Klimatem nie ustępuje kultowym klubom muzycznym na świecie. Dlatego Olsztyńska Scena Jazzowa Mirka Mastalerza w Stajniach Dragonów przyciąga artystów z górnej półki. O idei jej powstania opowiada pomysłodawca – na co dzień fortepianmistrz, stroiciel, animator.
Zapraszamy do wywiadu z Mirkiem Mastalerzem – założycielem olsztyńskiej sceny jazzowej
MADE IN: Twoja scena wypełnia lukę na lokalnym rynku muzycznym?
Mirek Mastalerz: To przy okazji. W Olsztynie działają albo duże sale widowiskowe, albo maleńkie klubowe sceny. Brakowało czegoś pomiędzy, z artystycznym luźnym klimatem, który sprzyja jazzowi. W Stajniach Dragonów bywałem już parę lat temu, kiedy swoją pracownię miał tu bliski mojemu sercu malarz Alfons Kułakowski zmarły w 2020 roku. Potem powstała tu galeria „W ramach sztuki”, a jej właściciel Karol Klink zaproponował mi artystyczną współpracę. Pianista i kompozytor Leszek Możdżer, z którym na co dzień współpracuje, pomógł mi podjąć decyzję, przyjechaliśmy tu razem na oględziny i dostrzegliśmy ogromny potencjał tego miejsca. Leszek zaoferował zainstalowanie tu własnej sceny i nagłośnienia, które działały kiedyś w sopockim Sfinksie. Szybko je przetestowaliśmy zapraszając znajomych muzyków i ponad stuosobową publiczność. Był taki klimat, że nie chcieli stąd wychodzić. Taka jest geneza powstania Olsztyńskiej Sceny Jazzowej
Wystarczy lokalnych fanów jazzu aby wypełnić salę?
Mirek Mastalerz: Zmieści się tu dwieście osób i liczymy, że dobry koncert przyciągnie słuchaczy również z Trójmiasta czy Warszawy, jak bywało w czasach, kiedy w Olsztynie działała Bohema Jazz Club. A ja, po 35 latach pracy w branży muzycznej, nie muszę specjalnie namawiać zaprzyjaźnionych uznanych twórców na występ w tak klimatycznym miejscu. Przyjazd na Warmię łączą często z wypoczynkiem, jak w Jerzwałdzie, gdzie mieszkam i od lat regularnie organizuję koncerty. Grafik występów na olsztyńskiej scenie zapełnia się bardzo szybko. Czasem muzycy są w trasie koncertowej, a Olsztyn mają po drodze. Będą zdarzały się więc koncerty czy jam session spontaniczne, organizowane z dnia na dzień. Dlatego warto obserwować Olsztyńską Scenę Jazzową w social media.
W kryzysie gospodarczym jest tendencja, aby oszczędzać na kulturze.
Mirek Mastalerz: Ja się z tym nie zgodzę. W pandemii nie miałem przestojów, ludziom zblokowano życie zawodowe, więc mieli czas, aby skupić się na pasjach, muzyce, sztuce, kupowali instrumenty i organizowali koncerty w domu. Wydarzenia u nas są biletowane, aby pokryć wydatki z ich organizacją, ale szukamy partnerów finansowych, aby nie przekraczać ceny 100 zł za bilet. Dochód z ich sprzedaży nie jest w stanie pokryć wszystkich kosztów, bo oprócz honorariów to także noclegi czy promocja. Ale za każdym razem specjalną pulę gratisowych wejściówek przeznaczamy dla uczniów i studentów, np. kierunków artystycznych UWM.
Olsztyńska Scena Jazzowa pełni też rolę edukacyjną?
Mirek Mastalerz: Działamy pod auspicjami Fundacji Eques Fine Arts założonej przez właścicieli Stajni, która wspiera młode talenty z dziedziny muzyki i plastyki, również wychowanków domu dziecka. Będąc w szkole czy na studiach raczej rzadko można pozwolić sobie na bilet na koncert. A nam zależy, żeby na widowni byli też młodzi ludzie, by wyrabiać w nich pozytywne nawyki, oswajać z dobrą, nie tylko jazową, ale i klasyczną muzyką na żywo. Będziemy organizować cykle tematyczne i zapraszać na scenę również tych, którzy dopiero zaczynają przygodę ze sztuką.
Olsztyńska Scena Jazzowa to przestrzeń, która łączy scenę z częścią wystawienniczą, którą zajmuje twój salon fortepianów i pianin.
Mirek Mastalerz: Na co dzień wypożyczam je na koncerty lub sprzedaję. To największy z regionie magazyn niszowych, czasem zabytkowych pianin i fortepianów, często produkowanych w kilku egzemplarzach jak np. ten marki Malmsjö Banana. Grywają na nich wybitni muzycy z różnych stron świata, instrumenty krążą po całej Europie. Można u mnie przetestować ich wspaniałe brzmienie, a ja chętnie dzielę się swoją wiedzą w tym zakresie. I mogę o nich rozmawiać godzinami.
KONCERT I WYSTAWA
Jazz nie tylko do SŁUCHANIA
Olszyńska Scena Jazzowa i przestrzeń wystawiennicza 6 kwietnia należeć będzie do Mary Rumi – wokalistki, kompozytorki, multiinstrumentalistki, artystki związanej na co dzień z Warmią. Po raz pierwszy w Olsztynie zaprezentuje repertuar z jazzowego albumu nominowanego do nagrody Fryderyki 2023 „Depressed Lady” i wystawę swoich obrazów „Twarze Jazzu”. Na scenie towarzyszyć jej będzie kwartet i brat Jacek Namysłowski. Usłyszymy m.in. utwory „Sprzedaj mnie wiatrowi” czy „Kocham się w poecie”. Kuratorką wystawy prezentującej portrety muzyków i muzyczek jazzowych jest Ewa Czułowska.
Patronem Olsztyńskiej Sceny Jazzowej Mirka Mastalerza jest Leszek Możdżer
Choć klimat miejsc tworzą głównie ludzie, budynek Stajni Dragonów jest wyjątkowo „życzliwy” dla muzyki. Mają na to wpływ m.in. elementy ze starego drewna i ceglane ściany, które działają jak naturalny dyfuzor rozpraszający dźwięk. Taka nierówna powierzchnia sprzyja akustyce muzyki na żywo. Tutejszy nietuzinkowy, undergroundowy klimat przypomina najlepsze jazzowe kluby na świecie, m.in. w Los Angels czy w Paryżu. Gabaryty przestrzeni są imponujące, kompletujemy też sprzęt, który nie powinien budzić zastrzeżeń nawet największych muzycznych sław. Wnętrze olsztyńskiej sceny jazzowej sprzyja też łączeniu dyscyplin artystycznych. Pokrewność między muzyką i malarstwem polega na tym, że są mierzone w częstotliwościach: muzyka w hercach, a kolory w terahercach. I wielu artystów ma potrzebę, aby łączyć w swojej twórczości te dwie dziedziny.
Rozmawiała: Beata Waś
Obraz: Marta Sośnicka, arch. prywatne MARY RUMI