JEŚLI DO TEGO NAZWISKA MOŻNA BY PRZYPISAĆ JAKIKOLWIEK MOTOCYKL ŚWIATA, TO MUSI TO BYĆ HARLEY. O PASJI DO DWÓCH KÓŁEK, ALE I STRACHU PRZED NIMI, ROZMAWIAMY Z HANNĄ ŚLESZYŃSKĄ*.

MADE IN: Przyznam, że marzyła mi się rozmowa na tematy motocyklowe z temperamentną babką.

Hanna Śleszyńska: (śmiech) Tylko szkoda, że w tym temacie właściwie nie sprawdziłam się jeszcze jako kierowca. Ale zapał był.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

A skąd on się wziął?

Mój facet kupił sobie Harleya i uważał, że największym prezentem, jaki mi zrobi, to będzie wykupienie kursu na prawo jazdy na motocykl. Grzecznie zapisałam się i zdałam egzamin. Byłam napalona na jazdę. Ale jak się od razu nie kupi własnego motocykla, to tak to wychodzi.

A Harley partnera?

V-Rod Muscle – za ciężki dla mnie.

Znajomi mi mówią, żebym na skuter wsiadła, a ja im, że nie po to robiłam prawo jazdy na motocykl, żeby jeździć na skuterze. Choć swoją drogą na miejskie jeżdżenie jest prostszy i łatwiejszy, ale jednak to by było trochę jak zdrada…

Za którym razem zdała pani egzamin?

Za drugim. Na manewrach oblałam podjeżdżanie pod górę, mimo że miałam to wyćwiczone. Zgasł mi motocykl przy pierwszej próbie, potem druga i do widzenia. Bałam się ósemek na placu, ale wytrenowałam je i poszło dobrze. A z tym ruszaniem pod górkę? Tuż przed egzaminem ćwiczyłam na Hondzie 250, w której lekko dodawało się gazu i jechała, a na egzaminie, chyba ze strachu wybrałam Hondę 125 i jak jej się lekko dodawało gazu, to zwyczajnie gasła.

W jakim stanie używalności jest pani prawo jazdy na motocykl?

Myślę, że trochę sprawiam zawód jako samodzielny kierowca. Ale jak się zrobi uprawnienia i jakiś czas nie jeździ, to się pojawia blokada. Ja z kolei jestem na tyle odpowiedzialna, że chyba musiałabym teraz dobrać jakieś doszkalanie.

Słowo „odpowiedzialna” ucieszyło mnie, bo sama przyznaje pani, że jest chodzącym ADHD, a to nie jest dobra cecha, kiedy między nogami ma się motocykl.

Do tematu motocykla trzeba podchodzić poważnie, bo cena, jaką się płaci za błędy, jest ogromna. Tuż po tym, jak zdałam egzamin, pożyczyłam od kolegi Triumpha. Miałam na nim nieprzyjemną sytuację, przez tramwaj, który mnie wystraszył na skrzyżowaniu w Warszawie. Wiedziałam, że na złym pasie się ustawiłam i kiedy już zdecydowałam się ruszyć, motorniczy zaczął mi dzwonić za plecami. Wystraszyłam się, natychmiast zahamowałam, motocykl uciekł mi na bok, udało mi się złapać go nad ziemią, ale nadwyrężyłam sobie kręgosłup. Takie sytuacje hamują mój zapał, bo jednak ważna jest dla mnie moja kondycja na scenie. Więc z rozsądku odstawiłam motocykl na bok. I mam teraz takie rozdwojenie, bo kręci mnie ten temat, oglądam się za każdym Harleyem. A jestem tak wyczulona na jego dźwięk, że jak mój Jacek przyjeżdża do mnie na działkę na wieś, to słyszę go już kilka kilometrów wcześniej. Ja nawet jak samochodem jadę, to rozglądam się, kto koło mnie jakim motocyklem stoi. Wiem jaka to frajda. Sezon się zaczął, więc już z nostalgią patrzę na te skóry.

