Warmia i Mazury wytyczyły kurs biznesu, który stanie się kluczowy dla rozwoju regionu w strategii na lata 2015-2020. Koncentrując wsparcie unijne oraz naukowo-badawcze na naszych inteligentnych specjalizacjach, mamy szansę być w nich liderem nie tylko w kraju, ale i na rynkach zagranicznych. To branże podyktowane tradycją oraz walorami krajobrazowymi: żywność wysokiej jakości, specjalizacja drzewno-meblarska oraz szeroko pojęta ekonomia wody – od jakości oferty turystycznej zaczynając, poprzez sporty wodne, a na budowie jachtów kończąc. Oto sylwetki firm, które przetarły szlak.
Metr Chrystusa i Piłsudski
W GAŁKOWIE JEST MIEJSCE, GDZIE WCIĄŻ OŻYWA HISTORIA DAWNYCH PRUS WSCHODNICH. TO ZA SPRAWĄ RYSZARDA KAMIŃSKIEGO, KTÓRY W SWOIM WARSZTACIE TWORZY MAZURSKIE MEBLE Z XIX WIEKU.
Po raz pierwszy zaczął rzeźbić, gdy miał 20 lat. A już jako dziecko wyróżniał się zdolnościami manualnymi. Był moment, że chciał zdawać na ASP, ale skończył technikum mechaniczne, więc łatwo wstąpić w progi artystycznej uczelni nie było. Jednak z pasji nie zrezygnował i za pierwszą pensję kupił mały niemiecki zestaw dłut rzeźbiarskich. Uczył się sam, zerkając do książek o klasycznej rzeźbie greckiej i rzymskiej. W 1981 przerwał pracę w warszawskiej fabryce i zapisał się do cechu rzemiosł drzewnych.
Od tamtej pory miłość do snycerstwa, czyli artystycznej sztuki rzeźbienia w drewnie, pozostała. Zmieniło się jedynie miejsce tworzenia. Kiedyś rzeźbił na starym mieście w Warszawie i współpracował z tamtejszymi warsztatami renowacji mebli rzeźbionych, a od 15 lat tworzy w Gałkowie. Tutaj też zaczął nieco inny rozdział swojej twórczości, związany z mazurskimi XIX-wiecznymi meblami.
Kiedyś u znajomego zobaczył książkę wydaną w 1918 roku (Richard Dethlefsen „Stadt- und Landhäuser in Ostpreußen”). Znalazł w niej rysunki mazurskich mebli. Jak się okazuje, autorem publikacji był królewski radca budowlany, prowincjonalny konserwator zabytków sztuki i architektury w Prusach Wschodnich. W swojej książce zebrał wzory różnych mebli użytkowych z XIX wieku. Pan Ryszard chętnie z nich korzysta. Tworzy m.in. kredensy czy krzesła. Niektórzy mylą mazurskie meble z tymi zakopiańskimi, ale – jak podkreśla rzemieślnik – to jednak nie to samo. – Krzesła to tzw. zydle, których oparcia można składać na klin, a stoły zwyczajowo mają na bokach ażury – precyzuje Ryszard Kamiński.
Przygotowanie takiego mebla musi trwać. Ile? Wszystko zależy od stylu, w jakim ma być wykonany. Renesansowy kredens z dębu tworzył pół roku.
Podkreśla, że w projekcie ważne są proporcje. Najpierw trzeba zrobić rysunek, określić wielkość wykonywanych przedmiotów. Później wycina się z brystolu szablony. – Robię rysunki i szablony w skali 1:1, później zamawiam drewno, najczęściej z pobliskiego tartaku – dodaje. Drewno też nie byle jakie, najlepiej dąb, mahoń czy orzech włoski.
Inaczej jest z rzeźbą figuralną, która wymaga miękkiego tworzywa – tu sprawdza się lipa. Czasem trafiają się i właśnie takie zlecenia. Ktoś zamówił metrowego Chrystusa, a klient z Mazur, który był fanem Piłsudskiego, zapłacił za ponad metrową postać naczelnika. Kilka lat temu pan Ryszard pojechał ze zleceniem do Niemiec. Małżeństwo chciało mieć swoje twarze w drewnie. Po dwóch tygodniach pracy rzeźby witały gości w przedsionku ich domu.
