Żyje i tworzy w otoczeniu natury, a kiedy już wyda swój komiks, rozchodzi sięechem po świecie. O inspiracji nie tylko w pracy rozmawiamy z Jarosławem Gachem, autorem komiksów. Właśnie ukazał się Komiks „Tkanina”, utwór z przesłaniem, którego bohaterem jest olsztyński nastolatek wkraczający w świat warmińskiej baśni.
SPIS TREŚCI: Poznajcie Jarosława Gacha – rysownika, wydawcę, twórcę komiksów inspirowanych Warmią.
|
Jarosław Gach o sobie
Prawie 30 lat temu wyprowadziłem się z miasta na wieś. W międzyczasie zbudowałem dom z drewnianych bali ze starej kurpiowskiej chałupy, które pokryłem gliną z własnej posesji. Taki dom ma wiele zalet, np. absorbuje zapachy i toksyny, więc nawet kiedy mam gości, którzy palą papierosy – po kilku godzinach zapach znika. Wokół domu rośnie las. To mój azyl, z którego coraz trudniej mnie wyciągnąć. A gdy jest pełen gości, a ja akurat potrzebuję popracować, biorę hamak, papier, ołówek i znikam wśród drzew. W lesie wokół domu tworzę od lat tzw. ogród leśny. Las Żywieniowy to najstarsza forma rolnictwa, gdzie wszystkie „piętra” leśne dają nie tylko opał, budulec czy grzyby, ale też zioła, owoce, orzechy. Taka forma rolnictwa wspiera bioróżnorodność i retencję wodną.
W 1995 roku na Zlocie Przyjaciół Indian w Prostynii poznałem nieżyjącego już Stanisława Supłatowicza – Sat-Okha, autora książek dla młodzieży, które pochłaniałem w dzieciństwie. Wśród wielu nurtujących mnie od dawna pytań było też takie: jak Indianie, nie mając odpowiednich technologii, robili otwory w długich cybuchach fajek? Sat-Okh odpowiedział, że robiło się mały otwór na jednym końcu cybucha i umieszczało tam kornika. Potem zawieszało nad ogniskiem kornikiem do dołu i… robota szła migiem. Z tej znajomości narodził się komiks „Biały Orzeł” i kilka książek Sat-Okha z moimi ilustracjami, m.in. „Tajemnica rzeki bobrów”. Do dziś co roku spotykamy się z najbliższymi przyjaciółmi na prywatnych, wielopokoleniowych „zlotach” |
Moim dziecięcym rysunkowym idolem był Thorgal, chłopiec z gwiazd znaleziony przez Wikingów. Bohater komiksowej sagi Grzegorza Rosińskiego, polskiego rysownika mieszkającego w Szwajcarii, zainspirował mnie do tworzenia własnych rysunków. Trafiłem na niego w szkolnej bibliotece, gdzie leżał stos magazynów Relax. Kolorowa okładka z Thorgalem zataczającym krąg mieczem, którym kosił barbarzyńców, zrobiła na mnie piorunujące rażenie. Wróciłem na lekcję matematyki i zacząłem rysować w zeszycie pierwsze kadry własnego komiksu. Od tamtej pory minęło ponad 40 lat. Kultowy numer Relaxu mam do dziś. |
Od lat przeprowadzam „akty dzikiej ekodywersji”. Wierzby czy topole są w stanie wyrosnąć nawet z patyka, więc służą za „eko granaty”. W plecaku mam zwykle sekator i jak widzę odpowiednią gałąź, przycinam ją i sadzę w innej okolicy. W ten sposób posadziłem w całym kraju tysiące drzew na polach, bezdrożach, skarpach i w rowach. W gazecie, w której pracowałem przed laty, mój szef nazywał mnie „gajowym”. A panie z działu korekty podrzucały mi sadzonki drzew i krzewów wiedząc, że zrobię z nich pożytek.
