Czujesz potrzebę zmiany. Zatrzymać się w biegu, przyjrzeć sobie, uwolnić od blokad, lepiej zarządzać własnym potencjałem. W ośrodkach rozwoju osobistego na Warmii i Mazurach metod pracy jest wiele, ale cel jeden: nowa jakość życia.

Godzinę przed twoim przyjazdem nawiązałam z tobą kontakt myślowy i wynotowałam na jakich obszarach potrzebujesz pracy – wita mnie Anna Dąbrowska, jedna z czterech właścicielek malowniczego Ośrodka Naturoterapii Istnienie w Ruszajnach pod Barczewem. Jestem pod wrażeniem – trafia w dziesiątkę, choć nic o mnie nie wie.

Po pierwsze: oddech

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Przytulną salę warsztatową w starej stodole otacza ogromny piękny ogród pełen drzew i kwiatów. Już sam pobyt wśród zieleni i śpiewu ptaków napawa spokojem. Autorska Tęczowa Terapia stworzona przez Annę wykorzystuje barwy i dźwięki w harmonizowaniu wnętrza.

– Każda emocja i reakcja osadza się w konkretnym narządzie z którego trzeba wyprowadzić napięcie – tłumaczy Anna, która od 20 lat pracuje z emocjami, zgłębia motywacje zachowań człowieka. W sesjach wykorzystuje metody tzw. Totalnej Biologii, Konstelacji Rodzinnych, Regresu, Harmonizacji z celem. 

Jestem sceptyczna, ale zamykam oczy i próbuję się skupić na sugestiach, które słyszę. Wreszcie zaczynam widzieć intensywne kolory w głowie, tułowiu. Każdy z nich odpowiada za konkretną emocję z którą mam się symbolicznie rozstać. 

Dla utrwalenia efektu Anna rozładowuje tzw. napięcia reaktywne na mojej głowie i twarzy. Uciska, masuje, rozgrzewa dłońmi splot słoneczny. Wstaję rozczochrana, uszy mnie pieką, ale czuję się lekko i spokojnie.

– Oprócz zmysłów, które powszechnie znamy, jest jeszcze jeden: zmysł równowagi. Zagłuszony we współczesnym świecie pełnym nieustannej walki na każdym polu. Można go w sobie odnaleźć. Jak? – Oddech to punkt wyjściowy zmian – tłumaczy Anna.

Głęboki wdech: brzuch do przodu, wydech: brzuch do tyłu. I tak przynajmniej kilka razy dziennie. O tym, że oddech pomaga w chwilach napięcia, słyszał chyba każdy. Ale kto stosuje?

– Proces zmian rozpoczynamy od świadomego oddechu, rozluźnienia ciała, wyciszenia myśli a następnie przechodzimy do pracy z emocjami, uwalniania blokad pochodzących dzieciństwa, rozpoznawania przekonań rodowych – mówi Ewa Biel, trenerka medytacji i relaksacji, hipnoterapeutka, bioenergoterapeutka, która prowadzi w Istnieniu sesje uzdrawiania przeszłości i warsztaty „Cud obecności”. – Większość z nas utożsamia się z myślami i emocjami, co sprawia, że cierpimy i żyjemy w ciągłym stresie. Na sesjach i warsztatach docieramy do ciszy w sobie, uczymy się być świadomie obecnym, a to daje możliwość wyjścia z kręgu utożsamień i doświadczania siebie jako nieuwarunkowanego istnienia.

Leśniczówki, gospodarstwa, siedliska na Warmii i Mazurach wykorzystują potencjał przyrody, który sprzyja wyciszeniu, medytacji, pracy nad sobą.

– Niektórzy przyznają tu, że po raz pierwszy słyszą śpiew ptaków, dostrzegają drzewa – zaskakuje Kasia Niemczak, bioenergoterapeutka, której specjalizacją jest pomoc w przywracaniu aktywności osób starszych, będących w okresie rehabilitacji i łagodzenie skutków przeciążenia, stresu i wypalenia zawodowego. – Uwalniając emocje przestajemy za nimi podążać, przyjmujemy do serca przeszłość i osiadamy w teraźniejszości, widzimy jej różnorodność i urok.

