Kiedy tu przyjechał na wymarzone studia i poznał warmiński klimat bliski natury, szybko uznał, że nikt go już stąd nie wyciągnie. Jeremiusz Dutkiewicz, były szczypiornista i koszykarz, zbudował w Olsztynie znaną w całym kraju sieć sprofilowanych sportowych sklepów (SklepBiegacza.pl / SKstore.eu / WarsawSneakerStore.com) Dzisiaj to podstawowy adres m.in. koszykarzy, siatkarzy, biegaczy, a także ważny filar wsparcia sprzętowego reprezentacji narodowych tych dyscyplin. Jak wejść na Olimp i przy okazji kolekcjonować największe emocje?

 

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Rozmowa z Jeremiuszem Dutkiewiczem, twórcą sieci sportowych sklepów.

 

MADE IN: Jak zaczęła się twoja przygoda ze sportem?

Jeremiusz Dutkiewicz: W podstawówce, w klasie sportowej, a potem od piłki ręcznej w rodzinnej Miedzi Legnica. Z Legnicy przeszedłem do AZS Olsztyn, ale już na koszykówkę. W zasadzie te dwie dyscypliny były mi najbliższe.

Szybko stałeś się większy od swoich rówieśników, co ukierunkowało cię na te dyscypliny?

Piłka ręczna potrzebowała takich kloców, dużych i silnych, a ja byłem raczej z tych wysokich, ale wątłych, takich trochę pająków, więc do piłki ręcznej postury nie miałem. Byłem po prostu za delikatny, ale w koszykówce to się całkiem dobrze sprawdzało.

Pokochałeś sport czy on cię jakoś naturalnie wchłonął?

Sport bardzo mocno mnie ukształtował. Jako dziecko nie byłem tym asem, brylantem, który wchodził na boisko i błyszczał. To moje sportowe życie musiałem ciężko wypracować i dzięki temu gdzieś tam w tych strukturach zaszedłem. Na boisku byłem typem rzemieślnika, a nie artysty i w zasadzie na poziomie rzemieślnika sportowego skończyłem.

Wspomniałeś, że pochodzisz z Legnicy i tam zaczynałeś trenować, a jak znalazłeś się w Olsztynie?

W Olsztynie zakochałem się, kiedy przyjechałem tu po raz pierwszy na studia. Z kolei na studia przyjechałem tu dlatego, że zawsze byłem człowiekiem lasu, kochającym wodę i chodzącym na ryby. I znalazłem w Olsztynie kierunek, który był moim marzeniem i wyzwaniem jednocześnie, wtedy jedyny taki w Polsce – ochrona wód i rybactwo śródlądowe. Trudno było się na niego dostać, bo startowało 11 osób na miejsce. Ale kiedy przyjechałem do Olsztyna i zobaczyłem jak wygląda Kortowo, tutejsze jeziora i lasy, to uznałem, że tu już zostaję i nikt mnie stąd nie wyciągnie.

Tu zrodziła się twoja druga pasja – nurkowanie i fotografia związana też z nurkowaniem.

Pływanie i wodę od zawsze lubiłem, więc oglądanie tego podwodnego środowiska było wręcz naturalnie zaraźliwe. Tym bardziej, że chyba od zawsze żyję w duchu natury i ekologii.

Pasję do fotografowania odziedziczyłeś po dziadku? Wyczytałem, że był słynnym lwowskim fotografem.

Był takim fotografem-rzemieślnikiem, ale pasjonatem. To mnie łączy z dziadkiem: jak się wchodzi w jakąś zajawkę, to całym sobą. Obserwuje się mistrzów, kupuje książki, analizuje zdjęcia pod tym kątem, dlaczego jedno „robi robotę”, a drugie już mniej. Wszystko po to, by efekt, który się osiąga był przewidywalny, wypracowany, a nie przypadkowy – że coś się udało złapać w kadrze.

Stąd twoje publikacje w National Geographic i piękne albumy, które wydajesz?

