Koreańska marka SsangYong z dużą energią wkracza w nowy etap swojej 65-letniej historii w motoryzacji. I jeśli najnowszym modelem Korando ma kogoś wkurzyć, to konkurencję z popularnego rynku kompaktowych SUV-ów.

O SsangYong wszyscy pewnie słyszeli, ale głębszej identyfikacji, rozpoznawalności i świadomości marki – brak. A szkoda. Wielka szkoda. SsangYong to trzeci najmocniejszy gracz motoryzacyjny w Korei (auta do dzisiaj produkuje wyłącznie w Korei) i zarazem pierwszy producent aut w tym kraju. Od powstania w 1954 roku marka nastawiła się na typowe samochody użytkowe i terenowe. Od początku lat 60. produkowała auta na licencji Toyoty. Wypracowała też taką pozycję w branży, że dokładnie po dziesięciu latach od powstania, budowała w swoich fabrykach… Jeepy na zlecenie Amerykanów (pierwsze modele Korando z lat 80. powstaną na bazie Jeepa CJ-7 i staną się niezłym towarem eksportowym m.in. do Japonii). Kilka kolejnych przełomów sprawiło, że marka zaczęła przebijać się w stronę luksusowych SUV-ów. Pierwszym krokiem była współpraca z Mercedesem w 1991 roku. Alians dotyczył wspólnego opracowywania technologii, ale też korzystania z podzespołów niemieckiego producenta, konkretnie z modeli ML. Stąd opinia o solidnych terenówkach Musso i Rexton.

Ale też przyszła era aut z niezbyt rozumianym przez Europejczyków językiem stylistycznym. Technologicznie i jakościowo auta wciąż nie odstawały od wysokiej średniej. Ale żeby tak się jeszcze podobały… 

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Tamte czasy, na szczęście, sam SsangYong oddzielił grubą krechą. Do prac projektowych zaangażowano renomowane studia stylistyczne (m.in. Giugiaro). Ciągle priorytetem jest jakość produktu. Doszła zaawansowana technologia, no i nie zapomniano o jednym ważnym aspekcie – o cenie. Atrakcyjnej cenie. Najnowszy Korando, który w olsztyńskim salonie SsangYong świętował premierę ostatniego dnia listopada, przyciągnie wzrok estetów, którzy niekoniecznie mogą pozwolić sobie na najdroższe modele w klasie. Stylistyka auta budzi skojarzenia z najlepszymi europejskimi projektami. A zwłaszcza wnętrze. Stonowana elegancja w harmonii z najnowszą technologią pokładową. 10,25-calowy ekran odstawił do lamusa tradycyjny zestaw wskaźników. Konfiguruje się je na kilka sposobów, a jeśli nie macie nic przeciwko, można sobie nawet zaprogramować powitanie przed odpaleniem Korando: „siemanko, przyjacielu”. Kiedy pierwszy raz przeczytałem to na kokpicie przed kierownicą, pomyślałem sobie: wreszcie ktoś pokazał jaja! 

No bo dosyć nudnych aut. Jeśli hasłem, które ma rozkręcić markę SsangYong w Polsce jest „lepszy niż myślisz”, to chyba trudno o trafniejsze słowa. Te auta zyskują po bliższym poznaniu. Marce brak bowiem rozpoznawalnej opinii. Ale jej produktom niczego już nie brak. Korando, którym jeździłem, w niczym nie różni się od renomowanych graczy z segmentu kompaktowych SUV-ów. Ma inteligentny napęd 4×4 i zintegrowany pakiet dwunastu zaawansowanych systemów bezpieczeństwa DeepControl. Jakość czuć już w odgłosie otwieranych drzwi, dotyku pokręteł od klimatyzacji, komforcie foteli, a nawet w panelach podświetlanych w kabinie, które sprawiają wrażenie trójwymiarowych i można je ustawiać w jednym z 34 kolorów! Dalej? Nie znajdziecie konkurenta wielkości Korando (mierzy 4,45 m długości), który ma więcej miejsca na tylnej kanapie. Jeśli z przodu siedzi wygodnie kierowca o wzroście 185 cm, to z tyłu bardzo wygodnie przewiezie dwumetrowca. Serio.

Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: SsangYong

SsangYong Korando

silnik benzynowy 1,5 GDI-T 163 KM, cena od 79 990 zł

silnik Diesla 1,6 e-Xdi 136 KM, cena od 92 490 zł

Auto Serwis Sikorski 

Olsztyn, ul. Sielska 43 C

ssangyong-olsztyn.pl