Meble mazurskie na wzór XIX-wiecznych autorstwa Ryszarda Kamińskiego, zostały nagrodzone wyróżnieniem II stopnia w X edycji Konkursu Najlepszy Produkt i Usługa Warmii i Mazur w kategorii: produkt rzemieślniczy i usługa rzemieślnicza.
Tekst: Martyna Siudak
Ser jak z bajki
Mimo że od ponad 20 lat zajmują się produkcją serów, to zazwyczaj swój dzień zaczynają od kanapki z… serem. W czym tkwi sekret innowacyjnych produktów z Lactimy?
Portfolio Lactimy jest i oryginalne, i zróżnicowane: sery topione w plasterkach, krążkach, serdelkach, kostkach czy kubeczkach do smarowania, ale i w formie sosów serowych w praktycznych saszetkach. Dodatkowo wszystkie grupy serów produkowane są w wielu wariantach smakowych, dzięki czemu zarówno miłośnicy kuchni tradycyjnej, jak i bardziej nowoczesnej znajdą coś dla siebie – klasyczne propozycje, jak Gouda, Edam, Ementaler, Toast i Cheddar, a także wzbogacone dodatkami wersje ze szczypiorkiem, salami czy szynką.
Pierwsze kroki działalności gospodarczej Lactima stawiała w 1989 roku. Trzy lata później rozpoczęła produkcję serów topionych. Jako pierwsza w Polsce wyprodukowała i sprzedała na rynku krajowym sery topione w plasterkach pakowanych w sposób wcześniej u nas niespotykany: każdy plasterek indywidualnie zapakowany w folię. To zapoczątkowało dynamiczny rozwój firmy oraz dzisiejszą pozycję jednego z czołowych producentów serów topionych w Polsce.
Siedziba Lactimy mieści się w nowo wybudowanym zakładzie w Morągu. Nieprzypadkowo swoje korzenie ma właśnie tutaj – to piękny, ekologiczny i czysty region Warmii i Mazur. Firma kultywuje jego wartości, a za priorytet stawia dostosowanie jakości produktów do oczekiwań i potrzeb klientów. Swoje wyroby sprzedaje do prawie wszystkich krajów Unii Europejskiej, Afryki, obu Ameryk, a także na Bliski Wschód. Jej serki topione można znaleźć na wymagającym rynku Korei Południowej, Chin czy Japonii.
Kluczem do sukcesu i osiągniętych smaków jest połączenie najnowocześniejszych technologii z wykorzystaniem starannie dobranych składników. Stąd kolejna nowość w ofercie Lactimy – sery topione oraz sosy serowe w saszetkach, które powstały z myślą o aktualnych trendach kulinarnych, czy też dla najmłodszych klientów – seria w plasterkach i krążkach z postaciami bajek Disneya. Gratką dla miłośników kuchni tradycyjnej są sosy serowe z ziołami włoskimi, sosy serowe pikantne, bazujące na papryczce chili oraz naturalny, bez dodatków smakowych. – Sosy w prosty sposób dopełniają smak najpopularniejszych dań, a także stają się źródłem wielu kulinarnych inspiracji. To hit sezonu, który gościć będzie w naszych kuchniach przez cały rok – rokuje Anna Hochherz, specjalista ds. marketingu w Lactimie.
Rewolucji na rynku nabiałowym Lactima dokonała, tworząc sery topione w saszetkach. Ich forma opakowania oraz sposób zamknięcia (precyzyjne dozowanie produktu, wygodne przechowywanie, możliwość wielokrotnego użycia) zmieniły spojrzenie na tego typu produkty, a sam ser topiony zyskał nowe funkcje. Oprócz tradycyjnych wariantów, jak Gouda i Ementaler, Lactima przygotowała też smakowe sery topione w saszetkach: aromatyczny z grzybami oraz nowatorski Blue Cheese, który w 2013 roku zdobył Złoty Medal MTP na Międzynarodowych Targach Polagra Food, a w ub. roku otrzymał wyróżnienie „Najlepszy Produkt i Usługa Warmii i Mazur”.