Nurkowanie i fotografia to moja pozazawodowa pasja. Z National Geographic zacząłem współpracować od kiedy tylko pojawił się w Polsce. Byłem tą osobą, która zawsze przynosiła newsy spod wody.

Natura, ekologia, studia w tym kierunku, a zawodowo odwracasz wszystko w stronę sportu.

Tu wchodzimy raczej w temat: jak pogodzić pasję z możliwościami utrzymania się już w tym życiu dorosłym.

Biznes z butami przyszedł trochę przez przypadek, a trochę jako pokłosie relacji towarzyskich. Pracowałem w Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej jako inspektor ds. ochrony środowiska. To był przełom lat 80. i 90. Transformacja gospodarcza, otworzyły się granice, Polacy zaczęli wyjeżdżać do pracy na Zachód. I wtedy, przez przypadek, wyszedł temat sprzedaży butów. Otóż firmie Hummel zawalił się rynek zbytu w Jugosławii, w której wybuchła wojna. I Piotrek Woźniacki, ojciec tenisistki Karoliny Woźniackiej, o której nikt jeszcze wtedy nie słyszał, zaproponował, że moglibyśmy tego Hummela w Polsce posprzedawać. Dobre, jakościowe rzeczy niekoniecznie za tak duże pieniądze, jak w tamtym czasie kosztował Adidas czy Nike. I tak to się zaczęło.

Od razu wyczułeś u siebie gen przedsiębiorcy czy wypracowałeś to wszystko na własnej skórze?

Gen przedsiębiorcy to jest coś nie do końca wyobrażalnego i policzalnego. Bardzo się w to wszystko wkręciłem, bo sam jako sportowiec w latach 80. marzyłem o takim sprzęcie, a był nieosiągalny. A tu nagle sami oferujemy go ludziom. Od razu czuliśmy, że to ciekawy temat. Który moment był tym przełomowym?

Wypłynęliście na skalę, którą znamy dzisiaj.

Zawsze dbaliśmy o to, by towar i sprzedający go ludzie pasowali do siebie w tym znaczeniu, że to specjaliści w swoich dyscyplinach. Jeśli mamy sprzedawać np. profesjonalne buty do biegania czy koszykówki, to trzeba mieć właściwą wiedzę o tym i jeszcze umieć ją zaprezentować. Bo to nie jest tak, że ten najbardziej zaawansowany produkt nadaje się dla każdego i do każdych warunków. Dlatego my nie nazywaliśmy tych ludzi sprzedawcami, a doradcami, bo mieli wiedzę i środowiskową, i technologiczną.

Mam też wrażenie, że wchodząc w tę półkę najbardziej zaawansowaną, przełomem było wyjście z rodzimego Olsztyna na duży rynek warszawski. On dopiero pokazał skalę zainteresowania tym, co oferujemy.

I wpadliście na pomysł, że kluczem do sukcesu jest profilowanie i stworzyliście sklepy dla koszykarzy, biegaczy, siatkarzy. Z tego wasza marka jest dzisiaj znana w kraju.

W tamtym czasie duże firmy raczej namawiały do otwierania monobrandów, czyli by mieć np. sklep Nike, albo Adidasa. Natomiast nam zależało, by nasze sklepy były trochę inne, właśnie wyspecjalizowane np. w koszykówce, w lifestyle’u.

Z drugiej strony uważałem, że nie da się przez osobę fizyczną zrobić lepszego sklepu niż robi to Nike dla siebie. A jeśli nie daj Boże to by się udało, to taka firma Nike musiałaby takiego klienta albo kupić, albo zabić. Poszliśmy więc w inną drogę i zdefiniowaliśmy swoją przewagę konkurencyjną na zupełnie innym poziomie – doradztwo w sklepie na bardzo fachowym poziomie. Właśnie po ty, by dobrać komuś idealny sprzęt.

Sam powiedziałeś, że but dla koszykarza na pozycji rozgrywającego i 130-kilogramowego centra, to są dwa różne buty.