– Skojarzone działanie kilku metod pracy plus niepowtarzalne miejsce, dopełniają efekty terapeutyczne – podkreśla Grażyna Wolna, zielarka i specjalistka od leczniczych masaży miodem i hawajskiego lomi-lomi. – Same uciekłyśmy z dużych miast, teraz przyjmujemy tu tych, którzy szukają wyciszenia od metropolii, jej tempa i problemów. Pomagamy znaleźć ludziom rozwiązanie w nich samych.

 

Energia i cisza

XIX-wieczna Leśniczówki Gaja w Kabornie pod Purdą tętni muzyką, relaksacyjnymi dźwiękami. W zabytkowej stodole zaadaptowanej na salę warsztatową – radosne pląsy, na tarasie wśród kwiatów łóżko do masażu, w starym sadzie rozłożone maty do jogi. Po czterech latach spędzonych w Peru Małgorzata kupiła w zeszłym roku siedlisko i zrobiła z niego przytulny ośrodek warsztatowy. W ciągu kilku miesięcy przewinęło się tu kilkaset osób spragnionych zieleni, ciszy i gotowych do pracy nad sobą.

– Po pierwszych warsztatach jogi posypały się propozycje kolejnych – tłumaczy Małgorzata Olejnik z Olsztyna, właścicielka Gai. – W codziennym miejskim życiu brakuje nam chwili na spotkanie z sobą. Siła warmińskiego, nie zadeptanego przez turystów otoczenia, jak twierdzą moi goście i bywający tu nauczyciele jogi, sprzyja wyciszeniu.

– Wybierając miejsca na warsztaty kierujemy się potencjałem, energią otoczenia – przyznaje Monika Szeliga z Warszawy, psychoterapeutka, organizująca w Gai zajęcia „Energia i cisza”. – Tu na Warmii odnalazłyśmy bezpieczne miejsce dla mieszczuchów do rozwijania świadomości ciała, ekspresji, usłyszenia siebie poprzez pracę z głosem.

– W otoczeniu łąk i lasu możemy odkryć dźwięki stłumione na co dzień przez kakofonię miasta, dać upust spiętym mięśniom, pokrzyczeć, potańczyć, pobyć z naturą. Po prostu pozwolić sobie na pełną swobodę zagłuszoną na co dzień konwenansami i stresem – dodaje psychoterapeutka Małgorzata Różycka.

Puścić życie przodem

W malowniczej Osadzie pod Wierzbami w Michałkach pod Pasymiem, po raz pierwszy stykam się z metodą Ustawień Systemowych Berta Hellingera. Do gabinetu z sielskim widokiem na jezioro Kalwa trafiam jako obserwator grupowej terapii. Ale emocje są tak silne, że trudno pozostać z boku. Dotykamy problemu relacji z rodzicami, pracujemy nad żalem wobec nich, a potem symbolicznie wracamy w ich ramiona.

– Życie się toczy, a my stoimy w miejscu, bo często utykamy emocjonalnie w przeszłości, niosąc ze sobą smutek, frustrację, złość – tłumaczy Ewa Dybowska, dyplomowany terapeuta metody Ustawień Hellingera, metody dwupunktowej. – W tej metodzie chodzi o wyeliminowanie wszelkich osądów wobec innych i siebie samych. O uświadomienie, że żadna sytuacja nie jest dobra ani zła. Otwieramy się na życie takie jakie jest, a nie tkwimy w oczekiwaniach czy potępieniu przeszłości. Puszczamy życie przodem.

– Kiedy ktoś mówi, że ma za daleko do lasu, na wieś, to radzę mu: idź do parku, znajdź drzewo i usiądź przy nim – tłumaczy Izabela Makowska-Trzeciak, psychoterapeutka, właścicielka Prywatnego Ośrodka Terapii i Rozwoju PORT w Olsztynie i Worlinach pod Łuktą. – Nie trzeba wiele mieć, aby dobrze żyć. Zatraciliśmy jednak zdolność cieszenia się małymi rzeczami, kontaktem z naturą i tworzenia więzi. Zdobywamy awanse, a łatwiej nam kontaktować się przez internet, niż być ze sobą obok.

