Kia Niro EV: Triumf Młodości – Recenzja z Jazdy

Ściągnąłem te słowa ze strony producenta elektrycznego KIA Niro EV, ale użyłem ich dopiero po własnej ocenie: „dla tych, którzy są otwarci na przyszłościowe myślenie i próbowanie nowych rzeczy”.

Kia Niro EV- o elektrykach można mówić wiele, zależy ile masz czasu na dyskusję?

Pierogi na Warmii i Mazurach to wręcz pozycja obowiązkowa i w menu, i na stole. I jakie one mają być? Otóż takie, jakie lubicie. 

No i co my tu mamy w ofercie: PHEV, HEV, EV. Jedna propozycja, ale w trzech odmiennych filozofiach. O ile pierogi różni nadzienie, modele KIA Niro dzielą zastosowane napędy. Wedle wymienionej kolejności to: hybryda z możliwością doładowania z gniazdka i jazdy na samym silniku elektrycznym, klasyczna hybryda oraz pełen elektryk. Wedle gustów i upodobań.

My bierzemy na talerz EV. Swoją drogą, to poprzednia wersja nazywała się e-Niro i wielu pewnie pamięta, że reklamował ją sam Robert De Niro.

O „elektrykach” krąży mnóstwo opinii, od zachwytów, po narzekanie. Do mnie też często trafia pytanie, co sądzę o tych autach. Zazwyczaj odpowiadam: a ile masz czasu na dyskusję?

Otóż rozmowa na temat użytkowania auta czysto elektrycznego ma głębszy sens, o ile ktoś zainteresowany nim spełnia przynajmniej kilka podstawowych kryteriów: ma możliwości ładowania, posiada alternatywny samochód konwencjonalny, dlatego w elektryku godzi się na styl użytkowania z pewnymi ograniczeniami, ale nade wszystko ma w sobie ciekawość nowej technologii i nie jest „zblokowany” stereotypami. Z drugiej strony cieszy się wieloma przywilejami (parkowanie w strefach miejskich bez opłat, korzystanie z buspasów, dopłata rządowa do zakupu), tańszymi przeglądami, komfortem podróżowania, wyśmienitą dynamiką i świadomością, że przynajmniej podczas użytkowania w mieście nie emituje spalin.

Kia Niro recenzja- mentalne zderzenie pokoleń, rozwój elektromobilności

A do tego dochodzą argumenty wynikające z pewnego światopoglądu, bycia kimś, kto lubi nowinki technologiczne, umie z nich korzystać i czerpie z tego przyjemność. Rozmawiałem niedawno z młodym człowiekiem zafascynowanym motoryzacją. Zbił mnie trochę z tropu, bo on właśnie podkreślił, że nie rozumie aut… spalinowych. I chce dokładnie takiego jeżdżącego smartfona, o którym też musi pamiętać, by dać mu życie z ładowarki. To jest mentalne zderzenie pokoleń. Rozwój elektromobilności oraz wspieranie tego trendu sprawią, że młoda generacja użytkownika (która nota bene nie musi posiadać auta, ale użytkować je) za kilka lat będzie patrzeć na samochód z konwencjonalnym silnikiem jak na dziadka próbującego zaciekawić wnuka nudną gadką typu „za moich czasów…”.

Dobitny dowód na to dostałem podczas sesji zdjęciowej. Podszedł do nas starszej daty pan, bo tak mu się spodobała nowa KIA Niro, że nie mógł przestać jej komplementować. 

– A ile ma mocy? – dociekał.

– Ponad 200 koni – rzuciłem.

– Mocny. Benzynowy?

– Elektryczny.

– Aaaa… to nie dla mnie – w mig obnażył rozczarowanie.

No właśnie, takie blokady mentalne mieliśmy, kiedy przesiadaliśmy się na pierwsze auto z automatyczną skrzynią, kiedy użytkowaliśmy pierwszego dotykowego smartfona, a babcia z sagi o Kargulu i Pawlaku, która spała na piecu, bała się nawet „tej elektryki”, pokazując na świecącą żarówkę, która zastąpiła świecę.

Kia Niro EV- „jeżdżący smartfon”

Przyszli użytkownicy takich nowinek jak Niro EV chcą zestrajać swoje smartfony z technologią pokładową. Ich łącznikiem z autem mają być aplikacje, a nie zapasowy kanister na paliwo w bagażniku i butelka oleju na dolewkę. Oni po prostu wykorzystają w pełni potencjał auta w nowoczesnym wydaniu. 

A wracając do sylwetki, która przyciąga uwagę. Pokażcie mi jakikolwiek model KIA, który by ostatnio nie wzbudzał ciekawości. Niro nie jest tu wyjątkiem. Dopiero kiedy analizowaliśmy szczegółowo zdjęcia z sesji, widać w kadrach z detalami, jak stylistycznie ten samochód wybiega od przeciętnej aut na ulicy. Tu nie ma świateł – są jakieś zjawiskowe pasy świetlne, krzywizny znajdują swoje uzasadnienie w formie, a proporcja dopełnia atrakcyjności sylwetki. No i za dopłatą 2000 zł możecie sobie zamówić tylną sekcję nadwozia (cały słupek schodzący aż do nadkola) w jednym z dwóch kontrastowych kolorów: czarnym lub srebrnym. Ta zabawa formą pozwala nadać autu indywidualizmu. Swoją drogą to pod tym kontrastowym panelem jest prześwit, którym wędruje opływające nadwozie powietrze. 

System rekuperacji, system wspomagania bezpieczeństwa na skrzyżowaniach

Mnie póki co fascynują drobne udogodnienia w jeździe, np. system rekuperacji, który działa w oparciu o radar. Otóż jeśli w mieście wykrywa przed nami auto (jadące czy stojące), sam decyduje o sile hamowania, z którego odzyskuje energię do ładowania akumulatora. Dlatego w miejskich warunkach, dzięki baterii o pojemności użytkowej niespełna 65 kWh, deklarowany zasięg 460 km jest realnym wynikiem. 

Nieocenionym „aniołem stróżem” jest system wspomagający bezpieczeństwo na skrzyżowaniach. Otóż gdybyście np. chcieli wymusić pierwszeństwo na samochodzie nadjeżdżającym z lewej strony, system kamer monitorujących przestrzeń wokół Niro po prostu bez waszej ingerencji zahamuje auto. Ciekawostką jest też, że jadąc z ustawionym tempomatem w zakręcie, Niro samo dohamuje do takiej prędkości, która jest bezpieczna dla konfiguracji zakrętu. Skąd wie jakiego zakrętu? Oczywiście z systemu nawigacyjnego.

Tekst: Rafał Radzymiński

obraz: Kuba Chmielewski

Na zdjęciu: KIA Niro EV, cena od 157,3 tys. zł 

KIA Plichta

Olsztyn, ul. Lubelska 40

kiaplichta.pl