Legionowy kowal Stanisław Korzeniewski spod Węgorzewa, który podkuwał słynną Kasztankę marszałka Józefa Piłsudskiego, jest dzisiaj tak samo legendarną postacią, co i sam zawód, którego był wręcz ikonicznym symbolem. Historią słynnego kowala rozpoczynamy cykl przywracający pamięć chlubnych rodzin z Warmii i Mazur.
Stanisław Korzeniewski urodził się w 1896 roku we wsi Gienie pod Wilnem (przed wojną to należący do Polski powiat wileńsko-trocki). Zmierzając na północny-wschód, w miasteczku Dukszty, jego rodzina parała się kowalstwem od pokoleń: dziadek, ojciec i bracia. Stanisław był więc skazany na kowalstwo. W kuźni przebywał od najmłodszych lat, od rana do zmierzchu. Niejednokrotnie wynoszono go na rękach, gdy zasypiał podglądając rodzinę przy pracy. Nikt więc nie miał wątpliwości, że i ze Stanisława będzie wielki kowal.
Kiedy skończył 20 lat (rok 1916), został wcielony do carskiej armii, z którą przebywał w Finlandii. Tam też pobierał nauki w szkole kowalstwa. Z tego okresu zostało świadectwo: „Korzeniewski Stanisław ukończył kurs spytatelnych spotatawnych łaszadiej i pałuczył atlicznoje uśpiechy” (ukończył kurs specjalistyczny podkuwaczy koni sportowych i osiągnął liczne sukcesy).
Kiedy nadszedł czas tworzenia niepodległego państwa polskiego w 1918 roku, pod kuźnię Korzeniewskiego dotarło Wojsko Polskie. Podchorąży zsiadł z konia, wszedł do środka, dokładnie się rozejrzał, patrząc z podziwem. Przywitał się z Józefem Korzeniewskim, ojcem Stanisława. Był pod wrażeniem, że w kuźni z zapałem pracują młodzi majstrowie tego rzemiosła. Przekazał on również osobistą prośbę pułkownika Skrzyńskiego, aby kowale zgodzili się przyjechać do pułku. Jednocześnie zapewniał, że za wykonaną pracę dostaną sowitą zapłatę. Stanisławowi Korzeniewskiemu serce zabiło mocniej, więc przekazał synowi zdecydowany komunikat:
„Jedź synek! Jedź, żeby nasz ród Polsce w trudach pomagał. Temu jedź synek!”.
Kowal Piłsudskiego – Kasztanka i zegarek marszałka
Z kowalem seniorem osobiście spotkał się pułkownik, który namawiał go do wstąpienia do armii, szczególnie biorąc pod uwagę jego fach. W 1919 roku Stanisław Korzeniewski zgłosił się więc na ochotnika do Pierwszego Pułku Szwoleżerów. Został kowalem pułkowym. Znaczna część koni była pod opieką mistrza Stanisława, na czele z Kasztanką Józefa Piłsudskiego. Również marszałek cenił sobie fachowość Stanisława, a w podziękowaniu za jego pracę podarował mu zegarek z wygrawerowaną dedykacją. Ta szczególna pamiątka od marszałka Polski była chlubą kowala i świadectwem szacunku dla jego fachowości. Niestety, została zagubiona. Ale pamiątek było więcej: podarowany przez pułkownika Skrzyńskiego „Poradnik podkuwacza”, o której sam kowal mówił „mocno dobra książka”, czy też podkówka Pierwszego Pułku Szwoleżerów, którą Stanisław podkuwał Kasztankę.
Kiedy Stanisław wrócił z wojny, ożenił się z dziewczyną z sąsiedniej miejscowości – Heleną. Mieli dwóch synów: Henryka, Edwarda oraz córkę Irenę. Kuźnia ojcowska rozwijała się prężnie, a Stanisław szkolił i przyuczał do fachu także uczniów.
Kiedy we wrześniu 1939 roku rozpoczęła się II wojna światowa, młodszy syn wraz ze Stanisławem wstąpili w szeregi Armii Polskiej w Wilnie. Na froncie długo nie byli, bo napad Związku Sowieckiego na Polskę szybko rozwiał nadzieje na dalszą walkę.
W 1945 roku syn Stanisława, Henryk, został aresztowany wprost z ulicy w Wilnie przez NKWD. Przetransportowano go na Syberię, gdzie przeszedł tzw. golgotę. Córka Stanisława z kolei owdowiała – wcielony do wojska rosyjskiego jej mąż został ciężko ranny i po powrocie do domu zmarł.
Pociąg z inwentarzem do pałacu
20 marca 1945 roku wydano kartę ewakuacyjną dla Stanisława Korzeniewskiego i jego rodziny. Z obwodu duksztańskiego przesiedlono wówczas około 5,5 tys. Polaków, co było oczywiście konsekwencją zmiany granic Rzeczpospolitej po II wojnie światowej. Do pociągu Korzeniewscy zabrali ze sobą cały dobytek: konia, dwie rogacizny, świnię, sześć owiec, siedem sztuk drobiu, bronę, sieczkarnię, sanie, 1000 kg produktów żywnościowych i 1000 kg przedmiotów użytku domowego (warsztat kowalski).
