Olsztyńscy naukowcy z Instytutu Rybactwa Śródlądowego rozpoczęli realizację najbardziej ambitnego projektu – monitoringu wód, który ma służyć poprawie jakości rzek i jezior w całym kraju.
Monitoring wód i ekologia- kwestie nieznane jeszcze 30 lat temu
W przeszłości nie szanowaliśmy ani rzek, ani jezior. A woda z kranów wydawała się czymś tak oczywistym, że wręcz niegodnym uwagi. W czasach PRL przemysł miał pierwszeństwo przed ekologią, więc nikt nie przejmował się zanieczyszczeniami. Głównymi trucicielami były zakłady chemiczne, kopalnie węgla kamiennego oraz garbarnie, zakłady produkcji celulozy i papieru. W dużych miastach brakowało oczyszczalni, więc fekalia spływały do rzek. A gdy w rolnictwie na wielką skalę zaczęto stosować nawozy sztuczne i środki ochrony roślin, część z nich spływała z pól zanieczyszczając rzeki i zbiorniki wodne.
Nieco zmieniło się po 1989 roku – spadła wówczas liczba „trucicieli” dzięki… upadkowi wielu nierentownych zakładów. Sytuacja zaczęła się więc poprawiać, ale nie dlatego, że był to efekt przemyślanej polityki. Ot, wyszło przy okazji.
Zabiegając o przystąpienie do Unii Europejskiej, Polska musiała w obszarze ekologii dostosować obowiązujące prawo do nowych norm. Pod koniec lat 90. zaczęto budować oczyszczalnie ścieków i rozbudowywać już istniejące. Po wejściu do Unii tempo inwestycji tylko wzrosło i dzisiaj mamy w Polsce ponad 1700 oczyszczalni ścieków komunalnych. Dzięki nim, a także surowszym regulacjom prawnym, jakość wód śródlądowych uległa poprawie, lecz nadal jest bardzo dużo do zrobienia.
Monitoring wód potrzebny w Polsce, która jest krajem o jednym z najmniejszych zasobów wody pitnej w Europie
A stan polskich wód pogarsza się m.in. z powodu wysokich letnich temperatur oraz ciepłych zim, bez obfitych opadów śniegu. Systematycznie obniża się poziom wód gruntowych, niektóre rzeki i jeziora zaczęły wysychać, a mniejsze rzeczki i strumienie po prostu znikać. Ku zaskoczeniu, Polska jest jednym z europejskich krajów o najmniejszych zasobach wody pitnej w przeliczeniu na mieszkańca (mniejsze mają tylko Malta i Belgia). Na jednego Polaka przypada rocznie tyle wody co na mieszkańca… Egiptu. Dlatego palącą rzeczą jest utrzymanie wysokiej jakości zasobów wody jakimi dysponujemy. A katastrofa ekologiczna, która w 2022 roku dotknęła Odrę, uświadomiła wszystkim, że nie ma już na co czekać.
Program monitoringu wód śródlądowych, który powinien zrewolucjonizować nadzór nad czystością rzek i jezior w Polsce, opracował zespół naukowców z Instytutu Rybactwa Śródlądowego im. Stanisława Sakowicza – Państwowego Instytutu Badawczego w Olsztynie. Właśnie ruszyła jego realizacja.
Program monitoringu to system składający się z umieszczonych w rzekach i jeziorach specjalnych stacji pomiarowo-kontrolnych, które automatycznie badają stan wody i przesyłają dane do centrum monitoringu. Dla zapewnienia sprawności systemu, w kraju będzie działało kilka oddziałów wspierających i bezpośrednio nadzorujących funkcjonowanie stacji. W pełni rozwinięty system będzie liczył ich kilkaset, a każda z nich będzie non stop dostarczać informacji z polskich wód śródlądowych.
Dowiedz się się więcej na temat Instytutu Rybactwa Śródlądowego
Olsztyn odkrył problem Odry
W 2000 roku w krajach Unii Europejskiej zaczęła obowiązywać Ramowa Dyrektywa Wodna, która zobowiązywała je do zapewnienia dobrej jakości wód śródlądowych, przybrzeżnych wód powierzchniowych oraz wód podziemnych. Chodziło o ograniczanie i usuwanie zanieczyszczeń oraz zapewnienie wystarczającej ilości wody, aby wspierać dziką przyrodę, a jednocześnie zaspokajać potrzeby człowieka. Dzisiaj dyrektywa ta jest podstawowym aktem prawnym regulującym kwestie związane z ochroną wód w Unii. W naszym kraju wdrażana jest przede wszystkim w postaci przeglądu i aktualizacji planów gospodarowania wodami na obszarach dorzeczy. Plany te stanowią podstawę podejmowania decyzji kształtujących stan zasobów wodnych oraz zasad gospodarowania nimi w perspektywie sześcioletniej. Zakłada się, że korzystanie z wód nie może powodować pogorszenia ich stanu oraz ekosystemów od nich zależnych, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie o prawie wodnym.
