Sława o smaku i jakości ich produktów wybiega daleko poza region Te gospodarstwa z Warmii i Mazur stawiają na rolnictwo biodynamiczne, szacunek dla środowiska i jego praw. Co jeszcze ma wpływ na ich długotrwałe relacje z klientami?

Rolnictwo biodynamiczne- społeczność sprzedawców i klientów poszukująca życia w rytmie slow
W każde sobotnie przedpołudnie na parkingu przed halą w Tomaszkowie pojawiają się auta z rejestracjami z różnych regionów. Spiżarnia Warmińska – targi z lokalną żywnością i rękodziełem, przyciągają nie tylko jakościowym towarem od tutejszych producentów. Degustacje, rozmowy, wymiana doświadczeń, dzielenie się recepturami – sprzedawcy i klienci stworzyli tu społeczność pasjonatów życia w stylu slow.
– Rosnąca świadomość konsumentów sprawia, że bycie anonimowymi klientami w supermarkecie już nam nie wystarcza, dlatego po latach odżywają lokalne rynki i targowiska – tłumaczy Tomasz Piłat, organizator targowiska „Dobre bo Nasze Warmińsko-Mazurskie” w Spiżarni Warmińskiej w Tomaszkowie. – Chcemy poznać producenta, dowiedzieć się więcej o procesie wytwarzania produktów, skorzystać z jego rad. Targi to okazja do budowania zaufania między sprzedawcą, a odbiorcą.
„Owcze klimaty na Warmii”
370-hektarowe gospodarstwo „Owcze klimaty na Warmii” w Komalwach pod Świątkami, słynie m.in. z wyrobów z jagnięciny i baraniny. W czerwcu degustowano je nawet w Pałacu Prezydenckim, gdzie właściciele gospodarstwa Katarzyna i Daniel Maliccy, odebrali puchar wicemistrza AgroLigi – prestiżowego konkursu dla rolników.
– Doceniono ponad 20 lat naszej pracy – przyznaje Katarzyna. – Mamy obecnie ponad 1100 owiec, które pasą się na nieskażonych chemią łąkach, uprawiamy ekologiczny orkisz, pszenicę, a eko warzywa wykorzystujemy do naszego przetwórstwa. Nic się w naszym gospodarstwie nie marnuje. Barani obornik służy uprawom warzyw, a odpadami organicznymi palimy w piecu. Nawet owcza wełna rozłożona na grządkach to nasz eko-patent na uciążliwe ślimaki.

Rolnictwo biodynamiczne- ważna jest wiara i zwiększanie świadomości o certyfikowanej żywności
Tony ich produktów, jak ekologiczne zboża, trafiają m.in. na rynek niemiecki. – Tu, w Polsce, chyba nie wierzymy zbytnio w certyfikaty, które widzimy na etykietach w sklepach – przyznaje Katarzyna. – Dlatego ważny jest bezpośredni kontakt klienta z producentem, budowanie relacji. Stąd nasze wizyty na targach, gdzie częstujemy swoimi wyrobami, jak salami z baraniny. Wiele osób jest zaskoczonych smakiem tego mięsa, które nie ma w Polsce dobrej prasy. Chętnie opowiadamy o naszej produkcji, bo nie mamy nic do ukrycia. Wytwarzanie bez chemii, nawet w tak dużym gospodarstwie jak nasze, jest możliwe, choć plonów jest mniej, co przekłada się na ich wyższą cenę. Ale takich klientów, którzy cenią jakość, a nie ilość, na szczęście nie brakuje.
Gospodarstwo we Frygnowie
Bywa, że do gospodarstwa we Frygnowie pod Gierzwałdem klienci jadą w ciemno. Wiedzą, że zawsze mogą liczyć tu na świeże lub suszone warzywa i owoce ze sprawdzonych upraw. Kiedy 12 lat temu Joanna i Sebastian Walkiewiczowie porzucili stolicę i kupili mazurskie gospodarstwo, sami musieli szukać odbiorców swoich produktów. Dzisiaj mają listę klientów, którzy biorą ich każdy towar w ciemno. Dwa lata temu zmienili nieco jego profil. Sprzedali stado owiec i kupili suszarnie i liofilizator, w których przygotowują m.in. skórki owocowe, warzywne „chipsy”, mieszanki ziół.
– Zdecydowaliśmy się na suszarnictwo i od niedawna liofilizację ze względu na krótki okres wegetacyjny w uprawie warzyw i owoców, chęć dalszego rozwoju i innowacji, możliwość całorocznej produkcji i sprzedaży – przyznaje Joanna Walkiewicz. – Nasze produkty nie są wyłącznie sezonowe i łatwiej wysyłać je klientom. Poza tym zachowują całe bogactwo smaku i witamin. Produkcja zdrowej żywności bez chemii to strzał w dziesiątkę, choć obarczona ciężką, fizyczną pracą.

Rolnictwo biodynamiczne- najważniejsze są relacje oparte na zaufaniu na lokalnych rynkach
Właściciele gospodarstwa zrezygnowali także z certyfikacji swoich ekologicznych upraw. Bezpośrednia sprzedaż na lokalnych rynkach, udział w festynach rolniczych, a także otwarte drzwi dla odwiedzających budują wiarę bez potrzeby formalnej certyfikacji.
– Zaufanie odbiorców, na które pracowaliśmy od lat, jest dla nas ważniejsze, niż certyfikaty, które wiążą się z wieloma formalnościami, kosztami i utrudnieniami dla producentów – przyznaje Joanna. – Udowadniamy, że da się prowadzić gospodarstwo bez szkodliwych środków ochrony roślin, jako ogrodnik z wykształcenia mam sporą wiedzę. To kwestia doboru odpowiednich odmian oraz tzw. zmianowania, które zapobiega namnażaniu się w glebie chorób danego gatunku. Jest na rynku wiele naturalnych preparatów wspomagających uprawy. Drzwi do naszego gospodarstwa są otwarte dla klientów, mamy na miejscu sklepik, gdzie przed zakupem zapraszamy do degustacji produktów. Przejrzysta działalność to podstawa sukcesu.
Mini-targi w lokalnych gospodarstwach
Lokalne produkty prosto od rolników można także kupić na mini-targach w lokalnych gospodarstwach, np. Sobota w sadzie (Przechowalnia Marzeń, Agrozagadka, Karwik 122) czy Przystanek Łąka (Siedlisko Pasieka, Owczarnia Lefevre, 83_Bredynki).
– My postawiliśmy na rolnictwo regeneratywne – tłumaczy Jakub, producent m.in. oleju konopnego i lnianego, octu jabłkowego pod warmińską marką Ganga. – Polega na bezorkowej uprawie gleby, przez co dba o jej strukturę i intensyfikację życia biologicznego. Działalność rolnicza to ciągła nauka i zmiany. Choć nasze pola nie wyglądają może podręcznikowo, są zarośnięte wieloma różnymi gatunkami roślin, wiemy że dostarczamy czystych eko produktów. Kto raz ich spróbuje, wraca po więcej. Marketing szeptany oraz spotkania z klientami sprawdzają się najlepiej w rolniczej działalności.

Tekst: Beata Waś
Obraz: Tadeusz Morysiński, arch. Suszarnictwo Kraftowe Walkiewicz