Dokumentuje świat, którego już prawie nie ma, kreuje turystyczną niszę i wciąż zdobywa nowych czytelników. „Pałace i dwory dawnych Prus wschodnich” urzekają swoją historią. Od wydania kultowej książki mija właśnie ćwierć wieku.
Ich archiwa zawierają tysiące negatywów i zdjęć, kopii przedwojennych dokumentów i map, korespondencję z czytelnikami w kilku językach. Wśród nich wzruszające listy od arystokracji i szlachty wschodniopruskiej, pełne wspomnień z dzieciństwa, opowieści z czasów świetności tutejszych siedzib i ich rodzin. Wśród nadesłanych dokumentów są nawet spisy inwentaryzacyjne przedmiotów pozostawionych w majątkach podczas ucieczki do Niemiec w 1945 roku – liczba sztućców i osobistej bielizny w nieistniejącym już pałacu w Glitajnach obok Korsz.
Ćwierć wieku temu, m.in. z tych skrawków historii, Małgorzata Jackiewicz-Garniec i Mirosław Garniec stworzyli książkę „Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich. Dobra utracone czy ocalone”.
– Pierwsze tysiąc egzemplarzy, wydanych we współpracy z olsztyńskim stowarzyszeniem Borussia, rozeszło się błyskawicznie – mówi Mirosław Garniec, autor klimatycznych fotografii, ilustracji i opracowania graficznego, właściciel Studia Wydawniczego Arta, wydawcy kolejnych edycji książki. – Do dzisiaj to jedyne na rynku wydawnictwo tak szeroko prezentujące zespoły dworsko – i pałacowo-parkowe, które po II wojnie światowej znalazły się w granicach Warmii i Mazur. Książka opisująca ponad 300 rezydencji doczekała się już kilkunastu dodruków, 40 tys. sprzedanych egzemplarzy i wciąż służy jako przewodnik dla pasjonatów historii.
Przewodnik dla poszukiwaczy skarbów
A zaczęło się 30 lat temu od wystawy fotograficznej pod tym samym tytułem i tych samych autorów. Kilkadziesiąt plansz ze zdjęciami i opisami pałaców i dworów odwiedziło w latach 90. polskie muzea, a potem trafiło do 14 niemieckich miast. W Monachium na wernisażu pojawiły się tłumy dawnych właścicieli wschodniopruskich majątków oraz ich potomkowie.
– Nie było w nich roszczeniowości, mieli w sobie poczucie krzywdy, ale i winy – wspomina Małgorzata Jackiewicz-Garniec, autorka tekstów. – Wielu z nich, jak hrabiostwo von den Groeben z Łabędnika koło Bartoszyc, zastanawiali się czy odkupić swój pałac.
Na wystawie autorzy poznali także hrabinę Adelajdę Eulenburg, siostrę ówczesnego prezydenta RFN Richarda von Weizsäckera, autorkę książki o wschodniopruskich rezydencjach w Polsce.
– Jej opowieść, napisana z perspektywy właścicieli, dała nam ogólne rozeznanie o całym tutejszym „pałacowo-dworowym” zjawisku – tłumaczy Mirosław. – Uzupełniło to naszą szczegółową wiedzę wyniesioną z wykonanych wcześniej dokumentacji zespołów pałacowo – czy dworsko-folwarcznych w naszym województwie. Emocje towarzyszące wystawie i zarazem świadomość fatalnego losu czekającego te zabytki po upadku PGR-ów spowodowały, że opracowanie książki, szczegółowo dokumentującej zachowane wschodniopruskie rezydencje, stało się wręcz koniecznością.
Spisy zabytków, którymi dysponowali w latach 90. wojewódzcy konserwatorzy zabytków, okazały się nieaktualne i mylne dla autorów zbierających w terenie materiały.
– Jeżdżąc i fotografując obiekty, weryfikowałem te „dziurawe” spisy. Najlepiej sprawdzało się po prostu pytanie mieszkańców mijanych wsi: „czy w okolicy jest jakiś pałac?” Nie zawsze wskazany obiekt okazywał się pałacem czy dworem, ale dotarłem do wielu, których w oficjalnych spisach nie było – wspomina Mirosław.
