak łowić bezpiecznie dla środowiska?

Jakie zagrożenia mogą nieświadomie wprowadzać wędkarze do środowiska?
Każda działalność człowieka wywiera wpływ na środowisko naturalne, szczególnie jeśli ma ona bezpośredni związek z żywymi zasobami planety. Połowy ryb mają olbrzymi wpływ na nie oraz na środowisko ich życia. Wędkarze, oprócz bezpośredniego wpływu na śmiertelność połowową, przełowienie i nadmierną eksploatację, mogą brać udział w niekontrolowanym przenoszeniu obcych gatunków ryb i patogenów, co może być katastrofalne w skutkach. Niebezpieczne dla populacji ryb oraz funkcjonowania całych ekosystemów może być łowienie głównie dużych, szybko rosnących osobników i gatunków drapieżnych.

Jakieś konkretne przykłady zagrożeń?

Szczególnie niebezpieczne dla środowiska są próby tzw. dzikich, nielegalnych zarybień przez wędkarzy. Takie działania mogą się skończyć tragicznie dla ekosystemu i struktury ichtiofauny, zwłaszcza jeśli dotyczą gatunków obcych, takich jak sumik karłowaty, czebaczek amurski, trawianka, amur, tołpygi, karaś srebrzysty czy nawet karp.

Dobrym przykładem jest inwazja sumika karłowatego, którego kilkanaście lat temu przywleczono najpierw do jeziora Czarnego w Olsztynie, a później z tegoż zbiornika zaczął się „rozchodzić” do pobliskich wód otwartych. Obecnie jego populacja jest na tyle olbrzymia w pobliskim jeziorze Długim, że czasem ciężko o złowienie innej ryby. Jest już również liczny w jeziorze Krzywym oraz innych zbiornikach na terenie Olsztyna i okolicy. Ten rozniesiony przez wędkarzy inwazyjny amerykański gatunek realnie zagraża rodzimym populacjom ryb, ze względu na swoją skuteczną strategię rozrodczą oraz żarłoczność i żerowanie na ikrze i wylęgu innych ryb.

A czy zanęcanie źle wpływa na ekosystem wód?
Może źle oddziaływać, bo zanęcając, wprowadzamy do wody substancje biogenne. Zawierają one związki azotowe oraz fosforowe co stanowi poważne zagrożenie. Dlatego trendy uległy zmianie w ostatnich latach. Odchodzi się np. od prostego używania gotowanych ziaren, moczonego pieczywa czy makaronów na rzecz bardziej zbilansowanych gotowych mieszanek. Większość dostępnych na rynku wędkarskim opiera się o wyprażane półprodukty piekarnicze, cukiernicze oraz ziarna, a zawartość białka oscyluje w granicach 10–15 proc. Na rynku są również produkty oparte o mączki rybne i zwierzęce, w których jego zawartość jest znacznie wyższa, dochodząc bowiem do 50 proc. Na szczęście wysokobiałkowy pellet, kulki proteinowe oraz gotowe mieszanki powstałe na bazie mączek rybnych stosowane są głównie na łowiskach komercyjnych typu stawowego, gdzie ryby (głównie karp) są przyzwyczajone do tego rodzaju „sztucznego” pokarmu.

Nasze dane wskazują na ciągły wzrost ilości stosowanych zanęt, do około 2,7 kg, przypadających na jednego wędkarza podczas jednego dnia wędkowania. Chcąc skutecznie nęcić, tak by zwiększyć efektywność połowów, a jednocześnie nie wprowadzać zbyt dużo substancji biogennych, warto stosować niewielką, wręcz śladową ilość mieszanki spożywczej na rzecz większego udziału substancji mineralnej (gliny i ziemi), tak jak to robią wędkarze wyczynowi. Dodatkowo precyzyjne podanie takiej zanęty dokładnie w miejsce łowienia, np. za pomocą długiej wędki (tyczki lub procy), pozwala ograniczyć jej ilość.

Czy dostrzegany jest problem śmiecenia przez wędkarzy?
Tak, podobnie jak problem degradacji linii brzegowej przy okazji wędkowania. Wyniki naszych badań nie pozostawiają wątpliwości: wędkarze na Warmii i Mazurach znacząco przyczyniają się do zaśmiecania strefy brzegowej. Bądźmy świadomi zagrożeń, które możemy stwarzać środowisku i je minimalizujmy, zachowując się mądrze i odpowiedzialnie. Stąd mój osobisty apel: koledzy, zabierajmy ze sobą z powrotem wszystko, co przynieśliśmy nad wodę.

