Żyjesz w przekonaniu, że tobie się to nie zdarzy. A według statystyk zdarzy się co najmniej trzykrotnie w ciągu życia. I ruszysz wtedy z pomocą czy dołączysz do grona gapiów? Dwóch ratowników medycznych stworzyło firmę InSitu, która zmienia podejście do szkoleń z ratowania komuś życia. Co sprawiło, że na eventach wolą właśnie ich, niż painballa?

Któż nie zna numeru alarmowego 112. Niestety, nawet najszybsza karetka nie dojedzie do pacjenta w pięć minut, a w ratowaniu życia najważniejsze są te pierwsze cztery. – Czas oraz umiejętności są kluczowe – podkreśla Tadeusz Miłowski, ratownik medyczny, wieloletni praktyk, wykładowca na UWM oraz trener podstaw ratownictwa.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Wspólnie z Pawłem Tomaszewskim, również ratownikiem oraz pielęgniarzem z bloku operacyjnego olsztyńskiej Polikliniki założyli firmę InSitu, która wnosi nowe spojrzenie na kursy ratownictwa medycznego. – W udzielaniu pomocy nie wystarczy teoretyczna wiedza, jak żelazna zasada 30 uciśnięć na dwa wdechy, bo w sytuacji stresu teorię można wyrzucić do kosza – obrazuje Paweł. 

Mózg wysyła nam komunikat: walcz albo uciekaj. Od umiejętności zależy decyzja jaką podejmiemy. Dlatego pomocy udzielają ci, którzy potrafią i działają z automatu. Reszta pozostaje w roli biernych obserwatorów, nie mając odwagi podjąć działania. Tymczasem jeśli nikt nie rozpocznie akcji ratowniczej, ambulans zwykle dociera za późno.

Opowiada jeden z olsztyńskich przedsiębiorców: – Udzielanie pomocy kojarzy nam się z ratowaniem przechodnia na ulicy czy anonimowego pasażera w autobusie. Natomiast 9 na 10 przypadków to sytuacje, kiedy to bliska osoba traci przytomność w naszej obecności. I nagle jego życie trafia w nasze ręce. Jeśli rozłożymy je bezradnie, albo ograniczymy się do wystukania numeru pogotowia, możemy stracić kogoś ważnego.

Dlatego pod wpływem własnych przeżyć zdecydował się regularnie szkolić siebie oraz swoich pracowników. A zamiast teoretycznych wykładów w salce konferencyjnej, wybrał praktyczne szkolenie przy stanowiskach pracy. InSitu (z łaciny w miejscu) szkoli właśnie w miejscu, w którym zwykle dochodzi do zdarzeń wymagających akcji ratowniczych. – Różnimy się od innych tym, że w stu procentach stawiamy na praktykę i ćwiczenia w naturalnym środowisku pracowników: w ich zakładzie pracy i na rzeczywistych stanowiskach – podkreśla Paweł.

Ich nietuzinkowe umiejętności trenerskie i praktyczna wiedza sprawiają, że zanim skończą jedne szkolenie, już zapraszani są na… powtórkę.

Przedsiębiorcy i szefowie firm coraz częściej zamiast fundować pracownikom wyjazdowy paintball, wybierają właśnie tak prowadzone kursy ratownictwa. Programy InSitu dostosowane są i do branży, i do oczekiwań klienta. Szkolenie na wyjeździe integracyjnym? Proszę bardzo, ale na pewno nie sztampowe – może już w drodze, z zaskoczenia, przy zasymulowanym wypadku.

InSitu łamie konwencje, a przede wszystkim udowadnia, że nowoczesne treningi ratownictwa integrują i budują zespół. Podczas ćwiczeń uruchamia się wyobraźnia, która wyzwala empatię. A to zbliża. Uczestnicy uświadamiają sobie, że gdy w grę wchodzi życie, nie liczą się korytarzowe spory, zazdrość czy rywalizacja. Że w kwestii życia wszyscy są równi.

Korzyści z takich programów odnoszą pracownicy – wiadomo. Ale przede wszystkim to przedsiębiorcy czerpią wielopłaszczyznowe benefity. Tak modna dziś odpowiedzialność społeczna przestaje być pustym frazesem, a redukcja ryzyka ewentualnych wypadków to must have każdej firmy. Nie bez powodu najnowszym hitem odpowiedzialnych instytucji jest automatyczny defibrylator, który wisi na ścianie i może być obsłużony przez każdego. Szczycą się tym lotniska, banki, urzędy i coraz więcej prywatnych przedsiębiorstw. Mają defibrylator, więc wyraźnie komunikują: „Tu czuj się bezpiecznie, tu o ciebie dbamy”.

Ludzki mózg dużo lepiej przyswaja nowe umiejętności, kiedy na szkoleniu występują elementy gry i zabawy, dlatego propozycja InSitu zrywa z nudnymi szkoleniami pierwszej pomocy na rzecz praktycznych i dynamicznych warsztatów ratownictwa, które – mimo powagi tematu – prowadzone są w atmosferze luzu i swobody. – A to działa jak magnes – przyznaje Tadeusz. – Na naszych szkoleniach w ludziach budzi się autentyczne zainteresowanie tematem i satysfakcja, że mogą posiąść umiejętność, której nie zastąpi ani kurs zawijania sushi, ani nawet luksusowa licencja pilota.

A Paweł dodaje: – Zamiast wałkować pozycję boczną ustaloną i koncentrować się na detalach, skupiamy się na tym, aby oswoić lęk i tyle razy przetrenować pewną sekwencję ruchów, aż stanie się ona czynnością w pełni automatyczną. Tylko wtedy, w realnej sytuacji, nie sparaliżuje nas strach i ruszymy z pomocą.

Przeciętnie człowiek w ciągu życia jest świadkiem trzech sytuacji, w których ktoś ginie, bo nie udzielono mu pomocy. Rocznie w Europie dochodzi do niespodziewanego zatrzymania krążenia u ponad 700 tys. osób w każdym wieku. – Jeśli dojdzie do niego poza szpitalem, to tylko w jednym przypadku na osiem ktokolwiek ze świadków podejmie się działania – Tadeusz przybliża statystyki.

Tak niskie kompetencje ludzi przekładają się na niepotrzebną śmierć. Dopiero w jej obliczu za jeden oddech oddalibyśmy najnowszego mercedesa i ekskluzywne wakacje. Zwykle jest na to za późno, gdyż większość żyje w przekonaniu: mnie to nie dotyczy. 

Na szczęście idzie nowe. Trenerzy-ratownicy z InSitu mają pełne ręce pracy, bo współcześni menedżerowie doskonale wiedzą, jakie umiejętności pracowników są na wagę życia. 

Tekst: Aga Kacprzyk, Słowo Daję, obraz: Kuba Chmielewski

InSitu spółka cywilna T. Miłowski P. Tomaszewski

Dywity, ul. Spółdzielcza 101 

e-mail: kontakt@inc2.pl

tel.: 505 020 827, 606 131 386

www.inc2.pl fb.com/inc2situ/

SZKOLENIA NIE TYLKO MEDYCZNE