Zagadka: SUV Skody, który zaczyna się na literę „K”, a kończy na „Q”? Trafnie można odpowiedzieć nawet i za trzecim razem. Po dobrze przyjętych Kodiaq i Karoq, czeski producent wprowadza na rynek najmniejszego SUV – Skodę Kamiq.

Lubię ten moment, kiedy wychodząc z lotniska, czeka na dziennikarzy różnokolorowy szpaler nowości, a jedynym moim dylematem jest wybór wersji, która najbardziej wpadła mi w oko. Tym razem Strasburg ściągnął nie światowych polityków, ale motoryzacyjnych dziennikarzy ze świata na prezentację najnowszego i najmniejszego SUV-a Skody – model Kamiq. 

Ale do Strasburga trzeba było najpierw dotrzeć z pięknie położonego lotniska w Bazylei. Szybko zrozumiałem dlaczego – przecież tamtejszymi serpentynami wiedzie właśnie słynny kolarski Tour de France. A Skoda, jako partner, odgrywa dość istotną rolę w wyścigach kolarskich. 

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Jeśli przy wyborze aut na lotnisku słychać było głosy, by w ciemno brać najmocniejsze wersje, bo w górach trzycylindrówki pod maską Kamiqa słabo sobie poradzą, to na „mecie” wielu musiało dementować swoje podejrzenia. Swoją drogą amatorów kolarstwa, którzy przez dziesiątki kilometrów zmagali się z pnącymi do góry serpentynami, było zaskakująco sporo. Wszyscy do wyprzedzenia. A że droga wąska, trzeba często hamować, przepuszczać, przyspieszać. 115-konny Kamiq nawet przez sekundę nie zamanifestował niedostatków temperamentu.

W Polsce nowość Skody będzie na razie dostępna właśnie z tym świetnym trzycylindrowcem, ale w dwóch wariantach mocy: 95 i 115 KM. Potem dołączy odmiana 1,5 TSI 150 KM. Diesli – w Polsce brak. Gremialnie jednak oszacowaliśmy, że 115-konna odmiana stanie się królem sprzedaży.

Tak jak i sam Kamiq. 

To materiał na hit. Auto genialne. W niewielkiej bryle udało się wygospodarować zaskakująco wygodne i przestronne wnętrze. Celowo część trasy spędziłem na kanapie za kierowcą, którym był kolega po fachu słusznej postury i wzrostem równo dwa metry. W ciemno obstawiam, że żadne auto w tej klasie nie ma więcej miejsca z tyłu. Szybko odnajduję kolejne skodowskie „simply clever”, praktyczne rozwiązania, które umilają podróż – z tylnych oparć odchylam podpórkę pod laptop. Tak ukształtowany, by się nie zsuwał. I mało tego, z boku wysuwa się jeszcze uchwyt na kubki.

Kamiq rozbije rywali nie tyle samym samochodem. Przy jego zakupie Skoda wprowadziła pakiety komfortowego wyposażenia za… 1 zł, które standardowo kosztowałoby grube tysiące. Czy też pakiet przeglądów za 299 zł przez najbliższe cztery lata. Do tego już podstawowa wersja Active ma w standardzie np. asystenta pasa ruchu czy front assist, który w mieście sam wyhamuje auto przed przeszkodą. A festiwal prestiżowych dodatków zaczyna się w droższych odmianach: wirtualny kokpit zamiast klasycznych wskaźników (pięć różnych ustawień wyświetlacza), elektrycznie otwierana klapa bagażnika, indukcyjna ładowarka do smartfona czy zaawansowany technologicznie system pokładowych multimediów Skoda Connect.

Jakość i stylistyka wnętrza daje poczucie obcowania z autem o wiele wyżej pozycjonowanym niż miejski SUV. Skoda mozolnie pracuje na ten efekt od wielu już swoich premier. Konstrukcyjnie Kamiq bazuje na ostatniej, świetnie przyjętej nowości – kompaktowej Scali. 

Scala to z włoskiego schody, które mają symbolizować drogę Skody na wyższe szczeble. Nazwa Kamiq pochodzi z kolei z języka Inuitów, którzy zamieszkują północną Kanadę oraz Grenlandię. A Inuici wyróżniają się wyjątkową zdolnością dopasowania się do każdej sytuacji. 

Wróćmy na trasę Tour de France. W drodze do Strasburga nie mogliśmy nie odbić do miasta, w którym serca motomaniaków zaczynają niebezpiecznie łomotać. Mowa o Molsheim – siedzibie Bugatti. Wraz z fabryką, historycznym hotelem i pałacem pod którym fotografowany jest każdy nowy model. 

Jest w tym kawałek symboliki, kiedy auto ze wspólnego koncernu (i Skoda, i Bugatti należą do VW), choć z drugiego końca skali, staje pod bramą alzackiej świątyni. Ale uznaliśmy, że sukces Skody solidnie pracuje na pozycję koncernu Volkswagen, który dwie dekady temu pozwolił sobie na kupno upadającej legendy marki Bugatti, a dzisiaj – dostarczanie światu takich dzieł jak 1500-konny(!) Bugatti Chiron, który kosztuje niespełna trzy mln euro. Szybko skalkulowaliśmy, że to równowartość 187 podstawowych wersji Skody Kamiq.

Niestety, tego samego dnia wieczorem świat obiegła też smutna wieść – zmarł Ferdynand Piech, wnuk Ferdynanda Porsche. A to Piech był twórcą potęgi koncernu, pozycji dzisiejszej Skody i ojcem chrzestnym obecnego Bugatti. 

Jeśli więc nie możecie pozwolić sobie na auto równowartości 187 podstawowych wersji Skody Kamiq, zawsze możecie pocieszyć się jedną „wypasioną”.

Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: Skoda Auto

Na zdjęciach: Skoda Kamiq, ceny od 67 150 zł (silniki benzynowe 1,0: 95 i 115 KM)

Polbis Auto

Olsztyn, ul. Partyzantów 26

polbisauto.pl

fb/polbisauto