Ryszard Szmit| Realizator dźwięku, producent muzyczny, muzyk, wykładowca

Z jednym z pierwszych moich zespołów…

Erworelsi graliśmy covery w Klubie Łączność przy ul. Pieniężnego w Olsztynie. A w latach 80. wyjechaliśmy z grupą Dance Band do Finlandii. W tamtych czasach zdobycie kontraktu na Zachodzie graniczyło z cudem, ale władza chciała się nas, młodych rockmanów, pozbyć z kraju. Graliśmy tam na dancingach, świetnie zarabialiśmy. Ale kiedy w stanie wojennym próbowałem się dodzwonić do rodziców z budki telefonicznej i telefon milczał, podjąłem decyzję o powrocie.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Za zarobione za granicą pieniądze Ryszard Szmit kupił…

najnowocześniejszy wówczas sprzęt do nagrań i otworzyłem firmę – usługi fonograficzne. To była wówczas kompletna nisza, byłem jedną z trzech pierwszych osób w Polsce, które chciały takie usługi świadczyć. Urzędnicy kilka razy skreślali w dokumentach nazwę firmy, sądząc że to literówka i zastępując ją „usługami fotograficznymi”. Dzisiaj mam na koncie zarejestrowanych ponad 1,5 tys. tzw. rekordów – piosenek w różnych konfiguracjach, a do tego dziesiątki słuchowisk radiowych.

Kora…

wymyśliła, że w piosence „Złote Tango” oprócz gitar chce mieć inne prawdziwe instrumenty, bo na płycie nagrywanej w Olsztynie pojawiły się głównie te elektroniczne. W Radiu Olsztyn pracowała wówczas Agnieszka, siostra Grzecha Piotrowskiego – multiinstrumentalisty i kompozytora, wówczas ucznia szkoły muzycznej. To za jej sprawą w studiu pojawił się Grzech, który zagrał na klarnecie i jego kolega Tomek Szymuś – na akordeonie. To była dla nastolatków przepustka do świata muzyki.

Ryszard Szmit codziennie rano…

wychodzi z psem na spacer. Uwielbiam chodzić boso, zwłaszcza po rosie. Kilka lat temu odszedłem z show-biznesu i przeprowadziłem się na wieś, gdzie mieszkam w otoczeniu lasu, uprawiam ogródek, czytam książki o tematyce ezoterycznej. W domowym studio współpracuję już tylko z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Jedną z nich jest Anna Węgrzynowicz z Olsztyna, która tworzy energetyczną muzykę z pomocą kamertonów.

Pierwszą gitarę Ryszard Szmit…

zbudowałem sam, bazując na instrukcji z „Młodego Technika”. Wykorzystałem do tego drzwi szafy, za co oberwało mi się od ojca. Kiedy jednak zobaczył, że instrument, który miał tylko dwie struny, jakoś działa, poprawił go i wyszła z tego przyzwoita gitara elektryczna. To był najlepszy sposób aby zdobyć szacunek rówieśników, wśród których nie wyróżniłem się osiągnięciami w sporcie czy osiedlowych bójkach.

Ryszard Szmit połączył siły z Radiem Olsztyn…

w 1991 roku. Nagrywałem dla nich reklamy w swoim domowym studio, szukałem w międzyczasie nowego lokalu. Rozgłośnia dysponowała studiem nagraniowym, nie było jednak nowoczesnego sprzętu, a ja miałem już wtedy wieloślad. Na pierwszym spotkaniu z redaktorem naczelnym usłyszałem: „Ja tu pracuję wiele lat, tu nikt nie przyjedzie nagrywać płyty!”. Jako młody przekorny człowiek pomyślałem: to ja ci pokażę. Doszły mnie słuchy, że Maanam ma w planie nagrać nową płytę. Zadzwoniłem więc do zespołu z propozycją nagrań w Olsztynie. Chętnie się zgodzili. Wspólnie nagraliśmy krążek „Derwisz i anioł”.

Odkąd zacząłem pracę…

jako realizator dźwięku, nie słucham w domu muzyki, nie gromadzę płyt. Przez 30 lat często spędzałem w studio nagraniowym po 20 godzin na dobę, mało spałem, bo muzycy są najbardziej kreatywni w nocy. Wśród artystów, którzy przewinęli się przez moje studio, byli m.in. Edyta Górniak, Budka Suflera, Stare Dobre Małżeństwo, Krzysztof Krawczyk, Big Day czy Vader. Na samym początku mojej pracy udało mi się odkryć nagrywanie „na próbę”. Muzycy nie odczuwali stresu, że to właśnie teraz muszą dać z siebie wszystko. I najczęściej właśnie te pierwsze wykony trafiały na płytę.