LATO, PLENER, MUZYKA… A GDYBY TAK COFNĄĆ SIĘ DO CZASÓW, KIEDY NA KONCERTACH NIE ROBILIŚMY SOBIE SELFIE I PUBLICZNOŚCI NIE ODGRADZAŁ OD SCENY MUR OCHRONIARZY? – O ULICZNE WYSTĘPY Z TĘSKNOTĄ PYTA TOMASZ BIELEWSKI*.
Zamarzył mi się festiwal alternatywny, promujący artystów gotowych na bliski kontakt z publicznością. Tworzących w domowym zaciszu, niesponsorowanych przez koncerny. Rzucony Miejskiemu Ośrodkowi Kultury pomysł zaskoczył. Slow Life Music Festival stał się częścią Olsztyńskiego Lata Artystycznego. Oprócz artystów z nurtu szeroko pojętej alternatywy i singer-songwritingu przypomni, że warto w życiu zwolnić. Poza głównymi koncertami, odbywającymi się w Amfiteatrze im. Czesława Niemena, muzycy występują również w otwartej przestrzeni miasta: od parków, przez wąskie uliczki starówki, do innych, równie urokliwych zaułków miasta. Udowadniają, że nie potrzeba wielkich scen, nagłośnienia i efektów, by zagrać świetny koncert. To swoisty ukłon w stronę występów ulicznych (z ang. busking), tak popularnych na całym świecie. Bo czy w odbiorze muzyki na żywo jest coś lepszego od możliwości bliskiego obcowania z artystą, siedząc z nim na jednej ławce i mając go na wyciągnięcie ręki? Chyba tylko możliwość przeniesienia się z nim na koc i kontynuowanie sjesty w piknikowym klimacie. Mamy nadzieję, że taka forma występów zagości tu na stałe – plenerów godnych pozazdroszczenia, klimatycznych kamienic czy podwórek mamy aż nadto. Weźmy tylko przykład z Ani Brody, która na olsztyńskim Zatorzu gra dla sąsiadów, a jej uliczne koncerty na śpiew i cymbały przyciągają coraz więcej gapiów, integrują lokalną społeczność.

Na starówce stale widuje się ulicznych grajków. Czasem ktoś przystanie, ale zazwyczaj mijani są z obojętnością. Szkoda nam czasu? Złotówki? Wstydzimy się interakcji? W tłumie pewnie jest raźniej, ale za to jesteśmy widzem anonimowym, nie mamy szans na kontakt z wykonawcą. A chciałoby się czasem wymienić myślami, zrecenzować, przybić „piątkę”.

Wiele lokali nie organizuje występów na żywo, a te, które zaryzykują, dokładają do interesu. Ale z drugiej strony są na rynku dziesiątki artystów, którzy wręcz palą się do zaprezentowania swojej twórczości. Ich zarobkiem jest satysfakcja i uprawianie pasji. Wśród nich nierzadko kryją się perełki, wyłowione właśnie dlatego, że ktoś dał im szansę.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Niech pokłosiem Slow Life Music Festival będzie większa ilość olsztyńskich buskerów. Po Olsztyńskich Nocach Bluesowych niech częściej wybrzmiewa taka muzyka w lokalach, a jazz nie będzie kojarzony z czymś nudnym, przeznaczonym głownie dla intelektualnej niszy.

Czy naprawdę potrzebujemy aktualizowanych co chwila statusów na Facebooku, selfie spod sceny, dziesiątek hashtagów i lajków? Tak szczerze: ile razy wróciliśmy do tych zdjęć i filmików robionych telefonem? Może warto w pełni skupić się na tym, co chcą przekazać nam artyści. Posłuchać tekstów piosenek, wsłuchać się w dźwięki, postarać się wyłapać drobne smaczki w tle, zwrócić uwagę na otoczenie, ludzi wokół nas, ich emocje. Nie będziemy już mieli okazji przeżyć drugi takiego samego koncertu, więc zamiast zapisywać wszystko na kartach pamięci, po prostu zachowajmy te chwile w środku siebie. Fryderyk Nietzsche napisał kiedyś, że życie bez muzyki byłoby pomyłką. Układajmy zatem nasz życiowy soundtrack nie tylko ze smakiem, ale z naciskiem na „tu i teraz”.
* Tomasz Bielewski – giżycczanin zamieszkały w Olsztynie, twórca bloga Brodata Muzyka (brodatamuzyka.blogspot.com). Miłośnik natury i fanatyk muzyki. Za niektórymi wykonawcami zjechał pół Europy. Fotografuje i opisuje artystów, recenzuje płyty, łapie chwile.