W domku pod lasem nad jeziorem Łoby Iza prowadzi m.in. grupowe i indywidualne medytacje mindfulness, terapię Soul Body Fusion, która zestraja częstotliwość duszy i ciała, psychoterapię integratywną, ustawienia systemowe metodą Berta Hellingera. – Kryzys, porażka, niepowodzenie – to dzięki nim możemy się rozwijać, zmieniać coś w swoim życiu – tłumaczy. – Uczę aby na kolejną trudną sytuację spojrzeć jak na szansę. Zmiana to nie jest czekanie na cud. Można jej dokonać tylko samemu i na poziomie serca, a nie rozumu. Przed każdą sesją, warsztatem i po zakończeniu zachęcam do spaceru w pobliskim lesie. To rodzaj filtru, który pozwala na „wyłączenie głowy”. Na Warmii i Mazurach jesteśmy uprzywilejowani żyjąc w takim otoczeniu. Kontakt z przyrodą traktujemy jednak jak luksus, zamiast codzienny nawyk czyszczący z niepotrzebnych emocji i gonitwy myśli.

Grupa daje siłę

Jednym z najstarszych narzędzi, które pomaga opanować wewnętrzne napięcie i gonitwę myśli, jest medytacja. W budynku na rozległym leśnym terenie za lotniskiem na olsztyńskich Dajtkach, w każdy wtorek grupa medytacyjna osób z różnych środowisk wycisza codzienny stres i emocje.

– Stres wynika z lęku, a praktyka medytacji sprawia, że pogłębiamy świadomość, otwieramy serce i umysł na poznanie swojej prawdziwej natury – tłumaczy Tomasz Bylczyński, przedsiębiorca od lat praktykujący medytację, inicjator budowy na Dajtkach Centrum Rozwoju Świadomości łączącego pracę nad ciałem, duszą i umysłem. – A przez to mamy coraz większy wpływ na naszą rzeczywistość. Kreujemy ją sięgając do naszej intuicji, a nie poddajemy się chwilowym emocjom, wpływom z zewnątrz. Ma to m.in. przełożenie na trafność podejmowanych decyzji choćby w życiu zawodowym.

– Nie ma jednej uniwersalnej metody pracy nad sobą, bo każdy z nas jest inny, ale na pewno poprzez medytację, praktykę uważności i pracę z oddechem nawiązujemy większy kontakt z własnymi odczuciami, myślami i emocjami. Te praktyki są dla nas drogowskazem, dają informacje nad czym możemy dalej pracować i w którą stronę podążać we własnym rozwoju – twierdzi Marek Ruczko, właściciel Harmonium Studio Rozwoju i Kreatywnej Edukacji w Olsztynie, który w swojej praktyce poszukuje metod i technik prowadzących do integralnego i harmonijnego rozwoju. – W życiu działamy najczęściej automatycznie, kieruje nami podświadomość. Myślami jesteśmy w przeszłości lub przyszłości, rzadko udaje się nam być całkowicie obecnym w tu i teraz. Aby dokonać zmiany, najpierw potrzebujemy mieć świadomość tego, co chcemy zmienić, a więc dojrzeć mechanizmy w nas działające, które determinują nasze zachowania, reakcje czy postawy. W tym celu możemy praktykować uważność, czyli bezstronną obserwację tego, co dzieje się w nas samych na różnych poziomach – obserwować z pełną akceptacją, bez oceniania czy identyfikowania się z tym co widzimy. Według moich doświadczeń to jeden z niezbędnych elementów na drodze świadomego rozwoju.

Często droga rozwoju czy potrzeba prawdziwej zmiany zaczynają się od jakiegoś tąpnięcia – przeciążenia, kryzysu w życiu osobistym, w pracy czy problemach zdrowotnych. 

– W mojej pracy nad sobą, która zaczęła się ponad 20 lat temu od praktyk parateatralnych, obok cennych doświadczeń płynących z uczenia się od różnych nauczycieli, jednym z punktów zwrotnych była choroba – przyznaje Marek, instruktor jogi i relaksacji, animator ekspresji poprzez ruch i taniec. Z dzisiejszej perspektywy mogę za nią podziękować, ponieważ przyczyniła się do zmian w moim życiu i praktyce. W pracy nad sobą jest jeszcze jeden kluczowy, a dla większości niezbędny warunek – warto znaleźć mistrza czy spotykać doświadczonych nauczycieli oraz budować sobie krąg wsparcia społecznego. Bez doświadczonego przewodnika oraz osób wspierających, najczęściej podobnie poszukujących jak my, trudno samemu wydobyć z siebie energię, aby zacząć, a potem utrzymać proces zmian. Przewodnictwo mistrza, wspólne trudzenie się z innymi, daje nam moc i wspiera w jakości i konsekwencji naszego działania. To trudna, ale bardzo ciekawa droga.

Tekst: Beata Waś, obraz: Michał Bartoszewicz