Szlacheckie pochodzenie, szlachetna osobowość. Marion Gräfin Dönhoff, wybitną przedstawicielkę pruskiego rodu, nazywano „jedną z dziesięciu sprawiedliwych świata”. Do jej rodziny należały m.in. Pałac w Drogoszach i Pałac w Kwitajnach. Słowa „Lieben ohne zu besitzen” (kochać nie posiadając), stały się jej mottem działalności na rzecz pojednania Polski i Niemiec oraz uznania powojennych granic.
Poznajcie losy Marion Dönhoff

Jej intensywne, naznaczone sukcesami, ale też cierpieniem życie, stało się tematem wielu książek i publikacji. Sama wydała niemal 20 tomów, w których m.in. wspomina dzieciństwo i młodość w Prusach Wschodnich, przenosi czytelnika w czasy świetności rodzinnych majątków. Główna siedziba rodu, gdzie przyszła na świat w 1909 roku Marion Gräfin Dönhoff, znajdowała się 20 km od Królewca, w miejscowości Friedrichstein (dzisiaj Kamienka w Obwodzie Królewieckim). Zbudowany tu na początku XVIII wieku przez hrabiego Ottona Magnusa Dönhoffa ogromny pałac, który służył jego potomkom przez trzy stulecia, uchodził za najświetniejszy i najważniejszy z kulturalno-historycznego punktu widzenia w całych Prusach Wschodnich. Marion, ostatnia z rodzeństwa, była jego ostatnią właścicielką.

Kiedy w 1945 roku Armia Czerwona wkroczyła do Prus, pałac został zrabowany i podpalony, a następnie rozebrany. A Marion, na grzbiecie wierzchowca, ratowała się ucieczką na Zachód w wielkiej kolumnie uciekinierów. Po siedmiu tygodniach, ocierając się o nędzę i śmierć, dotarła do pałacu w niemieckiej Westfalii. Odnalazła ocalałych członków rodziny i wkrótce rozpoczęła pracę w dziale politycznym gazety „Die Zeit”, z którą związana była do śmierci w 2002 roku. Jednak przez całe życie zmagała się z tęsknotą za utraconą ojczyzną. Tej tęsknocie, połączonej z akceptacją trudnej historii, zadedykowała swoją działalność na rzecz polsko-niemieckiego pojednania.
„Moje pragnienie jest całkowicie zgodne z państwa ideami, a mianowicie zbliżenie obu naszych narodów z pomocą historii”
Pisała Marion Dönhoff w liście do Małgorzaty Jackiewicz-Garniec i Mirosława Garnca, autorów książki „Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich”. A w przedmowie do niej, hrabina dała upust nostalgii: „…każdy, kto kiedyś miał tu swój dom, tęskni za krajobrazem, za rozległymi łąkami i polami pod ogromnym niebem Wschodu (…) Kto kiedykolwiek na grzbiecie szlachetnego konia galopował po jesiennych ścierniskach, omijając slalomem rozstawione mendle snopów zbóż, ten nigdy nie nazwie innej krainy swą ojczyzną, jak tylko Prusy Wschodnie”.
Pałac w Drogoszach – Dawny splendor
Okładkę „Pałaców i dworów…” zdobi zdjęcie pałacu w Drogoszach, który do II połowy XIX wieku także należał do rodu Dönhoff. Wzniesiony na początku XVII wieku, wzorowany na słynącej z rozmachu głównej rezydencji we Friedrichstein, to największy pałac na Mazurach. Mimo nie najlepszej kondycji, Pałac w Drogoszach wciąż zachwyca architektonicznym splendorem. Znajdująca się tu do II wojny światowej biblioteka rodu von Dönhoff posiadała wiele cennych egzemplarzy. Po wojnie, podczas przekazywania pozostałości po pałacowym księgozbiorze uniwersytetowi w Toruniu, zebrano ze splądrowanego pałacu jeszcze dwie pełne ciężarówki książek. Znalazły się wśród nich m.in. dwa oryginalne zwoje egipskich papirusów i księga gości pałacu z wpisami Napoleona Bonaparte oraz cesarza Wilhelma II Hohenzollerna. Pozostałości po bibliotece, jak portrety i meble, przekazano częściowo Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie oraz do pałacu Dohnów w Morągu.
Przed wydaniem „Pałaców i dworów…” hrabina Dönhoff zredagowała opisy majątków w Kwitajnach należących do jej rodziny oraz pałacu w Sztynorcie, którego ostatnim właścicielem był jej kuzyn i przyjaciel Heinrich von Lehndorff, który został skazany na śmierć za współudział w zamachu na Hitlera w sierpniu 1944 roku. Hrabinie, również związanej z grupą spiskowców, cudem udało się uniknąć aresztowania. Do momentu brawurowej ucieczki w styczniu 1945 roku, zarządzała zespołem pałacowo-parkowym z wsią folwarczną w Kwitajnach oraz wspomagającą ich mieszkańców Fundacją Dönhoffów. Pałac (zdjęcie po lewej) przetrwał przejście frontu, po wojnie była tu szkoła rolnicza, biura i mieszkania pracowników PGR. Dzisiaj to własność prywatna, ale od wielu lat zamknięty pałac niszczeje, podobnie jak piękny kiedyś park. To zarazem jeden z nielicznych przykładów świetnie zachowanej przedwojennej wsi folwarcznej.

Moneta i asteroida
Fundacja Marion Dönhoff, założona przez nią w 1988 roku, wspiera instytucje kultury, młodzież i artystów wschodnioeuropejskich. Imię hrabiny nosi kilka szkół (m.in. LO w Mikołajkach), szlak konny z Olsztyna do Sztynortu śladem jej wyprawy z 1941 roku, opisanej w jednej z książek, a nawet odkryta w 1992 roku… asteroida. Odebrała wiele nagród za swoją działalność, a amerykański sekretarz Henry Kissinger nazwał ją „jedną z dziesięciu sprawiedliwych tego świata”. W 100-lecie jej urodzin wydano w Niemczech pamiątkową srebrną monetę o nominale 10 euro. Na jej gładkiej krawędzi umieszczono napis „Lieben ohne zu besitzen” (kochać nie posiadając). Te słowa, zawarte w jej książce „Dzieciństwo w Prusach Wschodnich”, stały się mottem działalności na rzecz pojednania Polski i Niemiec oraz uznania powojennych granic.
Tekst: Beata Waś
Obraz: Mirosław Garniec, Agnieszka Morysińska, Wikipedia
MECENAS PROJEKTU
Upływający czas jest niekiedy określany przez starszych jako przejście przez izbę, otwierając jedne drzwi i zamykając za sobą kolejne. Wysłuchując historii naszych przodków, dobitnie zdajemy sobie sprawę z ulotności chwil i zanikającej pamięci. Ale dla pielęgnowania tożsamości regionu, w którym żyjemy, ważne jest, aby tę przeszłość wprowadzać do świadomości tu i teraz, dla kolejnych pokoleń. Zwłaszcza sylwetki i dokonania postaci oraz rodów, które w szczególny sposób zapisały się w historii Warmii i Mazur. JACEK GOSK Gospodarstwo Rolne Jacek Gosk |