W parku w Dylewie pod Grunwaldem, jednym z najcenniejszych w Prusach Wschodnich, autorzy znaleźli potężną marmurową rzeźbę „Głowa ogrodnika”, przedstawiającą mistrza sztuki ogrodowej Johanna Larassa dłuta Adolfo Wildta, znakomitego włoskiego rzeźbiarza. – Rzeźbę porzuconą w błocie pokazały nam miejscowe dzieci. Po jakimś czasie, już po wydaniu książki, rzeźba zniknęła z parku i do dzisiaj nie została odnaleziona. W prokuraturze, gdzie byłam przesłuchiwana, usłyszałam, że stworzyliśmy przewodnik dla „poszukiwaczy skarbów” – przytacza Małgorzata.
Nieoficjalny szlak i drugie życie
Mirosław, z wykształcenia artysta plastyk, sam podjął się opracowania graficznego i składu książki wydanej we wrześniu 1999 roku. Wydanie niemieckojęzycznej wersji wsparło stowarzyszenie zrzeszające dawnych mieszkańców Prus Wschodnich. Jej redakcją zajęła się bezinteresownie Renate Marsch-Potocka, mieszkająca na Mazurach znana niemiecka dziennikarka i korespondentka.
– Przetłumaczone teksty o poszczególnych rezydencjach wysłałam byłym właścicielom z prośbą o sprawdzenie i uzupełnienie – wspomina Małgorzata. – Hrabina Marion Dönhoff, wydawczyni i redaktor naczelna „Die Zeit”, najważniejszego opiniotwórczego pisma w Niemczech, zrobiła m.in. redakcję opisów Kwitajn i Sztynortu.
Była zwolenniczką pojednania z Polską i zaakceptowania powojennych granic. Z tych powodów konserwatywni „wschodnioprusacy” nazywali ją Czerwoną Hrabiną. Jej tekst „Uwagi o historii Prus Wschodnich” ukazał się w naszej książce. W maju 2001 roku mieliśmy zaszczyt wręczyć jej niemieckojęzyczne „Pałace” na zamku w Olsztynie, po uroczystości uhonorowania jej Orderem im. I. Krasickiego.
Książka pojawiła się m.in. w filmie „Wojna polsko-ruska” na podstawie prozy Doroty Masłowskiej czy w serialu telewizyjnym „Ranczo”. Wykreowała też nowy sposób zwiedzania regionu – nieoficjalnym szlakiem pałaców i dworów. Ich dzisiejsi właściciele wciąż spotykają w okolicach posiadłości turystów z książką w ręku. Zawarte w niej dokładne topograficzne mapy niemieckie sprzed 1945 roku, specjalnie opracowane do książki, uwzględniają nawet parkowe alejki i zieleń.
– Wiele zmieniło się przez te ćwierć wieku – przyznaje Mirosław Garniec. – Sporo miejsc zyskało drugie życie jak Nakomiady, Galiny, które według niektórych opinii wyglądają lepiej, niż przed wojną. Inne zniknęły – spalony pałac w Mieduniszkach, Masuny czy Prosna. Nie zmieniło się tylko jedno: i za komuny, i obecnie zabytki te nie są chronione. Wiele z nich, mimo iż posiada właścicieli, jak spektakularny pałac w Drogoszach (na okładce książki – red.), pałace w Wielewie, w Bęsi czy w Kwitajnach, niszczeją na naszych oczach. Kupowane były za bezcen, ale koszty remontów pod okiem konserwatora przerastały często możliwości nowych właścicieli. Celem naszego wydawnictwa, przez wielu czytelników określanego „kultowym”, było udokumentowanie wspaniałej architektury, będącej częścią lokalnego pejzażu kulturowego. Zachować kawałek świata, który był tu niespełna 80 lat temu.
Tekst: Beata Waś, obraz: Mirosław Garniec
(fotografie pochodzą z książki „Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich”)
Więcej o książce: arta.olsztyn.pl