STRONY INTERNETOWE, BRENDING, HOSTING, IT, SKOMPLIKOWANE SYSTEMY I GRAFIKA, CZYLI WSZYSTKO TO, BEZ CZEGO NIE BĘDZIE HULAĆ NOWOCZESNA FIRMA. TO ICH PIERWSZY ŻYWIOŁ. NA DRUGI SKŁADAJĄ SIĘ: MOTYWACJA, POMOC I SPORT. W PIERWSZYM SAMI OSIĄGNĘLI MISTRZOWSKI POZIOM, DRUGIM ZARAŻAJĄ INNYCH. JAK ŁĄCZY PASJE AGENCJA INTERAKTYWNA ARTNEO?

 artneo 3      artneo 4

Nazwa powstała na samym początku i sygnuje ich już 14 rok. Nigdy nie dorabiali jej głębszego znaczenia (pewnie dlatego, że robili akurat brending dla kogoś innego), więc może my spróbujmy. „Neo” znaczy nowy. To kwintesencja ich branży: kompleksowe tworzenie nowoczesnych stron internetowych, systemów dedykowanych oraz tożsamości marki, hosting, obsługa IT czy projektowanie graficzne – wystarczy tych kilka haseł, by przyprawić o zawrót głowy informatycznego i marketingowego laika.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Do tego dodajmy przedrostek „art” – czyli sztukę. Sztukę wyrośnięcia z małego pokoiku do ogólnopolskiej firmy z siedzibą w olsztyńskiej Dolinie Krzemowej? Realizowania zleceń podobno niemożliwych? Czy może wzajemnego napędzania się działań firmowych, sportowych i charytatywnych? Tu nie trzeba wybierać żadnej z opcji – Agencja Interaktywna Artneo łączy je wszystkie. I to dopiero jest sztuka.

– Znamy się od podstawówki, od początku Artneo działamy we dwóch. A dwóch dobrych wspólników, którzy się uzupełniają, to wielokrotna moc, pomysły i łatwiejsze wykonanie – zaczyna Wojtek Suchowiecki, a Arek Drohomirecki dopowiada: – Ja zawsze stawiałem na rozwój, nawet kosztem mniejszych zarobków. Wojtek miał dobre kontakty. To się sprawdziło.

– Jesteśmy jak serce i rozum – dorzuca ze śmiechem ten pierwszy.

Kiedy skończyli studia – Arek finanse i bankowość, Wojtek elektronikę i telekomunikację – Artneo już od roku się rozkręcało, ale każdy z nich miał też swoją pracę. Nadszedł moment, w którym trudno było już to połączyć, stanęli więc przed wyborem: przydomowy garaż czy wynajem biura? Wybrali mały pokoik, zatrudnili pierwszego grafika, niedługo później programistę. – Zlecenia były coraz bardziej wymagające, sami nie mogliśmy już tego dźwignąć – wspomina Wojtek.

Ale w dźwiganiu są naprawdę nieźli. Kiedy 12 lat temu (w erze bez powszechnie dostępnych przenośnych komputerów) mieli pokazać klientowi projekt, to wieźli autobusem laptop pożyczony na moment z pracowni UWM. Kiedy trzeba było polecić kogoś od hostingu czy monitoringu, to sami podejmowali wyzwanie. Nie raz zarwali nockę, bo np. skanowali katalogi ślubne skanerem a4 (Wojtek) lub brawurowo zdobywali znaczących klientów (Arek, który musiał nagle wymienić pamięć w komputerze potężnej firmy). Choć zaczynali od tworzenia stron internetowych, to dziś równie sprawnie tworzą brendy. – Potrafiliśmy sobie poradzić, mimo że nie mieliśmy sprzętu, więc dziś pokazujemy pracownikom i klientom, że nie ma tematów do niepokonania – podsumowują. – Dlatego wielu klientów jest z nami od samego początku, ich firmy rosły razem z naszą.

Dziś 20-osobowy zespół Artneo zbiera się na burze mózgów w Olsztyńskim Parku Naukowo-Technologicznym. Wojtek i Arek na każdym kroku podkreślają: nasza siła to zgrany zespół,  #ArtneoTeam. To oni realizują zlecenia dla kluczowych firm i instytucji z całej Polski i Świata: Subaru, Nissan, Renault, KTM, Yamaha i Suzuki, National Geographic i PTTK, Ducati czy Triumph.

– Niedługo zaczniemy współpracę z pewną firmą ze Stanów. Nie mogą wyjść z podziwu, że jesteśmy tak wszechstronni. W USA to niespotykane: tam jedna osoba umie kłaść kafelki, a druga fugi, bo już całego remontu nie zrobi – obrazuje Arek.

W ilość działań charytatywnych, które napędza Wojtek Suchowiecki, pewnie by Amerykanie nie uwierzyli. – Na działalność non-profit przestawiłem się jakieś cztery lata temu, kiedy zacząłem intensywnie uprawiać sport i poznałem ludzi, którzy zarazili mnie pomaganiem, zwłaszcza Marcina Koniecznego (MKON). To daje ogromnego kopa, gdy widzi się, że można komuś pomóc. Ze świetnymi kontaktami problemy zawodowe, których kiedyś bym się obawiał, rozwiązują się same podczas treningu. Klientów i nowych pracowników poznaję na zawodach. To wszystko się łączy, więc łatwiej się zorganizować. Wychodzi potrzeba i coś wymyślamy – tłumaczy Wojtek, jakby było to banalnie proste.

I tak działa w Fundacji Tri NEGU (Never Ever Give Up), wspiera i zrzesza zapalonych triathlonistów, współorganizuje zawody oraz akcje typu Dzieciaki na Kółkach – wypożyczanie specjalnych wózków biegowych dla dzieci, których rodzice chcą biegać i wrócić do formy. W Fundacji Niemaniemogę, wraz z MKONem i grupą przyjaciół, pozyskuje środki na stypendia dla zdolnych dzieciaków, a wszystkich innych motywuje do aktywności sportowej.

Wojtek założył też grupę Dobro Powraca. Skrzyknął ludzi (głównie sportu), chcących pomóc, gdy np. trzeba kupić rower dla nastolatka, który – mimo potrącenia – zatrzymał pijanego kierowcę. Pieniądze pojawiły się w niecałe dwie godziny.

– Mamy też Olsztyńskie Ustawki Biegowe, pomagamy potrzebującym rodzinom – uzupełnia i podkreśla: – Liczą się działania, nie znana nazwa. A i tak przed zawodami podchodzą do mnie ludzie, których nawet nie kojarzę, i gratulują. Czasem nie wiadomo, czy biec półmaraton czy porozmawiać? – żartuje.

Swoim zaangażowaniem zaraża współpracowników. Żeby nie zostawać w tyle, pogodzić życie rodzinne, firmowe i charytatywne, trening ma często już o 4.00-5.00 rano – półtorej godziny biegania lub „dobrego kręcenia” na kolarzówce. Teraz przygotowuje się do Ironmana, najbardziej prestiżowych zawodów triatlonowych na świecie. Pewnie – jak w innych sprawach – dopłynie, dojedzie i dobiegnie do wyznaczonego celu. I to w dobrym czasie – założył się o to z MKON-em ;).

Tekst: Katarzyna Sosnowska-Rama, obraz: archiwum Artneo

artneo 1