Można najkrócej powiedzieć o nim: fan czterech kółek. Rozpoznawalne logo Audi zrodziło u Michała pasję, która nabrała takiego przyspieszenia jak w tym kilerze ze zdjęć. 

Zaczęło się dość wcześnie, bo już jako 17-latek cieszył się własnym Golfem trzeciej generacji. Umówmy się – w 2000 roku był to szczyt marzeń nie tylko nastolatka. Michał przez pierwsze dni na tyle był nim zafascynowany, że raz zdarzyło mu się wymknąć nocą z domu, by w nim… spać.

Pasje do samochodów Michał Gałon, podobnie jak i starszy brat Piotr, dostali wraz z DNA. Ich ojciec Marek całe życie spędził przy ciekawych samochodach, bo też go kręciły. Razem z Marianem Bublewiczem zaczynali się ścigać Fiatami w latach 70. Kiedy półka zapełniła się pucharami z zawodów, zrezygnował ze sportu. Ale fantazji mu nie brakowało już przed etapem samochodowym. Otóż z czterema kolegami wybrali się w Bieszczady. Każdy z nich na swoim Komarze i dwoma plecakami. Przebojowa ekipa na tyle wzbudziła sensację, że znalazła się w poczytnym wówczas „Sportowcu”.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Michał przejął fascynację niemiecką motoryzacją. – Panowało u nas takie przekonanie, że co jest niemieckie, to musi być solidne i dobre – wspomina. Tata zjeździł całą gamę Mercedesów (choć kiedyś w Olsztynie sprzedał „Malucha”… Korze, nieodżałowanej wokalistce Maanam), brat kilka Fordów, on zaczął od Volkswagena, ale po krótkim epizodzie z BMW, motoryzacyjna miłość została ulokowana w czterech kółkach – symbolu Audi. Dzisiaj to w zasadzie marka firmowa całej trójki.

Każde Audi Michała było nietuzinkowe. Na pewno mocniejsze niż fabryczne i w pedantycznym stanie (mówi, że sterylność w aucie to kolejna cecha rodzinnego DNA). Przełomem było A5 coupe quattro ze słynnym trzylitrowym TDI, które w szczytowej formie wykazywało na hamowni ponad 400 koni. – Auto o takiej linii, że i dzisiaj się za nim oglądam. W parze z moim pierwszym Golfem, najważniejsze, które będę pamiętał – podkreśla.

Rozbudowująca się rodzina w dwudrzwiowym coupe… zmiana auta była tylko kwestią czasu. Marzenia szły w kierunku słynnych literek RS. A każde Audi z dopiskiem RS jest warte grzechu. – problematyczną cechą faceta jest to, by wiecznie gonić króliczka. To nie jest pycha, a raczej nasza natura – wtrąca Michał.

Przełom przyszedł, kiedy skojarzył się ze znajomym, który kupuje samochody na licytacji w USA. Uszkodzone w akceptowalnym zakresie, ale z niewielkimi przebiegami. Michał, pedant z natury, inspirowany pewnym youtuberem ze Stanów, postanowił stworzyć własny kanał tylko po to, by pokazać internautom, jak on odbuduje uszkodzone auto. Czytaj: jak fabryka. Tak stał się youtuberem, a pierwszy filmik obejrzało ponad 100 tys. internautów.

Obecne Audi to RS7, które w Stanach przeszło przez ręce znanego tunera.

Zamiast fabrycznych 560 koni ma ich aż 720–750, w zależności od rodzaju paliwa i zmienionej przez smartfon mapy sterującej silnikiem. Auto o dwóch obliczach: komfortowej limuzyny, albo kilera, którego budzi się jednym przełącznikiem. – To są jego dwie twarze, ale kiedy odkrywa tę mroczną, wręcz wygina kręgosłup – Michał porównuje odczucia z przyspieszeń (zmierzone 2,9 s do setki).

RS7 rzuca teraz błysk za inną sprawą – wspólnie z Racing Logistics zaserwowali mu oklejenie unikatową folią Psychedelic Satin. Jest niczym chłodna stal w ponury dzień, zaś w słońcu upodabnia się do płynnego metalu. Ale za to w każdych warunkach kapie z niej moc.

Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: Michał Bartoszewicz

Bling Factory

Wyjątkowe auta wymagają wyjątkowego traktowania. Sami pasjonujemy się wspaniałymi maszynami i wiemy, jaką przyjemność daje posiadanie samochodu, który codziennie wygląda jak gdyby przed chwilą opuścił salon. Stworzyliśmy profesjonalne studio kosmetyczne z miłości do piękna motoryzacji, zdając sobie sprawę, że niektóre samochody wymagają bezkompromisowych rozwiązań.

Bling Factory

Olsztyn, ul. Lubelska 43i

www.blingfactory.pl