Magia filmu trwale potrafi wpłynąć na nasze życiowe decyzje. I tak też się stało w przypadku fascynacji klasyczną motoryzacją Sebastiana Sarneckiego z Olsztyna.
W 2008 roku Clint Eastwood wyreżyserował „Gran Torino”, w którym sam zagrał główną rolę – weterana wojennego o polskich korzeniach, stąd filmowy Walt Kowalski. Bohaterowi miejscowy gang złodziei postanawia ukraść jego ulubionego klasyka – tytułowego Forda Gran Torino, rocznik ’72. W filmie pojawia się też inny Ford – klasyczny pikap. – Genialny scenariusz filmu, bohater, no i grające tam auta, i to akurat te dwa moje ulubione, które pojawiły się w jednym filmie sprawiły, że „Gran Torino” oglądałem może ze 30 razy i gdyby była okazja obejrzeć po raz kolejny, to nie odpuściłbym – zapewnia Sebastian.
Pokłosiem tego było poszukiwanie Forda Gran Torino. Znalazł rocznik młodszy – 1973. Do kompletu brakowało jeszcze pikapa. Ponieważ ten miałby służyć do codziennej jazdy (Sebastian prowadzi firmę w branży budowlanej), uznał, że trzeba szukać ciut nowszej generacji, by użytkować go z przyjemnością, a nie wyrzeczeniami. Po trzyletnich poszukiwaniach kupił Forda F150, rocznik ’83. W każdym calu klasyka amerykańskiej motoryzacji, z wielką paką, równie wielkim silnikiem i niepowtarzalnym dźwiękiem starej V-ósemki. – Sprzedawca powiedział mi, że w schowku ma dla mnie niespodziankę, której nie kazał wyrzucać, bo sam traktował ją z sentymentem. Okazała się nią stara i pusta paczka po papierosach amerykańskiego właściciela auta, która dotarła do Polski wraz z Fordem – przytacza Sebastian.
Ale w trakcie renowacji auta to inne znalezisko dostarczyło dobrych emocji. Otóż Sebastian odkupił auto tylko z jednym kluczykiem, więc zapobiegawczo dorobił zapasowy. A w czasie naprawy podwozia znaleziono przyczepione za pomocą magnesu pudełeczko z… zapasowymi kluczami. – Mało tego, po wewnętrznej stronie zderzaka znaleźliśmy drugie pudełko z kolejnymi kluczami, więc teraz mam cztery komplety – dodaje ze śmiechem. – Pudełeczka z kluczami są oryginalne, a ich stan utwierdza mnie w przekonaniu, że znajdowały się tam od czasów kupna auta przez pierwszego właściciela.
Wiernym kompanem Sebastiana i w pracy, i w codziennych rozjazdach jest owczarek niemiecki Diego, który pokochał wręcz podróżowanie na pace pikapa. Oczywiście jeździ tam tylko na krótkie odcinki i z niewielkimi prędkościami, ale przez ten charakterystyczny samochód stał się już rozpoznawczym symbolem w Olsztynie. – Do tego stopnia, że kiedy jechałem któregoś razu bez psa, nieznany kierowca, który zatrzymał się na skrzyżowaniu obok mnie, zagadnął z uśmiechem: a gdzie pies? – przytacza Sebastian.
Do pełni szczęścia w codziennym, zwłaszcza zimowym użytkowaniu, Fordowi brak jedynie napędu na cztery koła. Ma napęd tylny, więc lekka paka „tańczy” po śliskiej szosie, stąd zimą dociążona jest betonowymi bloczkami, jak z żartem dodaje właściciel: czterema, albo sześcioma, w zależności, jak bardzo jest ślisko.
Flota klasycznych aut Sebastiana liczy więcej modeli, bo – jak przytacza swojego przyjaciela od „starych fur” – ta pasja jest jak bagno – wciąga. Jego w temat wciągnął akurat tata, który kiedyś zrealizował swoje marzenie i kupił VW Garbusa z 1969 roku. – Studiowałem wtedy, więc dał mi go do użytkowania – wspomina Sebastian. – Zjeździłem nim całą Polskę, ucząc się przy okazji majsterkowania, bo auto wymagało naprawy niemal przy każdej wyprawie.
Potem, już jako pracujący w branży absolwent wydziału budownictwa, kupił swój pierwszy samochód – Fiata 125p, z dziurami w progach wypełnionymi… pianką budowlaną.
Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: Michał Bartoszewicz
Mecenasem cyklu MĘŻCZYZNA & MASZYNA jest BLING FACTORY
Wyjątkowe pojazdy wymagają wyjątkowego traktowania. Sami pasjonujemy się wspaniałymi maszynami i wiemy, jaką przyjemność daje posiadanie samochodu, który codziennie wygląda jak gdyby przed chwilą opuścił salon. Stworzyliśmy profesjonalne studio kosmetyczne z miłości do piękna motoryzacji, zdając sobie sprawę, że niektóre samochody wymagają bezkompromisowych rozwiązań. Bling Factory |