BEZ TYTUŁU

CZYLI O TYTUŁACH KSIĄŻEK NAJBARDZIEJ UTYTUŁOWANYCH PISARZY WARMII I MAZUR.

 

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

O JĘZYKU, ZĘBACH, W KTÓRYCH WARTO POWIERCIĆ I NIEUDACZNIKACH RATUJĄCYCH ŚWIAT. WRAZ Z JOANNĄ WILENGOWSKĄ, AUTORKĄ PRZEWROTNEJ POWIEŚCI „ZĘBY”, WGRYZAMY SIĘ W LITERATURĘ ORAZ WSPÓŁCZESNĄ RZECZYWISTOŚĆ WARMII, MAZUR I RESZTY KOSMOSU.

 

MADE IN: Przyznaj się, do kiedy miałaś mleczaki?

Joanna Wilengowska: Ja nadal je mam!

 

To inaczej niż Marta, bohaterka „Zębów”. Od początku było jasne, że tytułowe zęby będą kanwą tekstu?

Tak, uznałam, że mleczaki to dobra metafora niedojrzałości, a właściwie tego, że dojrzałości w dzisiejszych czasach nie można osiągnąć. To zadanie ponad nasze siły, ponieważ wszystko – zwłaszcza pop kultura – sprzysięga się przeciwko nam. Bohaterka powieści nie jest mną, muszę to od razu zaznaczyć. Spotyka się z facetem, którego nie znam. (śmiech) Natomiast wszystkie wizyty dentystyczne są prawdziwe – do czasu, kiedy Marta zakłada sobie implanty. Ja mleczaki wciąż prezentuję światu.

 

Często grasz Gombrowiczem, już od pierwszych słów powieści. Siedząc w fotelu dentystycznym, rozmyślałaś np. o jego powieści „Kosmos”?!

Moja wcześniejsza książka („Japońska wioska”) była prozą poetycką. Chciałam, by druga powieść była mniej hermetyczna, z duchem narracji. A Gombrowicz pojawił się, bo razem z Schulzem i Lemem tworzy moją świętą trójcę pisarzy polskich. Uwielbiam ich i na pewno jestem nimi skażona.

 

Temat literacki „Zębów” budzi również skojarzenie z „Kronosem” Gombrowicza, ale ten dziennik ciała i drobiazgów codzienności został wydany siedem lat po twojej książce…

Może to prekognicja. (śmiech) Ciało jest nam najbliższe, stąd – jak myślę – ta cielesność. To nasz pojazd, którym poruszamy się po świecie i system nadawczo-odbiorczy do komunikacji z ludźmi. To wszystko, co mamy. W nim prawdopodobnie mieszka dusza, ale ciało istnieje na pewno, czasem cholernie boli. Bolą nas zęby, przemijanie, to, że ciało jest śmiertelne. Bohaterka istnieje w świecie powieści również przez mikroświat drobnych spostrzeżeń. To nie jest historia przez duże H, ale w taki sposób rozgrywa się przecież nasze życie – istniejemy drobiazgami.

 

pisarka 3

 

W polskiej kulturze mamy mnóstwo przykładów polonistów-nieudaczników („Czwarte niebo” Sieniewicza czy „Dzień świra”). To stereotyp czy już swego rodzaju topos?

Marta to rzeczywiście taka oferma. Ale humaniści są niezbędni. Powinniśmy hołubić każdego, kto ma taki umysł, że może nam tłumaczyć ten świat, np. co jest naprawdę napisane w umowie, dlaczego jeden kraj napadł na drugi i czy nasze życie ma sens. Wierzę, że najpóźniej pojutrze świat to zauważy! Bo nie możemy tylko oddychać, jeść i wydalać. Potrzeba nam czegoś więcej. Jedni znajdują to w religii, gdzie są dogmaty, inni w sztuce, gdzie jest dyskusja.

 

Jakie było życie humanistyczne Olsztyna początku lat 90. – czasu studiów twoich i Marty?

To był czas intelektualnego fermentu, z którego wyrosło moje pisarstwo. Wiele rzeczy działo się w sposób zupełnie dziki, a w związku z tym autentyczny. Gdzieś na pograniczu uczelni i knajpy. Z tego też wyrósł „Portret”, czyli pismo, wobec którego czuję ogromną wdzięczność. Tworzył je m.in. Mariusz Sieniewicz, osoby zajmujące się literaturą, teatrem, muzyką. Interdyscyplinarny ruch, o który Olsztyn jest uboższy. Być może są inne środowiska, ale właśnie tego mi brak.