Tekst: Dominika Myślak
Tekst: Domonika Myślak
Pasja rzucona na głęboką wodę
JACHTY DOSTARCZAJĄ ŻEGLARZOM Z CAŁEGO ŚWIATA. ŚWIAT Z KOLEI ODWDZIĘCZA IM SIĘ DZIESIĄTKAMI NAGRÓD I WYROŻNIEŃ. A ZACZĘŁO SIĘ OD PASJI I NIEWIELKIEGO JACHTU, KUPIONEGO ZA PIERWSZE ZAROBIONE, SKŁADKOWE I POŻYCZONE 1000 DOLARÓW.
Pomysł założenia stoczni jachtowej pojawił się u Krzysztofa Stępniaka już na etapie szkoły średniej. – To był czas, kiedy na Mazurach nie było żadnej pracy i perspektyw, więc wszyscy wyjeżdżali za chlebem do dużych miast czy za granicę. A ja po szkole średniej postanowiłem zrobić wszystko, żeby tu zostać i kontynuować swoje pasje związane z wodą i żeglarstwem – wspomina dzisiaj Krzysztof Stępniak, właściciel Stoczni Jachtowej Northman z Węgorzewa.
Czuł temat, a przy tym widział w jachtach przyszłość, tym bardziej, że były wtedy towarem deficytowym. Pasją zaraził swoją ówczesną dziewczynę, obecną żonę. Zaczynali od Oriona, kupionego za pierwsze zarobione i pożyczone pieniądze. Później doszedł czarter, budowa i remont jednostek. I tak, w ciągu kilkunastu lat, z małej rodzinnej firmy powstała profesjonalna stocznia, doceniana nie tylko w Europie, ale i Ameryce Południowej, Japonii, Afryce czy… na Syberii. – Od zawsze podążaliśmy za oczekiwaniami klientów. Jako pierwsi zaczęliśmy wprowadzać do standardów czarterowych ogrzewanie, lodówki czy nowe wzornictwo, które było kopiowane przez naszych konkurentów – dodaje właściciel.
Jednostki mają świetne opinie żeglarzy, pozwoliły zdobyć setki pucharów w regatach i dziesiątki nagród przyznanych przez czołowych krajowych i zagranicznych ekspertów w branży. – Mamy wiele własnych projektów, realizowanych od początku do końca, które są doceniane. Jednym z nich jest Maxus 26, który zdobył „Tytuł Champion Jachtingu 2015”, „Złoty Medal XVI Targów Żeglarstwa i Sportów Wodnych Boatshow Poland”, główną nagrodę „Targów Sportów Wodnych i Rekreacji Wiatr i Woda 2015”, a także został nominowany do prestiżowej nagrody „Europejski Jacht Roku 2016” – wylicza wyróżnienia. To ostanie najbardziej cieszy prezesa, bo przyznawane jest z inicjatywy niemieckiego tytułu „Yacht”, które tworzy jury we współpracy z jedenastoma największymi żeglarskimi magazynami Europy, zaś Maxus 26 jest jedyną polską łódką w kategorii „Jacht Rodzinny” w tym konkursie.
Ważnym aspektem, na który nacisk kładzie stocznia, jest bezpieczeństwo. Jachty stworzone w stoczni Northman podlegają certyfikacji przez Polski Rejestr Statków. Jednostki przygotowywane są też pod szczegółowe wymogi innych państw czy organizacji. Pracownicy Northman sami sprawdzają jednostki, a także są ich użytkownikami (flota ,,Ahoj Czarter”, licząca ok. 100 jednostek, bazuje na jachtach wyprodukowanych wyłącznie w stoczni Northman). – Od lat organizujemy firmowe rejsy po Bałtyku i śródlądziu. Nasze jachty są testowane w najtrudniejszych warunkach: na Morzu Północnym, Śródziemnym, Bałtyku, oceanie Atlantyckim i Spokojnym, a także na trudnych akwenach śródlądowych w Polsce, Europie i Azji.
Własne modele jachtów żaglowych (serii Maxus) i motorowych (serii Nexus) cieszą się popularnością wśród najbardziej wymagających żeglarzy. Firma tworzy jednostki przeznaczone na śródlądzie, wody morskie, regaty, turystyczne żeglugi, a nawet na wyprawy dookoła świata. W tej ostatniej zasłynął Maxus 22, którym w samotny rejs (Maxus Solo Around) wypłynął Szymon Kuczyński. – Było to dla nas kolejne z wyzwań, które zrealizowaliśmy. Dające i dużą satysfakcję, i wzbogacające nasze doświadczenie – kończy Krzysztof Stępniak.