Czego brakuje w świadomości wędkarza?
Przede wszystkim dla sprawnego zarządzania łowiskami kluczową sprawą jest wiedza na temat poziomu śmiertelności połowowej. Dlatego tak ważne jest raportowanie każdego połowu. Wiedza na ten temat stanowi podstawę do podejmowania właściwych decyzji w zakresie wprowadzania odpowiednich regulacji i przepisów dotyczących połowu, kształtowania polityki zarybieniowej czy dopuszczalnej presji wędkarskiej. Jeśli od wędkarzy pozyskamy tę bezcenną wiedzę, to wraz z rzetelną informacją na temat stanu zasobów ryb uzyskaną w badaniach naukowych (struktura gatunkowa i wielkościowo-wiekowa, liczebność i biomasa, tempo wzrostu, śmiertelność naturalna, płodność, rekrutacja) będziemy mogli sprawnie zarządzać łowiskami. Wędkarze czasem dość sceptycznie odnoszą się do tego obowiązku, ale wynika to głównie z braku świadomości i odpowiedzialności za stan populacji ryb oraz braku zaufania do zarządzających gospodarką rybacko-wędkarską. Osobiście uważam, że powinien być to wymóg na wszystkich łowiskach.

Dużo wędkarzy raportuje takie monitorowanie?
Teoretycznie obowiązek rejestracji połowów dotyczy wędkarzy łowiących w wodach użytkowanych przez Polski Związek Wędkarski. Ale w praktyce zwrot papierowych rejestrów następuje tylko raz w roku, w momencie robienia opłaty rocznej za nowe zezwolenie wędkarz musi zdać taki roczny rejestr, ale może go oddać niewypełniony lub wypełnić fikcyjnymi danymi. A zaznaczyć trzeba, że większość obecnych systemów rejestracji połowów w Polsce nie jest idealna. Najczęściej brakuje chociażby rubryki na temat ryb złowionych i nie zabranych – wypuszczonych, co może mocno zaburzać pogląd na stan zasobów.

Mamy jakieś gatunki w zagrożeniu?
Tak, ryby, jak i inne zwierzęta, podlegają ochronie gatunkowej. Ryby są chronione też w inny sposób, przez tzw. wymiary i okresy ochronne. Są to ograniczenia dotyczące połowu ryb o określonych rozmiarach i w określonym czasie. Gatunkami, które nasze państwo obejmuje tzw. ochroną całkowitą są: jesiotr ostronosy, koza złotawa, strzebla błotna, głowacica w dorzeczu Dunaju oraz minóg morski. Natomiast tzw. ochrona częściowa dotyczy m.in.: alozy, parposza, śliza, kozy pospolitej i kozy dunajskiej, piskorza, piekielnicy, brzanki, ciosy, różanki, kiełbia białopłetwego i kiełbia Kesslera, głowacza białopłetwego i pręgopłetwego, czterech rodzimych gatunków babek oraz minogów: rzecznego, strumieniowego i ukraińskiego.

Jak zanieczyszczenie wód w jeziorach wpływa na życie i przyszłość ryb? Są bardziej i mniej odporne gatunki?  Ekosystemy wodne, w szczególności ryby, stale narażone są na presję antropogeniczną. Wiemy, że zasoby ichtiofauny słodkowodnej są bardzo wrażliwe i podatne na degradację. Przekonaliśmy się o tym podczas katastrofy ekologicznej na Odrze, gdzie wskutek pośredniej działalności człowieka doszło do uśmiercenia około 50 proc. ryb. Zazwyczaj wymienia się trzy grupy czynników, które najmocniej oddziałują na ich populacje: eksploatacja czyli połowy, introdukcje obcych gatunków oraz zanieczyszczenie i eutrofizacja wód. Obecnie dochodzi jeszcze dodatkowy czynnik, bezpośrednio lub pośrednio związany ze zmianami klimatycznymi. Niektóre gatunki, np. karpiowate, są dość „plastyczne” i szybko przystosowują się do zmian w środowisku, a nawet potrafią przetrwać w skrajnie niekorzystnych warunkach. Ale są i zdecydowanie wrażliwe: duże drapieżniki oraz koregonidy, czyli sieja i sielawa.

 

 

Jak rysuje się przyszłość wędkarstwa?
Sądzę, że w niedalekiej przyszłości to nowoczesna akwakultura i wędkarstwo będą dynamicznie rozwijać się i nadawać kierunki rozwoju gospodarki rybackiej w Polsce, a w szczególności w naszym województwie. Natomiast połowy ryb w jeziorach w celach konsumpcyjnych staną się prawdopodobnie dodatkową kulinarną atrakcją regionu. Tradycyjna akwakultura stawowa skierowana zapewne zostanie na produkcję ekologicznych ryb, przeznaczanych zwłaszcza na lokalne rynki. Dzięki niej przy okazji będą powstawać coraz popularniejsze łowiska wędkarskie. Wydaje mi się, że dla nas mieszkańców Warmii i Mazur jak i całego kraju najważniejsze jest zachowanie otaczającej nas przyrody w jak najlepszym stanie.

 

Rozmawiał: Tadeusz Morysiński

Obraz: archiwum IRS, Tadeusz Morysiński

Instytut Rybactwa Śródlądowego im. S. Sakowicza – Państwowy Instytut Badawczy
Olsztyn, ul. Oczapowskiego 10
89 524 01 71
irs@infish.com.pl