 

Zęby” wyszły dokładnie 10 lat temu. Myślisz, że trzydziestolatkowie zawieszeni między dzieciństwem a dorosłością to temat aktualny?

Dzisiejsi trzydziestolatkowie są jeszcze bardziej dziecinni. Są infantylni i się z tym nie kryją, dlatego przestało to być tematem. Wystarczy spojrzeć, jak się ubieramy. Wszyscy stajemy się trochę…

 

Młodsi?

Głupsi! Ale to nie jest chyba nasza wina. To świat stał się tak skomplikowany, że nie jesteśmy w stanie go ogarnąć. Nasza bezradność wobec świata objawia się niedojrzałością. Dlatego wiele osób przyjmuje łopatologiczne ideologie – proste wytłumaczenia kuszą.

 

Ten natłok informacyjny współczesnego świata, który odczuwa powieściowa Marta, wynika po trosze z twojego zawodu?

Książka powstawała w pierwszych latach mojej pracy dziennikarskiej. Wówczas musiałam się nauczyć, jak czytać świat, by przekazać go innym – tak, by było to zrozumiałe. Muszę upraszczać, ale treściwy komunikat też jest sztuką. I kondensując informacje dopiero widzi się, jak bardzo mamy uszy pozatykane wszechobecnym bełkotem.

 

Ten stan odzwierciedla się też w sposobie narracji, języku skoncentrowanym na własnym ja.

Myślę, że ta powieść przede wszystkim istnieje językiem, w sposób lingwistyczny, jako słowotok głównej bohaterki. Marta uprawia gimnastykę językową, jej mowa jest pełna ozdobników, taki współczesny  barok. To mój naturalny sposób mówienia… (wybucha śmiechem) Książka początkowo była dłuższa. Przeszłam bolesny proces weryfikacji, wiele zostało przesunięte w inne miejsce, tak by narracja się zapętlała. I pracowałam nad językiem. Nie lubię przezroczystego języka w literaturze, jest jak liofilizowana żywność. Ja chcę, żeby był żywym mięsem, żeby drgał. Nawet jeśli graniczy to z kiczem.

 

pisarka 1

 

Czytając „Zęby”, można zwiedzać Olsztyn początku lat 90. i aż do 2004 roku. Martę miasto pociąga i jednocześnie odrzuca.

To chyba też pożyczone z mojego życia. Ja darzę Olsztyn wielką ambiwalencją. Kocham to miasto, jestem rodowitą Warmiaczką, co ma dla mnie ogromne znaczenie, czuję się tu jak na swoich włościach. Z drugiej strony widzę rzeczy, które mnie irytują, najbardziej ubywanie przyrody na rzecz ekspansji miasta. Coraz bardziej przezroczyste lasy wokół Olsztyna – to boli.

 

Przewidujesz ciąg dalszy „Zębów”?

„Sztuczna szczęka”? (odpala ze śmiechem) Nie, to zamknięta historia. W tych zębach już wiercić nie będę.

 

Rozmawiała: Katarzyna Sosnowska-Rama

Obraz: Michał Bartoszewicz

 

Joanna Wilengowska – pisarka, polonistka, dziennikarka olsztyńskiego ośrodka TVP3 i urodzona Warmiaczka. Na płaszczyźnie słowa – współtwórczyni i redaktorka czasopisma literacko-kulturalnego „Portret” (1995-2002), autorka powieści „Japońska wioska” (1999) oraz „Zęby” (2006), za którą otrzymała literacką nagrodę Wawrzyn Czytelników. Jej twórczość zaliczana jest do tzw. Prozy Północy. Na wizji od wielu lat znana jako „pani od kultury” – redaktorka i prowadząca programu „Informacje kulturalne” oraz „BOOKRIDERS. Kulturalne jazdy z Warmii i Mazur”, za które była wielokrotnie wyróżniana, m.in. Odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej.

 

Partnerami cyklu „Bez tytułu” są:

Lions Gallery, galeria sztuki zlokalizowana na szczycie pasywnego apartamentowca Łyna Park przy ul. Grunwaldzkiej 4a w Olsztynie. Miejsce z niepowtarzalnym widokiem na dzieła artystyczne, użytkowe i panoramę miasta. www.galeria-lions.pl

Suszek Design Formy Niebywałe, olsztyńska pracownia projektowa mebli. Łączy rzemieślniczy proces produkcji z nowoczesnym, unikatowym stylem, tradycję regionu ze światowym designem. Jest założycielem Fundacji Formwell, promotorem sztuki, designu i architektury. www.suszek.pl