Temat doboru butów koszykarskich jest równie zaawansowany jak butów biegowych, więc jeśli ktoś kieruje się takim kluczem, że podoba mu się kolorystyka czy wzorniczo, to jest to droga całkowicie donikąd. Jak w świecie samochodów: czy Ferrari jest dobrym samochodem? Rewelacyjnym, tylko dlaczego nie widzimy ich np. na Dakarze? Więc i buty profesjonalne są sprofilowane dla konkretnych osób, budowy ciała, stopy, do konkretnych zastosowań w terenie. Poszliśmy w górną półkę sprzedając produkt bardziej zaawansowany, który w zasadzie można określić, że jest kreatorem rynku, ponieważ zaawansowane technologie zaczynają się właśnie u tych specjalistycznych odbiorców, a później schodzą niżej, do bardziej komercyjnych, do zastosowania ogólnego, ulicznego.

Trzymając się nomenklatury sportowej – awansujemy do najwyższej ligi. Powiedz zatem jak zaczęła się wasza współpraca ze wspieraniem kadr i zespołów narodowych? Wyposażacie siatkarzy, koszykarzy, biegaczy…

To jest bardzo naturalne, ponieważ ci właśnie zawodnicy potrzebują świetnie dobranego produktu, a my go mamy i my o tym produkcie wiemy dużo więcej, przynajmniej na początku.

Pamiętam naszą pierwszą rozmowę z kadrą koszykarską. Dla niektórych chłopaków to był szok, kiedy mówiliśmy: „chłopie, popatrz jak ty wyglądasz w tych butach? One są dla Koby’ego Bryanta, a ty masz 130 kg i 212 cm, więc dla ciebie będą buty, które są robione pod LeBrona czy kogoś, kto podobnie wygląda, albo podobnie gra”.

Wtedy otwierało im to oczy, bo działacze sportowi zamawiali zawodnikom sprzęt w jednym-dwóch modelach, byle numer pasował.

Jeremiusz Dutkiewicz idący korytarzem w swojej firmie z kartonem z butami swojej produkcji.

„Ja jestem gadżeciarzem, również sportowym. Te wszystkie rzeczy mają dla mnie bardzo duże znaczenie. One towarzyszyły sportowcom w najważniejszych wydarzeniach, a myśmy razem z nimi byli. Są to unikaty. Jestem bardzo dumny z tego, że jako firma i pracujący w niej ludzie mamy swój udział w wydarzeniach. Te wydarzenia wpisują się w historię polskiego sportu(…)”.

Mówimy o sporcie, o zawodowcach. Natomiast bardzo popularny jest rynek butów kolekcjonerskich. Wytłumacz fenomen, dlaczego w dzisiejszych czasach młodzi ludzie potrafią nawet dwie doby stać w kolejce, bo ukazała się bardzo niszowa partia butów, które, niczym dzieła sztuki, tylko drożeją.

Gdy mieliśmy pierwszy drop Eazy Kanye’a Westa w naszym Warsaw Sneaker Store, ludzie stali cztery dni w kolejce, a pod sklepem mieliśmy cztery telewizje i materiały pojawiały się od Forbesa po Pudelka. I nikt nie był w stanie zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi i dlaczego dzieciaki stoją po buty, które kosztują krocie.

No właśnie, o co chodzi?

To jest temat bardzo złożony, bo w modzie, w tym takim wykorzystaniu lifestylowym, casualowym, ulicznym produkt sportowy przestał być produktem stricte użytkowym, a trochę kolekcjonerskim. Są buty, które kosztują grube tysiące dolarów. Kiedyś były puszczane na rynek, a dzisiaj ludzie chcą je mieć. One funkcjonują jak kiedyś monety i znaczki. Ktoś zabiera, kupuje, zamienia, sprzedaje. Jeden na tym zarabia, drugi powiększa kolekcję.

