Po co „Hołek” przed dakarem gra na komputerze i strzela z łuku? O kulisach pracy nad mentalnością zawodnika rozmawiamy z Dariuszem Nowickim, psychologiem sportowym Krzysztofa Hołowczyca.
 
Olsztynianin Dariusz Nowicki jest licencjonowanym psychologiem sportu klasy mistrzowskiej. Już trzy lata po studiach, w 1988 roku przygotował na olimpiadę w Seulu reprezentację judo i zapaśników. Był psychologiem m.in. Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej w Atenach 2004. Sam był utytułowanym zawodnikiem judo i taekwondo (mistrz Polski). Po zakończeniu kariery zadebiutował jako sędzia taekwondo. Był trenerem kadry narodowej taekwondo olimpijskiego w latach 2009-10. Jako psycholog związany z takimi nazwiskami jak Hołowczyc, Szpilka, Legień, Nastula, Kusznierewicz, Korzeniowski, Błaszczyk, Włodarczyk.
 
Made in: Raczej nie jeździsz z „Hołkiem” na Dakar?
Dariusz Nowicki: Raz się wybrałem, ale akurat Dakar… odwołali. Ten ostatni afrykański z którego zrezygnowano ze względów bezpieczeństwa.
 
I co mówisz w momentach, kiedy zawodnik rwie się do walki, a impreza jest odwołana? Że ma rozładować emocje na bungee?
Że jeśli na coś nie ma się wpływu, trzeba się zdystansować i szukać innych korzyści tej sytuacji. Wysyłam na spotkanie z rodziną. Równoważy wiele zawodów natury sportowej.
 
Po co sportowcowi psycholog?
Jest kolejnym trenerem, który przygotowuje do startów, kimś w rodzaju asystenta do spraw treningu mentalnego. Potrzebny jest tam, gdzie ludzie muszą optymalnie pracować w trudnych, stresujących warunkach. Ale często i trener główny jest też dobrym psychologiem, jak np. trener bokserski Fiodor Łapin. Między rundami, patrząc z boku, widać jakby pozornie z nerwów walnął boksera w twarz. Tak właśnie wygląda interwencja psychologiczna, która ma na celu wyrwanie zawodnika z kręgu nadmiernych emocji i przestawienie go na świeże myślenie i odbiór informacji, które za chwilę dostanie od trenera. Widocznie w tym przypadku, tylko w ten sposób szkoleniowiec mógł przywrócić boksera na ścieżkę prowadzącą do zwycięstwa.
 
„Hołek” zwykle dzwoni z Dakaru?
Do mnie? Nie ma takiej potrzeby. On jest silny psychicznie i nad tą cechą u niego nie trzeba pracować. Za to pracujemy nad umiejętnościami, które potrzebne są każdemu człowiekowi funkcjonującemu w ekstremalnych warunkach, gdzie bardzo dobry poziom koncentracji już nie wystarcza. Bo potrzeba superkoncentracji. Jej utrata może oznaczać błąd i koniec jazdy. No i taki zawodnik potrzebuje większej niż przeciętna, umiejętności regeneracji.
 
Jak to się robi?
Każdy, kiedy już zaśnie, regeneruje się w sposób naturalny. Ale kiedy nie można zasnąć, trzeba sięgnąć po strategie relaksacyjne bazujące na świadomym napinaniu i rozluźnianiu mięśni, z akcentem na rozluźnianie. Docieramy wówczas do układu nerwowego przez bodźce zewnętrzne, więc siłą rzeczy rozluźniamy go. Drugi kierunek, to praca przez oddech i kontrolę tętna. Kolejny element – korzystanie z wyobrażeń. Trzeba zbudować w swojej głowie np. obraz miejsc, które kojarzą nam się z relaksem. Wtedy zamykasz oczy, uciekasz w wyobraźnię i nie myślisz w jak paskudnych warunkach przyszło ci wypoczywać. No i do tego ważne techniki, choć niepozorne, jak użycie muzyki i filmu. Na Dakar trzeba wziąć muzykę, która wycisza i filmy, które budują odpowiednie nastawienie. Ale o repertuar musiałbyś zapytać Krzyśka.
 