Jednak po katastrofie ekologicznej, która dotknęła Odrę latem 2022 roku, stało się jasne, że to zbyt mało, by zapewnić poprawę jakości wód opisanych w Ramowej Dyrektywie Wodnej. Opinia publiczna i społeczeństwo domagali się podjęcia zdecydowanych działań, które w przyszłości uchroniłyby nas przed podobną katastrofą.
Placówką, która jest najlepiej przygotowana w tym zakresie i dysponująca bogatym doświadczeniem oraz kadrą naukową okazał się olsztyński Instytut Rybactwa Śródlądowego im. Stanisława Sakowicza – Państwowy Instytut Badawczy. Jako pierwsza „Złotą algę”, jednokomórkowego glona, który pojawił się w wodach Odry i doprowadził do katastrofy na taką skalę, zidentyfikowała po badaniach dr hab. inż. Agnieszka Napiórkowska-Krzebietke, wicedyrektorka ds. naukowych Instytutu. – Rozpracowaliśmy problem skażenia Odry, bo takie działania wpisują się w misję naszego Instytutu, z jego bogatym, przeszło 70-letnim doświadczeniem. Specjalistyczne badania przeprowadziliśmy w naszych zakładach: Ichtiologii, Hydrobiologii i Ekologii Wód oraz Ichtiopatologii i Ochrony Zdrowia Ryb. To m.in. dzięki pracy zespołu doświadczonych naukowców, ale i nowoczesnemu zapleczu badawczemu, jesteśmy postrzegani w tym temacie jako autorytet – podkreśla wicedyrektorka.
Zespół naukowców kierowany przez dyrektora Instytutu dr. inż. Grzegorza Dietricha, w kilka miesięcy przygotował projekt „Stały monitoring zagrożeń śródlądowych wód powierzchniowych wraz z systemem wczesnego ostrzegania”, który zyskał uznanie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz rządu. Jego realizacja rozpoczęła się w lipcu, a pierwsze elementy systemu monitoringu rzek i jezior rozpoczną swoją pracę już wiosną. Szykuje się rewolucyjna zmiana w ochronie jakości polskich wód.
Monitoring wód zakończy etap bezkarności?
Katastrofa ekologiczna w Odrze była jedną z najgłośniejszych w ostatnich latach, ale podobnych przypadków skażeń, choć w mniejszej skali, odnotowuje się każdego sezonu. Do jezior, rzek i kanałów zrzuca się gnojowice, chemikalia, toksyczne substancje, niestety często bez szans na ustalenie sprawcy. Potężnym trucicielem jest przemysł. Utylizacja odpadów, zwłaszcza groźnych związków chemicznych, jest kosztowna. Stąd częste myślenie: jeśli można bezkarnie spuścić je do rzeki lub jeziora, to dlaczego nie skorzystać z tej opcji? Tym bardziej, jeśli ryzyko poniesienia odpowiedzialności nie jest wielkie, a kara niewspółmierna do czynu. Np. w połowie października mieszkaniec Warki opublikował w internecie film, na którym widać było czarną, pieniącą się ciecz wypływającą wprost do Pilicy z kolektora należącego do lokalnej oczyszczalni ścieków. Inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska ustalili, że w rzece zostały przekroczone wskaźniki zanieczyszczeń organicznych, substancji biogennych oraz zasolenia. Ustalili, że w tym czasie ktoś odprowadził do miejskiej kanalizacji partię ścieków przemysłowych. Doprowadziło to do zatrucia mikroorganizmów, które znajdowały się w komorach biologicznych oczyszczalni. W efekcie nie były one w stanie oczyścić ścieków, które następnie skaziły Pilicę. Zarządzający oczyszczalnią miejscowy Zakład Usług Komunalnych został ukarany grzywną wysokości… pięć tys. zł.
- Tekst: Marek Czarkowski
Obraz: Materiały IRS w Olsztynie,
Agnieszka i Tadeusz Morysińscy
W kolejnym cyklu przedstawimy kulisy funkcjonowania monitoringu wód śródlądowych.
Instytut Rybactwa Śródlądowego im. S. Sakowicza Państwowy Instytut Badawczy
- Olsztyn, ul. Oczapowskiego 10
- 89 524 01 71
- irs@infish.com.pl