Temat erotyki w moim komiksie pojawiał się trzykrotnie. Pierwszy raz, kiedy w 2004 roku do scenariusza Piotra Michalika narysowałem komiks fantasy „Ziemia pachnąca deszczem”. Kilka lat później współpracę zaproponował mi holenderski wydawca komiksów dla dorosłych. Jednak ich fabuła z odcinka na odcinek stawała się coraz bardziej hardcorowa i zrezygnowałem. W 2008 roku erotyka w mojej twórczości powróciła w formie zabawnego, bajkowego komiksu o perypetiach Syrenki Lilu, która to pod wpływem kontaktu z mężczyznami przeistaczała się w kobietę. |
Po liceum plastycznym poznałem Tadeusza Piotrowskiego, olsztyńskiego malarza, który wprowadził mnie w tajniki starych technik i sztuczek rysunkowych. Nauczył mnie m.in. jak zacinać ptasie pióra służące do rysowania i kaligrafii. Chociaż dzisiaj kolor tworzę głównie na komputerze, to w mojej wiejskiej pracowni mam wiele tradycyjnych narzędzi do rysowania: ołówków, pędzelków, trzcinek czy gęsich piór, w które zaopatruję się u sąsiadów w okolicy. Po obróbce i wysuszeniu są niezwykle trwałe i sprawne niczym markowe wieczne pióra. Sięgałem po nie tworząc m.in. cykl „Legend Warmińskich” – pierwszych w Polsce komiksów w gwarze warmińskiej. Obecnie na warsztacie mam adaptację baśni Marii Zientary-Malewskiej „Zaklęty zamek w lesie olsztyńskim”.
Przez lata fascynacji Indianami i ludami pierwotnymi, w moim domu znalazły się elementy różnych kultury. I tak np. o jakość snu dbają Łapacze snów, a o odpowiedni dystans światopoglądowy – różańce z różnych stron świata, od muzułmańskich i chrześcijańskich, po buddyjskie. Wśród artefaktów na uznanie zasługuje indiańska deska do krojenia nabijana ćwiekami i ozdobiona orlimi piórami, którą to dostałem na 50. urodziny. |
Wywiad z autorem na temat komiksu Tkanina
Jarosław Gach: Od kilku lat wraz z niemieckim wydawcą i muzykiem Alexandrem Kaschte, tworzę poetyckie komiksy ukazujące trudne historie dzieci i nastolatków ich oczyma. Tematykę młodzieńczych traum podejmuje też mój najnowszy komiks „Tkanina”, który rysowałem ponad rok. Jest wynikiem ponurych statystyk dotyczących kondycji psychicznej dzieci i młodzieży. Bohaterem „Tkaniny” jest nastolatek borykający się z problemami okresu dojrzewania. Tworzenie zbiegło się z problemami mojego dziecka i towarzyszyło nam w trudnym czasie. Akcja tego komiksu, będącego adaptacją warmińskiej legendy „Zaklęta żabka”, dzieje się współcześnie w Olsztynie i okolicznych lasach, a dedykowany jest młodszemu pokoleniu i ich rodzicom.
MADE IN: W wywiadach z twórcami zazwyczaj padają pytania o początki, aktualne prace, plany… W ogóle czy ty jesteś w stanie porachować, ile plansz komiksowych już narysowałeś w życiu?
Jarosław Gach: W siedmiu pełnometrażowych albumach jakieś 336. W prasie, magazynach i antologiach kolejnych około 110, co daje razem 446, tak mniej więcej. Do tego dochodzi drugie tyle komiksów reklamowych.
Twoje ostatnie samodzielne i najbardziej autorskie dzieło to „Tkanina”. Skąd się wziął ten komiks?
Jarosław Gach: Z szybkiego działania. (śmiech) Znalazłem ogłoszenie o ministerialnym stypendium twórczym, o które wniosek należało złożyć tego samego dnia do godz. 23. Wziąłem się ostro do roboty i udało mi się wysłać wniosek 20 minut przed upływem terminu. Stypendium otrzymałem i… znowu wziąłem się ostro do pracy, która trwała rok. Od początku zakładałem, że będzie to fantasy na bazie starej legendy. Dodatkowo zależało mi, żeby mój komiks był ukłonem w stronę dzieci w kryzysie dojrzewania oraz ich rodziców. Brałem pod uwagę baśnie indiańskie i eskimoskie, bo w tradycyjnych kulturach funkcjonowały „leczące opowieści”, które pomagały członkom społeczności w radzeniu sobie z wyzwaniami życia: dojrzewaniem, porażką, śmiercią bliskich. Ale te kultury wydały mi się za dalekie, bo w fabule chciałem powiązać baśń z bliską nam współczesnością. Gdy otworzyłem stary zbiór baśni warmińskich, pierwsza, na którą trafiłem, okazała się strzałem w dziesiątkę.
Czy „Tkanina” jest odbierana zgodnie z tym twoim zamysłem?
Jarosław Gach: Jeden z najbardziej znanych scenarzystów komiksowych w Polsce stwierdził, że mój komiks przypomniał mu, jak trudne jest przejście ze świata dzieciństwa w dorosłość. Piszą do mnie też rodzice, którym lektura uświadamia, że warto na problemy spoglądać także oczami ich dziecka. To efekt, o który mi najbardziej chodziło.