Zostali przesiedleni do Rudziszek w powiecie węgorzewskim. W położonej na pograniczu wsi znajduje się zespół XVII-wiecznego barokowego pałacu, który został przebudowany w XIX wieku. Właścicielami majątku byli Hassfordowie. Jeden z budynków, wzniesiony w stylu neoklasycystycznym, stanowiły dwie izby na planie ośmioboku. Więźba dachowa była odkryta, z polepą, wąskimi lecz wysokimi oknami oraz szerokimi wrotami. Pierwotne przeznaczenie budynku mogło być więc zarówno pod oranżerię, jak też kaplicę pałacową. Kowal Piłsudskiego szybko zaadaptował go na kuźnię.
Narzędzia mistrza były osobiście przez niego wykonane jeszcze w Duksztach. Znakował je gwiazdką, jodełką lub literką K. Duma rozpierała go, że jego narzędzia są wyjątkowej jakości, niepowtarzalne, wręcz magiczne i jedyne w swoim rodzaju. Często powtarzał:
„dobry kowal to najgorsze kopyto naprawi, a zły – najlepsze zepsuje”
Na nowych ziemiach pracował dniami i nocami, bo choćby do uprawy ziemi potrzebne było wszystko. Wykonywał więc pługi, brony, płozy do sań, motyki, elementy kieratów, sierpy, kosy, siekiery dla okolicznych mieszkańców oraz pobliskiego PGR w Dąbrówce Małej. Nawet na poczcie w Perłach wykonał wszystkie okratowania okien. Stanisław szybko przekonał się jednak, że nowy system panujący w Polsce jest dla niego niezrozumiały. A zaczęło się już od kwestii podejścia do uczniów, których uczył rzemiosła – im więcej chciał ich wyszkolić, tym większe kwoty musiał płacić do urzędu. Skończyło się na tym, że przestał kształcić i uczniów, i czeladników.
Kochanieńki, zajmę się twoim problemem
Stanisław szczycił się kuźnią, która miała swoją duszę. Jak podkreślał – była starożytna, budowana bez cementu, z ręcznie formowanej cegły. Każdego roku wykonywał w niej remont, by wyglądała okazale. Kto spotykał kowala, utrwalał mu się wizerunek wysokiego mężczyzny z szerokimi policzkami, szarymi oczami, blond włosami oraz charakterystycznie podkręconym sarmackim wąsem. Stanisław miał klasę, jego sformułowania typu: „kochanieńki, ty spokojnie poczekaj, odpocznij, a ja się zajmę twoim problemem” do dzisiaj pamiętają najstarsi mieszkańcy Rudziszek i okolic. W kuźni umieścił w wystawnym miejscu podkowę Kasztanki, przyozdobioną piórkami indyczki oraz szarfą biało-czerwoną (na pamiątkę służby w Legionach), a na kowadle wygrywał pieśni legionów, jak też hymn Polski. Był postacią nieszablonową, z wyjątkową charyzmą.
W 1972 roku, w wieku 76 lat, „lekarz metalu” – jak o nim mówiono – odszedł. Rodzinną kuźnię przejęli synowie Henryk i Edward, kontynuując piękne rodzinne tradycje. Jednak mechanizacja PGR-ów i okolicznych gospodarstw znacznie ograniczyła zlecenia. Konie zastąpiono ciągnikami, przemysł metalurgiczny wypierał pracę rzemieślników. I tak, w 1980 roku, słynna kuźnia przestała świadczyć usługi. Henryk znalazł zatrudnienie w PGR w Klimkach, przekazując kuźnię na rzecz skarbu państwa. Część jej wyposażenia oddano do Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie, resztę sprzedano.
W 2008 roku, pamiętająca dobrze Stanisława Korzeniewskiego Barbara Chludzińska z Węgorzewa, podjęła próbę stworzenia projektu w zrujnowanym już wówczas budynku po kuźni. Pomysł przewidywał przeznaczenie jego funkcji na użytek społeczny i pod turystykę, ale nie doczekał się realizacji. W ten sposób zakończyła się epoka kowala, którego praca w Pierwszym Pułku Szwoleżerów niosła konie z ułanami ku naszej niepodległości. Brzdęk jego młota, niczym z lekkością piórka rozbrzmiewa po okolicy i jest słyszalny dla tych, którzy chcą go usłyszeć i dziś.
Tekst: Jacek Gosk
Zdjęcia: archiwum rodzinne Korzeniewskich
Upływający czas jest niekiedy określany przez starszych jako przejście przez izbę, otwierając jedne drzwi |
Mecenas cyklu – JACEK GOSK regionalista, pasjonat małych ojczyzn i społecznik zaangażowany w lokalne działania. Właściciel Zespołu Dworsko-Parkowego w Sztynorcie Małym, należącego do folwarku z klucza Lehndorffów. |
Bibliografia:
1. „Pamięć legionowego mistrza z Rudziszek” Maryna Okęcka-Bromkowa, Posłaniec Warmiński nr 29
rok 9/nr 1 rok 10
2. Rozmowa z Teresą Czatrowską (wnuczką Stanisława Korzeniewskiego, córką Henryka)
przeprowadzona przez Krystynę Jarosz
3. Fotografie udostępnione przez Teresę Czastrowską oraz Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie
4. „Kowal Poszukiwany” Krzysztof Pruski
5. „Rzeźba w drewnie i tradycyjne kowalstwo w gminie Węgorzewo, Janusz Przyczyna, Studia
Angerbugica, tom 13/2006
6. Rudziszki/Kuźnia, mostthemost.pl