Taki Chevrolet Tahoe zawsze był marzeniem jego taty, więc kiedy jedzie nim w rodzinne strony do Tuchowa, słyszy od niego: „pamiętaj, że jak będziesz kiedyś sprzedawał, to ja jestem pierwszy w kolejce”. Mateusz Poręba i jego American dream

Pasja do amerykańskiej motoryzacji w genach

Mateusz Poręba, siatkarz Indykpol AZS Olsztyn i reprezentacji Polski, aktualny wicemistrz świata, amerykańską motoryzacją w zasadzie został naznaczony przez ojca pasjonata, który w młodości był punkiem, więc samochody zza oceanu stały się dla niego synonimem wolności. – Tata nigdy nie miał innego auta, jak amerykańskie – zaznacza Mateusz. Były: GMC Vandura (Mateusz miał 6–7 lat i pamięta nim wspólne wyjazdy na koncerty) i GMC Safari, Chevrolety Blazer, Astro i Caprice, Fordy Explorery dwóch generacji, ulubione w rodzinie. Ale tata był też miłośnikiem starych motocykli. I podróżnikiem, bo z żoną potrafili się wybrać starym M72 i na Słowację.

Chevroleta Tahoe, rocznik ’98, Mateusz kupił trzy lata temu. Szukał konkretnie tego modelu, bo pamiętał go z marzeń ojca. Pod maską? Klasyka: small block, jak określają amerykanie wolnossące V8 o pojemności 5,7 litra. – Zwiedziłem nim już większość Warmii i Mazur. Jako zawodowy siatkarz niewiele mam wolnego czasu, dlatego jeśli już jest okazja, to wykorzystuję go bardzo intensywnie. Latem wrzucamy do „Jamesa” ponton i wyjeżdżamy nad jeziora. Poznałem tu przyrodę, jakiej w moich rodzinnych stronach nie ma. Pierwszy raz np. widziałem w lesie łosia z małymi – opowiada Mateusz Poręba.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Mateusz Poręba i jego „James”

„James” to ksywka Chevroleta nadana przez Patrycję, dziewczynę Mateusza. Do niedawna miał jeszcze w garażu 34-letniego Lincolna Town Car, ale wymienił go na sportowego Pontiaca Fiero. Początkowo „Jamesa” zabierał też w teren (auto ma napęd 4×4), ale kiedy krzaki i gałęzie zaczęły rysować lakier, uznał, że na eskapady musi być prawdziwa terenówka. Do zbiorów doszedł więc bojowo uzbrojony Jeep Cherokee XJ.

Pasja Mateusza Poręby znana jest w drużynie. Olsztyńscy siatkarze mają do dyspozycji sponsorskie Mercedesy, więc kiedy Mateusz odstawia Chevroleta i przesiada się na „Merca”, do „Jamesa” ustawia się kolejka chętnych, by zasiąść za kierownicą. – Tak naprawdę to jeszcze bardziej kręcą mnie stare motocykle, jednak z racji wzrostu (204 cm – red.) wyglądam na nich jak na zabawce – porównuje. – Ale z Żyrardowa przyjechałem do Olsztyna świeżo zakupionym Dnieprem, z kolei Uralem M62 pojechaliśmy z dziewczyną nad morze, więc jest z tej jazdy fun (kiedy podjechał nim po Patrycję na kortowską uczelnię, jej znajomi z niedowierzaniem chórem wręcz krzyknęli: o Boże, co to jedzie!?).

Do Urala ma szczególny sentyment, bo sami z bratem rozebrali go do przysłowiowego zera i złożyli. Obaj zresztą wychowali się w tej motoryzacji. W smartfonie pokazuje wspólne zdjęcia z czasów, kiedy jako dzieciaki siedzą w koszu podpiętym do starego Urala. I mazakiem Mateusza podpis na zdjęciu: „Nie było lepszych podróży”.

W Olsztynie Mateusz zaczął też mechanikować. – Trener wie, że jak idę wieczorem do garażu to resetuję głowę i że nawet gdybym tam nockę zarwał, to na boisku nie zawalę treningu – opowiada.

Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: Michał Bartoszewicz

Bling Factory

Wyjątkowe pojazdy wymagają wyjątkowego traktowania. Sami pasjonujemy się wspaniałymi maszynami i wiemy, jaką przyjemność daje posiadanie samochodu, który codziennie wygląda jak gdyby przed chwilą opuścił salon. Stworzyliśmy profesjonalne studio kosmetyczne z miłości do piękna motoryzacji, zdając sobie sprawę, że niektóre samochody wymagają bezkompromisowych rozwiązań.

Bling Factory

Olsztyn, ul. Lubelska 43i

www.blingfactory.pl