Dzięki twoim komiksom, takim jak Tkanina warmińskie tradycje spod strzech trafiły na salony. Jak się ta „warmińskość” przejawia w twoim życiu i jak trafiła do twojej twórczości?
Jarosław Gach: Za młodu często fascynuje nas daleki świat, ale prędzej czy później zaczynamy rozglądać się wokół siebie, dostrzegać i doceniać to, co jest bliżej. Powietrze, którym oddychamy, wodę, którą pijemy, ziemię, po której chodzimy. Przesiąkamy duszą, historią, tradycją miejsca, w którym żyjemy. Urodziłem się i mieszkam na Warmii, jestem zbudowany z tych samych atomów, co kraina wokół mnie. Trudno by mi było być autentycznym, gdybym temu zaprzeczał. Siłą rzeczy to wszystko przenika do mojej twórczości. Zaczęło się od „Legend Warmińskich” – cyklu komiksów z dymkami w gwarze warmińskiej, do których scenariusz napisał historyk Marcin Wakar, a na język warmiński przełożył Edward Cyfus. Nawiązania do warmińskich podań pojawiają się także w „Tkaninie” i „Chłopcu w studni” wydanym po niemiecku.
Jak mieszkanie w warmińskiej głuszy wpływa na tworzenie przez ciebie komiksów na światowym poziomie?
Jarosław Gach: Mieszkam na warmińskiej wsi, pośród lasu, w zbudowanym przez siebie domu m.in. z gliny. To moje miejsce na ziemi. Otacza mnie tu natura, życie, czuję, że tutaj jestem najbliżej biblijnego raju. Ta głusza daje mi spokój, pozytywnie wpływa na moje samopoczucie, pozwala zachować dystans wobec – jakże często pozornych – problemów zagonionego świata. A kontakt z tym światem umożliwia współczesna technologia, która ułatwia też pracę.
A skąd się wziął komiks w twoim życiu i jak stał się sposobem na nie?
Jarosław Gach: Pierwszy realistyczny rysunek wykonałem w przedszkolu – była to scena z westernu „Złamana strzała”. W drugiej klasie podstawówki przeczytałem pierwszą poważną książkę – „Wyspę Robinsona” Arkadego Fiedlera. Pod wpływem tej lektury zacząłem pisać i ilustrować książkę „Diabelska Wyspa” – zabazgrałem chyba z siedem zeszytów. Zamiłowanie do przygód i rysowania połączyło się w fascynację komiksem, gdy nieco później w bibliotece natknąłem się na stos magazynów komiksowych „Relax”. Na wierzchu leżał numer z okładką ukazującą scenę walki Thorgala z Baaldami. Odkryłem inne światy i zapragnąłem je również tworzyć. W czwartej klasie na lekcji matematyki wpadłem na pomysł komiksu „Ucieczka z rezerwatu”. Zapełniałem nim kolejne zeszyty w kratkę. W tym okresie zacząłem też rysować komiks ze sztukami walki w roli głównej pt. „Okinawa”. Te projekty porzuciłem, gdy w siódmej klasie zacząłem pracę nad komiksem „Złoto Gór Czarnych” na podstawie cyklu książek Alfreda Szklarskiego. Potem już było liceum plastyczne.
Nad czym ostatnio pracowałeś?
Jarosław Gach: Niedawno dla wydawcy niemieckiego ukończyłem komiks „Poczta lotnicza” („Luftpost”), który właśnie się ukazał. Ostatnio zaś zakończyłem rysowanie epizodu w antologii komiksowej „W świecie warmińskich baśni”.
A nad czym będziesz w najbliższej przyszłości pracować?
Jak głosi znane w różnych kulturach powiedzenie: „Gdy człowiek planuje, Bóg się śmieje”. Jednak pewne plany staram się snuć. (śmiech) Ze scenarzystą, z którym pracowaliśmy nad epizodem w antologii, chcielibyśmy sięgnąć do czasów podboju ziem Prusów przez Krzyżaków. W tym przypadku miałoby być mniej baśni, a więcej historii, która zresztą bywała równie nieprawdopodobna co baśniowe fantazje.
Rozmawiał: Rafał Śliwiak
Spotkanie autorskie z Jarosławem Gachem – 17 grudnia, godz. 17, Wojewódzka Biblioteka Publiczna (Stary Ratusz) w Olsztynie.