Grzech Piotrowski – multiinstrumentalista, kompozytor, producent, właściciel muzycznej Alchemia Agency szczerze o sobie:
#1 Grzech Piotrowski: Jedną z moich pozamuzycznych pasji jest tenis.
Oprócz tego, że grywam regularnie, to kolekcjonuję rakiety tenisowe, z których najstarsza pochodzi z początku ub. stulecia. W nawiązaniu do tej zajawki, razem z Urszulą Dudziak organizujemy niebawem Retro Tenis Camp, w którym wezmą udział celebryci, a cel będzie charytatywny. Będziemy losować wiekowe rakiety, dopasowywać strój do epoki, z której pochodzą, a cała otoczka wydarzenia cofnie nas o kilkadziesiąt lat wstecz.
#2 Grzech Piotrowski: Gdybym nie był muzykiem…
i tak wykorzystywałbym w jakiejś firmie swoje zdolności organizacyjne. W tej chwili ogarniam Złotą Tarkę w Iławie i Wschód Piękna na Warmii, przymierzam się do trzeciego festiwalu Jazz na Gołyniu. A w międzyczasie pracuję nad produkcją hitu „Ewa Bem loves The Beatles”, „100 lat jazzu w polskim kinie” z Henrykiem Miśkiewiczem. Współpracuję ze Staszkiem Sojką i Hanną Banaszak, mam projekty z Jackiem Cyganem, Urszulą Dudziak i Kają, Krzysztofem Ścierańskim, Eivindem Aarsetem, Terje Isungsetem, Ruth Meyer.
#3 Mam słabość do pięknych zapachów
Gdziekolwiek podróżuje, zaglądam do sklepów z perfumami, gdzie wyszukuję niszowe orientalne nuty. Kiedyś na parę godzin przepadłem w perfumeriach w Kuwejcie, skąd przywiozłem osiem buteleczek. Poznałem też właścicieli francuskiej marki M. Micallef. Jestem posiadaczem perfum o zapachu oud wyprodukowanych w 500 egzemplarzach, które przybyły do mnie pięknie zapakowane w drewnianym pudle.
#4 Mały Grzech…
Od 7. roku życia uczyłem się w szkole muzycznej grać na skrzypcach, potem na oboju, a na saksofonie dopiero od 17. roku życia. Po występie na Olsztyńskich Spotkaniach Zamkowych „Śpiewajmy poezję” w latach 80. wyłowił mnie Ryszard Szmit i zaprosił do swojego studia, gdzie pierwszy raz w życiu nagrałem partię na saksofonie. Trafiła do utworu „Złote tango” zespołu Maanam. To był mój drugi zarejestrowany profesjonalnie wykon. Pierwszy, na oboju, nagrałem dla grupy The Renamed.
#5 Jestem psychofanem…
zespołu Kajagoogoo z lat 80. grającego muzykę z pogranicza synth pop i new romantic. Zbieram różne wydania ich płyt winylowych, a znajomi wiedzą, że to dla mnie najlepszy prezent. Zespół rozpadł się ze względu na popularność wokalisty Limahla, który wylansował na świecie specyficzną fryzurę. Przez moment w młodości oczywiście miałem taką.
#6 Grzech Piotrowski: Noszę ciuchy…
w stylu unisex z dobrych materiałów jak jedwab, bawełna, len, które służą mi wiele lat. To np. luźne proste kroje od projektantki Nataszy Dziewit, marki La Haine, delCane. Ważne aby były lekkie, a materiały naturalnie gniecione, bez potrzeby prasowania. Kiedy zabieram w podróż walizkę musi być w niej miejsce na saksofon i ciuchy sceniczne. Podczas podróży po prostu owijam nimi instrument.
#7 Niedawno…
sprzedaliśmy z rodziną mieszkanie w Warszawie i kupiliśmy dwuhektarowe gospodarstwo w Gołyniu, które nazwaliśmy Gaja Art Farm. Mamy tu swoje eko-uprawy i własną studnię. Na poddaszu domu stworzyłem studio nagraniowo-koncertowe, w którym co jakiś czas organizuję silent-koncerty dla wąskiej grupy słuchaczy. Mam na stanie osiem saksofonów, gongi, bębny rytualne, przeszkadzajki, masę metalowych dzwoneczków i zwykłych kamieni, które przywożę z podróży. Dzieciństwo wśród olsztyńskich jezior i lasów wpłynęło na potrzebę kontaktu z naturą i dozowania sobie dużego miasta.
- Tekst: Beata Waś
- Obraz: arch. Grzecha Piotrowskiego, © mphot / Shutterstock.com, Tamara Behler, Robert Wilk