Rozmowy na schodach, czyli znane postacie o nieznanych historiach

Gościmy Natalię Przybysz*
pijemy soki Frankie’s**

Na Green Festiwalu Natalia Przybysz* dała koncert, ale nas zakręciła w niej nieudawana miłość do jedynego w swoim rodzaju samochodu. Więc skombinowaliśmy dla niej to auto, podjechaliśmy po nią, porozmawialiśmy na schodach, a na koniec wsiadała za kierownicę i przewiozła nas po Olsztynie.

Made in: Za trzy godziny wchodzisz na scenę olsztyńskiego Green Festiwal, więc przygotowałem dla ciebie dwa soki do wyboru: Green Sky albo – pozostając w temacie grania – Soul Beat.
Natalia Przybysz: To ja zielony wolę.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

No i co, za chwilę śpiewasz, a siedzisz sobie tu z nami na tych schodach. A z tyłu głowy pewnie rośnie napięcie.
Taki sok jest teraz pomocny, bo dobrze odżywia trzustkę odpowiedzialną za neutralizowanie glukozy, która skacze razem z adrenaliną. Po stresach i adrenalinie miałam migreny, ale odkąd zaczęłam się dobrze odżywiać, jest OK.

Dla relaksu porozmawiamy o Jaguarze XJS, bo byłem w szoku, kiedy dowiedziałem się, że dziewczyna wytatuowała sobie na przedramieniu swój wymarzony samochód.
Mój chłopak też jest w szoku, że ma dziewczynę, która siedzi razem z nim i ogląda na e-bay’u i innych portalach stare samochody. Ja zawsze na ulicy robiłam foty ciekawym samochodom. W tym względzie jestem trochę chłopakiem.

Nie mogłabym polubić obłego samochodu. To świetne, że XJS ma tyle ciekawych kancików.

Jak mój Mercedes 190, którym jeżdżę na co dzień, albo S-klasa, która miała tyle lat co ja. Brązowy olbrzym. Choć z nim było trochę jak z pierwszym chłopakiem z cyklu: przystojny i trochę bez sensu. Kupiłam go podejrzanie tanio. Za to 190-tka przeżywa wszystkie samochody moich znajomych. Uwielbiam nim jeździć i jak mi się będzie nudziło, to się zapiszę w Warszawie na taksówkę.
190-tka zaczyna nabierać uroku. Zresztą dzisiaj powstaje coraz więcej koszmarnych samochodów, więc on na ich tle staje się coraz piękniejszy.

A jak cię wzięło z tym XJS?
Zobaczyłam go kiedyś i stwierdziłam, że to jedyna materialna rzecz, którą chciałabym mieć. Jego wklęsła tylna szyba i te łuki przyporowe za nią… Wygląda jak płaszczka. Ogólnie rzeczy nie są mi potrzebne do życia, mimo iż niestety żyjemy w konsumpcyjnych czasach, ale takie jedno ładne coś chciałabym mieć.

Do tego stopnia, by podczas koncertu w radiowej Trójce powiedzieć ze sceny: „Jeśli ktoś ma na oddanie Jaguara XJS, nawet zepsutego, to ja chętnie przygarnę go”.
Wykorzystałam, że jestem live i pójdzie to w Polskę. Ale bez odzewu. To jednak rzadki model.

Rozumiem zauroczenie samochodem, ale żeby od razu tatuaż sobie robić…
Moja koleżanka, dziewczyna mojego gitarzysty, napisała książkę. Ja wydałam płytę. No i to był jakiś pretekst, by uwiecznić ten etap zrobieniem sobie dziary.

Ale samochód na damskim przedramieniu?
Nigdy nie widziałam u kogoś samochodu. A przedramię? By ciągle się nim cieszyć. Mam drugi tatuaż, ale na plecach, więc nigdy go nie widzę.

A co koleżanka wydziarała?
Kałamarnicę, taką straszną trochę.

Jaguara nie chciałaś w jakimś kolorze metalik?

Nie, tylko czerń i biel. Lubię klasykę. Jaguar klasyczny, muza klasyczna, jak Rolling Stones. W tych kwestiach jestem trochę takim dziadkiem. Nie babcią, a dziadkiem. Lubię stare rzeczy. Lecę na stare ciuchy. Na old school.

Koncertujesz, wydajesz płyty – nie mogłabyś zwyczajnie go kupić?
Mogłabym, ale myślę, że jeśli łączy się z tym tyle emocji, to przeżywanie potem tego, że się popsuje, a potem szuka części… Zwłaszcza kiedy ma się pod opieką małe dzieci, serwowanie sobie pod opiekę Jaguara to chyba jeszcze nie ten etap. Więc wydziarałam się, by się też odmaterializować, żeby bardziej być jaguarem, niż chcieć go mieć.

Jako zwierzęta kręcą cię jaguary?
Ze zwierząt najbardziej lubię właśnie dzikie koty. Mój nauczyciel od śpiewu na ćwiczeniach mówił, że warto mieć jakiegoś zwierza. Do śpiewania potrzebne są prawdziwe emocje, te dobrze wykrzesane z człowieka. Jedną z metod jest odwołanie się do zwierzęcej natury, więc trzeba sobie wybrać zwierzę, w które się zamieniasz. Ja udaję albo geparda, albo jaguara. Takie ćwiczenie. Moja siostra (Paulina, dawny duet Sistars – red.) zazwyczaj wybiera walenie, czyli wieloryby (śmiech)… Pyszny ten sok.

(fotograf z bliska przygląda się wytatuowanemu Jaguarowi)

Made in: Tylko nie dotykaj, bo pobrudzisz lakier.
Ostatnio dostałam pracę na myjni. Czyściłam swojego Mercedesa. Był cały w jakiś igiełkach, które spadały z drzew i przysmażyły się. Wyczyściłam wszystko z pietyzmem, podszedł do mnie pan i pyta: „Ma pani pracę?”. Była niedziela, ja w białej koszuli, a on dalej: „Zrobiłaby pani tu taką karierę, wspaniale pani czyści”.

No, to zawsze masz jakieś zaplecze.

Rozmawiał w piątek 14 sierpnia o godz. 18.15 przy temperaturze 26 stopni Rafał Radzymiński. Obraz: Michał Bartoszewicz

*Natalia Przybysz – wokalistka i autorka tekstów. Skończyła szkołę muzyczną w klasie wiolonczeli. Wraz z młodszą siostrą Pauliną tworzyły zespół Sistars, a od dziewięciu lat prowadzi solową karierę, choć później jeszcze wielokrotnie realizowały wspólne projekty. Jest weganką i fanką klasycznej motoryzacji.
** Partnerem „Rozmów na schodach” jest Frankie’s – polska marka z wyjątkowymi sokami. Olsztyn jest ich trzecim miastem, po Wrocławiu i Krakowie. Sokami można się delektować na parterze Galerii Warmińskiej.