Ostatnio Jacek napomknął, że szykuje się wyprawa motocyklowa do Argentyny i na Kubę. Niektórzy się dziwią, uważają, że to zbyt niebezpieczne. Ale jak w ub. roku byliśmy na greckiej wyspie, to o drzwi w łazience złamałam sobie mały palec u nogi. Więc wcale nie trzeba jeździć na motocyklu, by zrobić sobie krzywdę.

Pasuje mi ten styl i na pewno w przyszłości nie widzę siebie wypoczywającej w kurorcie na leżaku, ale w podróży z miejsca na miejsce, oglądając co się da. Inne zwiedzane świata z tego siodełka, nawet za plecami faceta. Jak się jedzie przez Prowansję, to pachnie tymianek i lawenda, inaczej się odbiera świat. To jest poznawanie, nie to luksusowe, ale właśnie czysto turystyczne.

Na pierwszą naszą wyprawę, bez większego przygotowania, sami pojechaliśmy na dwa tygodnie do Norwegii.

Nie do końca jestem sobie w stanie wyobrazić, jak kobieta pakuje się na dwa tygodnie do Norwegii, jadąc motocyklem?

Oczywiście nie było żadnej sukienki. Kiedy pod koniec wyprawy patrzyłam na kobiety chodzące w sukienkach, to jednak im tego zazdrościłam. Mówiłam sobie: Boże, ja już nie czuję się kobietą, tylko takim rycerzem w zbroi.

Wszędzie, gdzie się człowiek nie ruszy, to z tą ciężką kurtką i kaskiem. I tak trafiliśmy na zaskakująco piękną pogodę, bo np. w Bergen pada przez trzy czwarte roku. Jest tam nawet takie powiedzenie, że jak koń widzi człowieka bez parasola, to się płoszy.

Po Warmii i Mazurach już jeździliście? Piękne tereny na motocykl.

No właśnie wiem! Tym bardziej, że mam w Olsztynie bliską rodzinę. Niestety, wpadam tu głównie jak gram, ostatnio w wakacje, gdy kręciliśmy sceny do serialu „Blondynka”.

W „Blondynce” też jest pani motocyklowa rola, z WSK-ką.

W pierwszej serii „Blondynki” wozili mnie na lawecie, udając, że jeżdżę naprawdę. W drugiej serii miałam trenera – kaskadera, który przywiózł specjalnie dla mnie Junaka i nawet sobie trochę nim pojeździłam. Potem motocykla w ogóle nie było, a w kolejnej serii pojawiła się WSK-a, która wiecznie miała humory, bo albo zapalała, albo nie zapalała. Chyba ze dwa razy nią przejechałam i udało mi się odpalić ją z kopniaka. W lecie znowu kręcimy kolejną serię, więc jeszcze mam szansę.

Podsumowując, bardziej jestem partnerką motocyklisty i nie będę tu kitować, że jeżdżę na motocyklu. Niech pan napisze, że tęsknoty motocyklowe są rozbudzone, świadomie przystopowałam z obaw zawodowych, ale towarzysko we mnie to tkwi i będę kontynuować.

Podamy to z lekkim przymróżeniem oka.

No właśnie, żeby nie było, że się sadzę na jakąś doświadczoną „harleyówę”.

Rozmawiał na schodach przy ul. Dąbrowszczaków 14 w Olsztynie
(w niedzielę 23 kwietnia o godz. 14 przy temperaturze 10 stopni):
Rafał Radzymiński, obraz: Michał Bartoszewicz

* Hanna Śleszyńska – aktorka teatralna i filmowa obdarzona wielką siłą głosu oraz talentem, z którym świetnie czuje się zarówno w rolach dramatycznych, komediowych, jak i musicalowych. Grane przez nią postaci wnoszą zwykle spory ładunek emocji i charakteru. Wielokrotnie nagradzana jako Najlepsza Aktorka Komediowa. Nagrodzona też za niezwykle ciepły, zabawny i prawdziwy obraz współczesnej kobiety w monodramie „Kobieta pierwotna”, z którym 23 kwietnia wystąpiła w olsztyńskim Auditorium Maximum.