Kulisy „Karate po polsku” – jak powstał hit lat 80

„Karate po polsku” to polski film sensacyjny z 1983 roku, który stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych tytułów lat 80. Reżyserem był Wojciech Wójcik, a akcja rozgrywała się na malowniczych Mazurach. Film zdobył ogromną popularność, szczególnie wśród fanów kina sensacyjnego, i do dziś cieszy się dużym uznaniem.

Moda na karate i zmiana tytułu

Roboczy tytuł filmu brzmiał „Drzazgi”. W trakcie jego realizacji na ekranach kin pojawiło się „Wejście Smoka” z Brucem Lee. Wtedy, ze względów marketingowych, postanowiono zmienić nazwę filmu na „Karate po polsku”. Jerzy Hoffman, rezydujący już wtedy na Mazurach, przekonał reżysera, aby nadać filmowi tytuł nawiązujący do ówczesnej mody na wschodnie sztuki walki. – Tytuł powinien być chwytliwy i przyciągać widzów do kin – tłumaczy Jerzy Hoffman, reżyser m.in. ekranizacji „Trylogii”. – Inspiracją dla twórców był także kadr z „Ojca Chrzestnego” Coppoli – duże zbliżenie ręki, w którą wbijany jest nóż. Podobna scena pojawia się w „Karate po polsku”. 

Dynamika i dramaturgia filmu

Film spotkał się z dobrym przyjęciem, w kinach obejrzało go ponad dwa mln widzów. Pokazywany po latach w telewizji także ma wysoką oglądalność. – Wspominam pracę nad tym filmem z sentymentem – mówi Zbigniew Buczkowski. – Gorące lato, urocze mazurskie lokacje, luz wynikający z limitów czasowych ekipy filmowej – zdjęcia kończyliśmy po godz. 16. Wykorzystywaliśmy ten czas na spotkania produkcyjne, podczas których szczegółowo omawialiśmy, niekiedy wręcz wspólnie reżyserowaliśmy sceny na następny dzień. W jednej ze scen zaproponowałem zamianę noża na brzytwę, aby wzmocnić dramaturgię. Podobnie w scenie z udziałem Jerzego Treli – zamiast granatu użyliśmy strzelbę.

Fabuła – Konflikt na Mazurach

Do sennego mazurskiego miasteczka przyjeżdżają Piotr (Edward Żentara) i Michał (Michał Anioł) – dwaj przyjaciele plastycy, którzy dostali zlecenie namalowania fresku w lokalnej kaplicy. Niedługo potem dołącza do nich Dorota – żona Piotra, który jest także świetnym karateką. Trójka przybyszy popada w konflikt z grupą lokalnych rzezimieszków, którym przewodzi Roman (Zbigniew Buczkowski). Próbuje go powstrzymać stryj, były żołnierz Armii Krajowej. Konflikt między miejscowymi, a przybyszami kończy się tragedią. Wyreżyserowany przez Wojciecha Wójcika sensacyjny film „Karate po polsku” miał premierę kinową w 1983 roku.

Mazurskie plenery i prace nad filmem

Film kręcony był na taśmie celuloidowej, po jej wywołaniu twórcy oglądali zrealizowane sceny w kinie w Ełku. Okazało się, że całą sekwencję ze świniami trzeba było powtórzyć z powodu zarysowania taśmy. 

– Nikt jednak nie narzekał. Gdy opuszczaliśmy Mazury, najczęściej słyszałam: „szefowo, to se ne vrati” – wspomina Kopczyńska. Wojciech Wójcik w 1983 roku odebrał na MFF w San Sebastian nagrodę krytyków filmowych. Edward Żentara za swoją rolę otrzymał nagrodę Złoty Ekran (przyznawaną przez pismo „Ekran”) oraz Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego.

Wyzwania produkcyjne i zabawy na planie

Letni plener w „Karate po polsku”

Filmowcy spędzili na Mazurach 50 letnich dni. Zdjęcia (operatorem był Jerzy Gościk) realizowano we wsiach Studzieniczna – obecnie część Augustowa, Stare Juchy, Sikory Juskie, Malinówka Wielka. Unikatowa Kaplica Najświętszej Marii Panny, która ma formę ośmiokątnej rotundy, znajduje się na malowniczej wyspie na Jeziorze Studzienicznym. To w niej artyści plastycy na zlecenie miejscowego księdza malują fresk. Poruszają się rzadkim w tamtych czasach Chevroletem Custom 20, który banda lokalnych przestępców zatapia w jeziorze.

Wolna ręka

Wojciech Wójcik, uznawany w Polsce za specjalistę kina sensacyjnego, był synem Zygmunta Wójcika – cenionego kierownika produkcji filmów i seriali. – Kiedy Wojtek zaproponował mi rolę Romana, szczerze odpowiedziałem mu, że wolałbym wcielić się w inną postać – powiedział Zbigniew Buczkowski w rozmowie z Bogumiłem Osińskim, szefem WMFF. – Na co reżyser: „Zbyszku, ja cię bardzo proszę, nikt tak nie zagra, jak ty”. No i filmowa machina ruszyła. Dziś tego nie żałuję. Miałem wolną rękę w budowaniu mojej postaci i w podpowiadaniu rozwiązań aktorskich moim kolegom.

Bimber na medal

Wyzwaniem dla filmowców były sceny realizowane podczas odpustu w kościele w Wigrach – tłum ludzi, stragany odpustowe, bimbrownicy ze swoimi produktami. – Scenograf filmu przygotował nam aparaturę do pędzenia bimbru. Gdy zobaczył ją współpracujący z ekipą filmową miejscowy sierżant milicji, postanowił dostarczyć nam profesjonalny sprzęt – wspomina Buczkowski. – Znacznie różnił się nie tylko wyglądem, ale i jakością od filmowego rekwizytu.

Zauroczenie w stanie wojennym

Kierownikiem produkcji była Joanna Kopczyńska, prywatnie żona Wojciecha Wójcika, doświadczona w kierowaniu produkcją wielu filmów i seriali. – Realizację tego wspominam najlepiej ze wszystkich produkcji w moim dorobku – przyznała Joanna Kopczyńska w rozmowie z Bogumiłem Osińskim. – Pracowaliśmy w trudnych czasach stanu wojennego w Polsce, w sklepach można było kupować tylko na kartki. Z pomocą przyszedł nam naczelnik gminy Stare Juchy Witold Żoch. Załatwiał wyżywienie, zapewnił noclegi. Byliśmy zauroczeni Mazurami i ich mieszkańcami. Jeden z naszych kolegów oświetlaczy tak się zachwycił tą krainą i poznaną tu dziewczyną, że rozwiódł się, wziął ślub i pozostał tu na stałe.

Tekst: Beata Waś, konsultacje merytoryczne: Bogumił Osiński
Obraz: Materiały producenta filmu

Warmińsko-Mazurski Fundusz Filmowy wspiera twórców realizujących w regionie filmy fabularne i seriale telewizyjne, dokumenty i animacje. 

Warmińsko-Mazurski Fundusz Filmowy

Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych

Olsztyn, ul. Parkowa 1

www.funduszfilmowy.warmia.mazury.pl