Jak podtrzymać tę superkoncentrację?
Trenujemy ją wykorzystując gry komputerowe. Każda gra sprawnościowa wpływa na spostrzegawczość, koncentrację i decyzyjność. Testy wykazują, że dwa tygodnie pracy na odpowiednio dobranych grach, przy trzech półgodzinnych sesjach w tygodniu, już dają statystyczną różnicę w poziomie parametrów psychomotorycznych zawodnika.
 
To są gry związane z uprawianą dyscypliną?
Nie. Tu chodzi o same procesy funkcjonowania mózgu, a nie specyfikę dyscypliny. Oczywiście można je dostosowywać do realiów dyscypliny, np. u boksera robimy rundy jak w walce – trzy minuty koncentracji i minuta przerwy. I tak w kółko. Jeśli chodzi o spostrzegawczość i podejmowanie decyzji, boks od jazdy rajdowej niewiele się różni. Oczywiście, są olbrzymie różnice w charakterystyce wysiłku, bo tu jest 500 km odcinka, a tam trzy minuty rundy. Ale gdy trenujemy samą umiejętność koncentrowania się, to specyfika ćwiczeń jest zbliżona.
 
Rozumiem, że Hołek nie siedzi pięć godzin z grą.
No właśnie, nie da się być skoncentrowanych przez pięć godzin. Wracamy więc do podstaw, czyli relaksu. Koncentracja jest takim procesem psychicznym, który pochłania bardzo dużo energii. Trzeba więc umieć znaleźć sytuacje, kiedy po skoncentrowaniu się, można z tym skupieniem zejść niżej, dać moment na regenerację. To falowy proces. Jeśli momentów wyluzowania nie będzie, wcześniej czy później nastąpi załamanie koncentracji uwagi.
 
„Hołek” kilka razy płakał na rajdach, kiedy wiedział, że dalej nie pojedzie.
Przecież jesteśmy ludźmi. Jeśli ujście emocji nie ma wpływu na efektywność, to dlaczego je blokować? Skoro jest koniec rajdu, to dalej nie jadę i mogę rozładować napięcie. Dokonać oczyszczenia. Ta kontrola emocji potrzebna jest wtedy, gdy jest się w trakcie gry, walki o zwycięstwo.
 
I gdy zdarza się awaria.
Tak, bo jeśli wtedy zacznę się miotać z wściekłości, to nie zdiagnozuję prawidłowo tej awarii, do czego przecież potrzebny jest spokój i kontrola emocji. Trenujemy takie kryzysowe sytuacje. W głowie zakodowany jest schemat działania: wyciszenie, przyjrzenie się sytuacji na spokojnie, podjęcie właściwej decyzji i działanie.
 
„Hołek” opowiadał, że na treningach serwowano im… strzelanie z łuku.
Rewelacyjna sprawa! Tam przecież jest koordynacja ruchów, napięć i rozluźnień, kontrola oddechu, utrzymanie koncentracji, przewidywalność parametrów ruchowych, uwzględniających trajektorię lotu strzały – kolosalna ilość elementów, które powodują umiejętność radzenia sobie ze stresem, kształtują kontrolę emocji, ruchu i umysłu w trudnych sytuacjach.
 
„Hołek” podkreśla, że sportowiec musi mieć w sobie przekonanie, że jest najlepszy i wszystkim dokopie.
I on właśnie jest takim wierzącym w swój sukces wojownikiem.
 
Rozmawiacie czasem o śmierci?
Nie było takiej potrzeby.
 
Jechałeś z nim w rajdówce, by zobaczyć z czym masz do czynienia?
Nie, wystarczyło mi, że widziałem z kamery pokładowej jak pracuje za kierownicą. Ale w cywilu jeździliśmy razem po Portugalii i było nawet zabawnie. „Hołek” wyjął nawigację z wbudowaną Automapą i prowadził nas jego głos, a on dodawał jeszcze swoje komentarze.
 
Rozmawiał: Rafał Radzymiński
Obraz: Joanna Barchetto