O pułapkach rynku żywności i rodzinnej pracy nad zmianą nawyków rozmawiamy z Martą Pawłowską, psychodietetyczką i coachem, od miesiąca związaną z Biurem Profilaktyki Zdrowotnej NFZ. W październiku poprowadzi w olsztyńskiej Kuźni Społecznej warsztaty dotyczące jedzenia emocjonalnego.
MADE IN: Co jest problemem dzisiejszego świata: jakoś, ilość czy nasz stosunek do żywności?
Marta Pawłowska: Świat cierpi na nadmiar, dwie osoby ze zbyt wysoką wagą przypadają na jednego głodującego. Współczesny człowiek nie jest ewolucyjnie przystosowany, aby spożywać żywność o takiej zawartości cukru, soli i tłuszczu, jaka jest dostępna na rynku. W dodatku w tak dużych opakowaniach i w niskiej cenie. Nie musimy już, wzorem przodków, zabiegać o jedzenie, łowić, zbierać, wykopywać.
Zbyt łatwo jest dzisiaj dostępne?
Nie potrafimy oprzeć się ilości bodźców, reklam – to tzw. marketing otyłości. Produkty puchną, a my razem z nimi. Coca-cola wielkości gaśnicy, batoniki XXL, „rodzinne” opakowania niezdrowych przekąsek, słodyczy. Nikt nie sprzedaje rodzinnych opakowań kaszy czy kapusty kiszonej. Chodzi o „smak błogości”, który tworzy triada: cukier, sól i tłuszcz. W połączeniu podkręcają smak tak, abyśmy nie mogli przestać jeść, a tym samym kupować. Najczęściej w stresie sięgamy po słodycze. Smak słodki poznajemy jako pierwszy w życiu – w wodach płodowych, mleku matki. I kojarzy nam się z poczuciem bezpieczeństwa.
Unikanie reklam pewnie nie wystarczy, aby zdrowo żyć.
Pracuję często z całymi rodzinami, bierzemy pod lupę nie tylko posiłki, ale styl życia, relacje. Najczęściej trafiają do mnie z otyłym dzieckiem. Ale to nie jest zepsuta zabawka, którą można naprawić. Dziecko nabywa swoje nawyki w rodzinie. Więc najpierw przyglądamy się jak ona funkcjonuje, jak wygląda rozkład dnia, czy jada się wspólnie posiłki, rozmawia czy raczej każdy patrzy w swój telefon. Według badań, mężczyzna podejmuje 250 decyzji jedzeniowych dziennie, kobieta 350. To decyzje nawykowe typu: ilość cukru do herbaty, rodzaj pieczywa. 70 proc. z nich kształtuje się do dziesiątego roku życia.
Od czego zacząć zmianę nawyków?
Poprzez ewolucję, a nie rewolucję. I z uwzględnieniem trybu życia. Np. zacząć od śniadania, przyjrzeć się przez kilka tygodni co nas syci, smakuje. Często nie jemy go w ogóle, za to pochłaniamy obiad dwa razy szybciej. Centrum nasycenia jest w mózgu, 20 minut od posiłku potrzebuje, aby tam dotrzeć, a my zdążymy się w międzyczasie zapchać. Bywa, że zaczynając pracę z podopiecznym, pracujemy nad oswojeniem kuchni, która kojarzy się np. z awanturami rodzinnymi. Zaburzenia jedzenia pokazują nasz stosunek do siebie i świata. Brniemy w szczegóły, znamy kaloryczność produktów, a nie przyglądamy się swoim emocjom.
Praca nad dietą to porządkowanie emocji?
Często słyszę: nie mam czasu na zmiany. A tu chodzi o to, aby przestać się siłować, tylko porządkować i odśmiecać naszą dietę. I zadbać o to, aby jedzenie nie było jedyną przyjemnością w naszym życiu. Zamiast sięgać po czekoladę, zróbmy kąpiel przy świecach czy maseczkę. Na warsztatach uczestnicy wypisują 30 niespożywczych rzeczy, które sprawiają im przyjemność. I mimo oporu, udaje się, przypominają sobie zagubione w codziennym biegu pasje, upodobania.
A często wśród przyjemności pojawia się alkohol?
Kilka lat temu był to problem głównie męski, teraz proporcje się odwróciły. Kobiety zamiast zajadać – zapijają stres, bo to mniej kalorii. A mężczyźni rekompensują sobie stres jedzeniem, aby bez kaca wstać do pracy. Generalnie dwie trzecie dorosłych krajów wysokorozwiniętych w sytuacjach stresu je za dużo, za mało, albo byle co. Przestaliśmy czerpać z jedzenia to co powinnyśmy. Coś nam poszło nie tak cywilizacyjnie. Głód stał się niemodny. A jedzenie to nagroda pocieszenia, kompensacja tego, czego nie mamy – sensu życia, rodziny. To głód emocjonalny, który zaspokajamy na fali złości, rozczarowania. Otyłość, bulimia, jadłowstręt, ortoreksja – to wszystko bierze się z kondycji psychofizycznej człowieka. Relacja z jedzeniem jest najważniejsza w życiu, kiedy ją uporządkujemy – prościej zarządza nam się resztą.
Rozmawiała: Beata Waś, obraz: Andrzej Kasprowicz