Prawdziwy mężczyzna musi pachnieć cygarem, whisky i koniem. I raz w życiu kupić Jeepa.

Na ten dźwięk silnika wziąłbym ostatni przyznany mi w życiu kredyt. Nowa 3,2-litrowa V-szóstka łechce moje trzewia i uszy w równych proporcjach. Jeśli amerykańskie samochody kojarzyły się komuś z męskim dźwiękiem, benzynowy Jeep Cherokee sięga do tradycji pełną skalą głosu. Gdy prawą stopę potraktujesz niczym batutę, energiczniejsze ruchy odwzajemniać się będą natychmiastową arią 272 koni. Kawał roboty wykonują wówczas i te grubaśne oparcia foteli. Trzymają w kleszczach tułów, bo dziewięciostopniowy automat zrzuca biegi do takiego przełożenia, które wyrywa Cherokee jakby to piórko, a nie dwutonowe cielsko było.
Jeep to marka budząca równie jednoznaczne skojarzenia co Coca-Cola czy Adidas. Jeepa nie pomylisz z niczym innym, co cywilizacja wsadziła na koła. DNA marki jest pielęgnowane z równą starannością co wiekowe trawniki pod pałacem arangielskiej królowej. Te dyskretne przetłoczenia „since 1941″ przypominają o tradycji. I korzeniach. Protoplasta Jeepa pomógł wygrać wojnę. Prosty i niezawodny twardziel drzemie w nazwie marki po dziś. Do dzisiaj też przetrwała kultowa atrapa z siedmioma pionowymi wlotami powietrza. Styliści Cherokee uzbroili frontową partię nadwozia w groźne ślepia, które budzą skojarzenia z przenikliwym spojrzeniem czającej się do ataku kobry.

Cherokee, choć bardziej budzi skojarzenia z mocarną wizytówką biznesmena, lubi poszwędać się z dala od cywilizacji. Ma ku temu fabryczne argumenty. Jeepów nie robi się bowiem na bulwar do straszenia spacerowiczów. Jeep ma napęd terenówki. Zawsze najlepszy. Te opcje trybów jego pracy to nie jest bajer z folderu. Snow/sand/mud faktycznie odzwierciedlają teren, do którego czuwający nad całością system Select-Terrain dostosowuje 12 różnych systemów do jak najwydajniejszej pracy. W najbardziej męskiej odmianie Trailhawk Cherokee ma na kokpicie jeszcze jedno ważne ustawienie: rock. Tak, tak, skały się będą kłaniały.

A teraz chwila szczerości. Otóż pamiętam Jeepy sprzed lat. Niezmordowane w terenie, ale równie nieporywające we wnętrzu. Kabiny miały urodę kwadratowych wieżowców, czego europejski esteta nie mógł pojąć. Szczęśliwie rękę po amerykańskiego giganta wyciągnął Fiat. Czytaj: kuźnia stylu. Sergio Marchionne, który jest autorem fuzji dwóch koncernów, osobiście dopilnował, by jakość Jeepów zaskoczyła stary kontynent równie mocno jak niegdyś te niezniszczalne napędy.
Za chwilę oddam Cherokee. Siedzę w topowej odmianie Limited. Jest wszystko, co wygodni Amerykanie mogliby do życia wymyśleć. Jest też wszystko, co wymyślili do tej pory inżynierowie od bezpieczeństwa. Hmm… ten dźwięk.
Jutro ma przyjść decyzja z banku.

Tekst: Rafał Radzymiński
Obraz: Joanna Barchetto