Mówimy już o customizacji produktu, na którym jakiś artysta przekazał swoją wizję. Są modele niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, ręcznie robione, niszowe, limitowane. To jest temat, który się nieźle rozwija. Też robimy takie rzeczy dla zawodników, dla koszykarzy. Otto Porter, który był na campach Marcina Gortata, wyjechał do Stanów z siedmioma parami butów, które były zrobione specjalnie pod niego.

Co czujesz, gdy codziennie wchodzisz do swojej firmy, a na korytarzach mijasz gabloty z waszymi produktami po wielu wybitnych sportowcach?

Ja jestem gadżeciarzem, również sportowym. Te wszystkie rzeczy mają dla mnie bardzo duże znaczenie. One towarzyszyły sportowcom w najważniejszych wydarzeniach, a myśmy razem z nimi byli. Są to unikaty.

Jestem bardzo dumny z tego, że jako firma i pracujący w niej ludzie mamy swój udział w wydarzeniach. Te wydarzenia wpisują się w historię polskiego sportu.

Jakie emocje przywozisz z igrzysk olimpijskich? Najważniejsza impreza dla każdego sportowca, a wy jako firma z Olsztyna jesteście współpartnerem tego wydarzenia.

Na ostatnich igrzyskach mieliśmy okazję ubierać w stroje kadrę koszykarzy 3×3. Specjalnie dla nich, przy ich udziale zaprojektowaliśmy je i zrobiliśmy. Nasza kolekcja była więc pokazywana z boisk we wszystkich telewizjach świata. To jest skala tych emocji, o które pytasz.

Wspomniałeś, że Warszawa dała ci taką trampolinę do rozwinięcia biznesu. Nigdy nie korciło cię, by prowadzić go z Warszawy?

Ja nie nadaję się do życia w Warszawie. Zawodowo jestem w Warszawie zwykle raz w tygodniu, ale swoje korzenie mam tutaj. Poza tym to nie Warszawa jest dla nas wyzwaniem, a Europa Środkowa.

Na koniec przeczytam opis twojego imienia z prośbą o skomentowanie. Jeremiusz: jest doskonałym organizatorem, ale ma jedną wadę – chce wszystko robić sam. Nie ulega wpływom, ma świetną pamięć, gdy coś postanowi, trudno bezpiecznie namówić go do zmiany decyzji.

Niestety, wiele w tym prawdy. Jestem uparty w swoich pomysłach, ale to, co tutaj nie zostało powiedziane to to, że czasem tych pomysłów jest za dużo. Jak to powiedział kiedyś jeden z pracowników: „firma cierpi na nadmiar kreatywnych pomysłów”. Rzeczywiście chwilami jest problem, bo trzeba mierzyć siły na zamiary. Brać pod uwagę zasoby ludzkie i możliwości finansowe. Nie wszystko co wydaje się fajne i pewnie mogłoby być fajne, da się zrealizować od razu.

Zawsze byłem zwolennikiem płynięcia w swoją stronę, a nie z nurtem. Nie mam problemu, że jak wszystkie ryby płyną w jedną stronę, to moje stadko gdzieś trochę w bok. Jeśli jestem do czegoś przekonany, że tak powinno być, staram się tego trzymać.

Rozmawiał: Rafał Radzymiński

zdjęcia: Kuba Chmielewski

Wywiad można obejrzeć na kanale
YT/MADE IN Dutkiewicz

BIZNES WIR

Wiedza-Inspiracje-Rozwój

Jako redakcja chcemy inspirować i dostarczać wiedzy. Dzięki której przedsiębiorcy z Warmii i Mazur będą skutecznie i przebojowo rozwijać swoje biznesy na rynku krajowym i zagranicznym. Cykl wywiadów BIZNES WIR. Wiedza-Inspiracje-Rozwój z twórcami marek, które odniosły sukces. Publikujemy w drukowanej wersji magazynu. Można nas znaleźć również w formie cyfrowej (na www oraz fb) oraz w wersji wideo na naszym kanale na youtube.