Western bez konia jest jak Ameryka bez Jeepa. Dwie legendy spotykają się w Mrongoville. W samo południe.

Jeśli potocznie na sportowe buty mówi się adidasy, to na samochód terenowy – Jeep. Jeep jest rozpoznawalny jak butelka coca-coli. Jego siedem pionowych żeber na atrapie są jednym z symboli Ameryki i czynią Jeepa autem nie do pomylenia z żadnym innym. Dawniej, dzisiaj i najpewniej w przyszłości. Więcej, mogą przemijać różne mody, ale ten grill będzie symbolizować amerykańską markę dopóty, dopóki w ogóle po naszej planecie będą jeździć samochody.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Jeep jest synonimem niezniszczalnego auta, którego protoplasta pomógł w wygraniu II wojny światowej. Na wyprawach offroadowych, do dzisiaj wśród cywilnych aut bez przeróbek, królem jest tylko on – poczciwy Grand Cherokee.

Najnowszy Compass, którego sylwetce bardzo blisko teraz do kultowego Granda, szybko przyciągnął wzrok Jessiego. Akurat słonecznego przedpołudnia wjechaliśmy na główny plac Mrongoville, idealnie odtworzonego westernowego miasteczka położonego na skraju Mrągowa, które żywcem przenosi w świat filmów o dzikim zachodzie. Saloon, hotel, sheriff office, a nawet szubienica na środku placu, robią klimat. Wspomniany Jessie czekał w cieniu niczym filmowy Gary Cooper na bandytów w ikonie westernowego kina – „W samo południe”.

Jessie to pseudonim zawodowy Radima, który od piątego roku życia jeździ na koniu. Jest mistrzem jazdy kaskaderskiej, a mimo to szybko zeszliśmy w rozmowie na temat Jeepów, bo pochwalił się, że sam od dawna jeździ 28-letnim już Grand Cherokee. – Ciągam nim konie, a jak trzeba, to i drewno z lasu. Ma już przejechane 620 tys. i ciągle mi dzielnie służy – zaskakuje, jednocześnie wnikliwie przyglądając się wnętrzu Compassa. Zrecenzował je dość szybko i pozytywnie. Ale kiedy usłyszał pojemność silnika, o mało kapelusz nie spadł mu z głowy. – Mój ma solidne cztery litry, tutaj 1,4… – z wyraźnym zawodem podrapał się gdzieś za tyłem owego kapelusza.

Czasy w motoryzacji zmieniają się i od tego nie uciekniemy. Dla pragnących wrażeń Jeep ma i ponad sześciolitrowe monstrum (Grand Cherokee SRT), ale kompaktowy Compass ma rywalizować z samochodami, które służą do codziennego użytku. Choć jeśli chodzi o walory terenowe, to bije wszystko, co wystawiłaby do boju konkurencja. W topowej odmianie Trailhawk (większy prześwit, płyty ochronne napędu i terenowego zawieszenia) jest znany już z Jeepów system jazdy po… skałach. Więcej komentarza nie trzeba.

Poza tym klienci chcą aut nacechowanych legendą, ale przystępnych cenowo i przyjaznych na co dzień. Stąd wielka popularność niewielkiego Jeepa Renegade – nikt nie pomyli go z inną marką.

No i wracając do silnika naszego westernowego bohatera. Jest to 170-konna jednostka 1,4 turbo. Wystarczy, by czteronapędowego Compassa rozpędzić do 200 km/h, zaś do pierwszej setki w 9,3 s. Ciekawostką jest, że układ napędowy sprzężony jest z dziewięciobiegowym automatem.

Nasza wersja Opening Edition, jak nazwa sugeruje, ma promować nowość, kusząc jej wyposażeniem, choć już bazowa wersja Sport ma świetnie dobraną specyfikację, włącznie z asystentem pilnującym pasa ruchu oraz ostrzegającym o niebezpiecznym zbliżaniu się do innego pojazdu.

Nowa odsłona Compassa była potrzebna marce, bo w szalenie popularnym segmencie kompaktowych SUV-ów, liczy się też przyciągająca wzrok stylistyka. Poprzednia odmiana modelu nie do końca chyba przekonywała tym klientów. Teraz to Jeep najczystszej krwi, który swoim świetnym układem 4×4 w jednej chwili potrafi zmienić się z mieszczucha w podróżnika – kiedy zechcesz, wciąż mało przetartymi szlakami. Auto dla tych, którzy mają swój wewnętrzny kompas, by podążać własną drogą. Jeśli więc by dzisiaj kręcono westerny, zamiast konia, pod sheriff office parkowałby Jeep.

Tekst: Rafał Radzymiński

Obraz: Michał Bartoszewicz

Jeep Compass 1,4 Tmair 4×4 170 KM Opening Edition – 156 000 zł
Cena wersji podstawowej – 99 800 zł

RESMA Autoryzowany dieler Fiata i Jeepa
Olsztyn, al. Obrońców Tobruku 5
www.resma.pl

Podziękowania dla miasteczka westernowego Mronoville w Mrągowie za pomoc w realizacji sesji. Jeep czuł się jak u siebie w domu.