Poszukiwanie ulubionego smaku kawy to jak podróż do odległych zakątków świata – pisze Francois Jacquemet.
 
Z dzieciństwa na prowincji Paryża dobrze pamiętam niedzielne obiady, gdy rodzina gromadziła się przy wspólnym stole i celebrowała prosty, ale uroczysty posiłek. Przez lata towarzyszyły temu dwa niezmienne zwyczaje: po daniu głównym zajadaliśmy się słodkościami z lokalnej cukierni i parzyliśmy dzbanek kawy. Jako najmłodszy w rodzinie przez długi czas jedynie obserwowałem rytuał jej parzenia
i picia. Natomiast spośród wszystkich pyszności z cukierni zawsze wybierałem eclair o kawowym nadzieniu. Zanim więc wypiłem pierwszą filiżankę kawy, już byłem jej wielbicielem.
 
Słysząc słowo „kawa” najprawdopodobniej wyobrażasz sobie filiżankę z gorącym czarnym napojem po wypiciu którego pobudza cię kofeina. Ale jeśli tylko tyle podpowiada ci wyobraźnia to nie doceniasz tego napoju. Kawa zawiera ponad 700 naturalnych substancji smakowych. To znaczy, że pod tym względem niewiele ma sobie równych. I podczas gdy kofeina potrzebuje aż 45 minut by nas pobudzić,
to aromat i smak kawy rozbudzają umysł już po pierwszym łyku. Zresztą od wieków zauważali to artyści i intelektualiści spotykający się w wiedeńskich, paryskich i londyńskich kawiarniach. Godzinami rozprawiali o doznaniach podczas picia „napoju bogów”.
 
Oczywiście nie każda kawa jest sobie równa. Jednak dla tych, którym zależy na piciu tej wyśmienitej, mam dwie wiadomości: dobrą i jeszcze lepszą. Nie trzeba wydawać fortuny aby napić się świetnej kawy ani nie trzeba inwestować w „wypasiony” sprzęt do jej parzenia. I ze zwykłej „zalewajki” można wydobyć wszystko co najlepsze. Kawa to aromatyczna roślina, ale patrząc na półki w markecie, łatwo o tym zapomnieć. Przez pancerne opakowania nie czuć jej zapachu. Mimo to przystań na chwilę, pomyśl, przeczytaj na opakowaniu, na wzgórzach jakiego kraju rosła, kto ją uprawiał, co się z nią działo od zbioru do chwili gdy ją wziąłeś do ręki. Pobudź wyobraźnię i zdaj się na intuicję. Poszukiwanie ulubionego smaku kawy to jak podróż do odległych zakątków świata. Z każdej z nich wrócimy wzbogaceni o nowe doznania. Bez inwestowania w bilet.
 
Kilka lat temu, kiedy pracowałem w londyńskiej kawiarni, klient zapytał mnie, jaka jest najlepsza kawa na świecie? Zastanawiałem się, a on uprzedził mnie z odpowiedzią: „Najlepsza jest Jamaica Blue Mountain i właśnie zostało to stwierdzone przez ekspertów”. Jeszcze wiele razy słyszałem tę opinię. Ponieważ zostało to rozreklamowane, cena za jej filiżankę wzrosła do niebagatelnej stawki, która dla mnie osobiście przekreśliłaby jakąkolwiek przyjemność z jej picia.
 
Nie wiem czy opinia mojego dawnego klienta była jego osobistą czy też zasłyszaną w środowisku, ale zachęcam do wyrobienia sobie własnej. Dlatego w kawiarni, którą od roku prowadzę w Olsztynie, zawsze mam wybór kaw z różnych regionów świata. Bo ich smak to kwestia gustu. Mój klient Max uznał, że Rwanda jest jego ulubioną, pan Tomasz odnalazł swoje smaki w kawie z Kenii, a pani Ewa po wypróbowaniu kilku kaw, prosi już o Indonesia Aceh Tengah.
 
A co z moją własną podróżą w świat kawy? Kilka przystanków utkwiło mi w pamięci: kawowe eclair, od których wszystko się zaczęło, czy wspaniała, czarna kawa serwowana u mojej babci w zwyczajnej szklance. To nauczyło mnie, że elegancka zastawa jest na samym końcu listy potrzeb kawiarza. Kolejnym przystankiem było znalezienie paczki kawy u rodziców w Bretanii z napisem „made in Britany”. Przecież w Bretanii nie uprawia się kawy, a jedynie praży! „“ pomyślałem. Dopiero po latach zrozumiałem jak ważne jest gdzie, kiedy i jak kawa została uprażona. Wiem jak jej smak potrafi zepsuć trzymanie miesiącami w magazynach i na sklepowych półkach. Kiedy zacząłem pracę w londyńskiej kawiarni, miałem okazję poznać kawy z całego świata. Wreszcie po kilku latach pracy spełniłem swoje marzenie i otworzyłem kawiarnię Cafe L”™Art de Vivre w Olsztynie. Przyjechałem tu za pochodzącą z Warmii żoną. I choć nie spotkałem tu tak wielu koneserów kawy ilu bym sobie życzył, robię to co kocham. Niedawno zamówiłem w ulubionej krakowskiej palarni kawy, paczkę ziaren z Tanzanii, które miały mieć posmak poziomek. I fantastycznie spełniły tę obietnicę! Oby moja podróż miała jeszcze wiele takich przystanków. Bon voyage!
 
/Francois Jacquemet prowadzi Cafe L”™art de Vivre
Obraz: Joanna Barchetto
 
felieton