Na aukcjach sztuki padają rekordy cen. Czym się kierować kupując dzieła artystów i dlaczego warto stawiać na młodych twórców, opowiada Ewa Czułowska, kuratorka wystaw, właścicielka galerii sztuki w Olsztynie.

MADE IN: Z czego wynika takie parcie na sztukę w pandemii?

Ewa Czułowska: Paradoksalnie dzięki pandemii nastał świetny moment na prezentowanie, a zatem sprzedaż. Przestrzeń internetowa zastąpiła artystom zamknięte obiekty związane ze sztuką, a odizolowani od świata odbiorcy mieli więcej czasu aby eksplorując sieć, być może z ciekawości zajrzeć do galerii internetowych i domów aukcyjnych on-line. Ludzie, którzy do tej pory wydawali pieniądze na podróże i samochody, zostali z nadwyżką gotówki. Badania rynku pokazały, że w pandemii zaczęto lokować oszczędności: na pierwszym miejscu w nieruchomości, a na drugim w sztukę, która pokazała, jak ogromny ma potencjał. Widzimy, że jest nie tylko świetną inwestycją, ale też pomaga nam utrzymać kondycję psychiczną, cieszyć się własną przestrzenią wzbogaconą nietuzinkowym dziełem. Lockdown pokazał też, na jakie wyżyny wspięła się sztuka młodych. W tej chwili stoi w rankingach sprzedaży tuż obok zawsze świetnie się sprzedającej sztuki dawnej.

W listopadzie obraz młodej artystki Ewy Juszkiewicz sprzedano na aukcji Desa Unicum za 3 mln zł.

Jedna z wcześniejszych prac Ewy Juszkiewicz jest prezentowana na stałej ekspozycji lidzbarskiego zamku – warto tam zajrzeć. Jak widać, już lata temu dostrzeżono talent tej młodej artystki. Co ciekawe, większość współczesnych artystów tworzy swoje prace w nurcie akademickim, gdzie istotne jest tło merytoryczne. Obiekty konkursowe mają zazwyczaj podtekst społeczny: zmiany klimatyczne, konsumpcjonizm, sytuacja kobiet. Prac tworzonych z potrzeby piękna, bez tych podtekstów, jest coraz mniej. Juszkiewicz wypracowała ciekawy styl, tworzy barokowe, rokokowe postaci. Nie wydaje mi się, aby szukała problemu społecznego w sztuce. Tak jak nie szukał ich Fangor czy Opałka, których obrazy osiągają niebotyczne sumy. Myślę, że dzieła, które nie są wciśnięte w żadne szablony, powstają dla czystego piękna, są uniwersalne. Choć nie umniejsza to mojego zainteresowania sztuką zaangażowaną.

Jak wyłowić potencjał inwestycyjny w sztuce?

Im bardziej się opatrzymy, tym lepszych wyborów dokonamy. Warto obserwować rynek młodej sztuki, zaglądać na wystawy uczniów liceum plastycznego czy studentów kierunków artystycznych, bywać na różnorodnych wystawach. Bo jeśli uda nam się zawczasu wyłowić „perłę”, możemy zdobyć dzieło za stosunkowo nieduże pieniądze, które może się okazać świetną inwestycją. Prac młodych artystów jest coraz więcej, zarówno w galeriach i na aukcjach, więc jest w czym wybierać. A poza tym należy pamiętać, że ze sztuką jest jak z winem – najchętniej pijesz to, co ci smakuje, a nie to, co narzucają rankingi sommelierskie. Gdziekolwiek podróżuję, zachodzę do lokalnych muzeów, galerii. Każda z nich zostawia w pamięci cząstkę wiedzy, która przekłada się na coraz lepszy gust oraz wyczucie.

Zatem nie trzeba być milionerem, by zostać kolekcjonerem?

Nie trzeba, ale warto zastanowić się przed zakupem pierwszej pracy nad tym, jaki kierunek chcemy obrać. Kolekcja początkującego miłośnika sztuki powinna być w miarę spójna, mieć myśl przewodnią. Trzymać się ram czasowych, tematycznych, albo określonego stylu. Łatwiej się wówczas poruszać po rynku sztuki, no i nie mamy chaosu w naszych zbiorach. Bywa, że kolekcje mają jedynie wartość sentymentalną, bo budujemy ją na kupowaniu obiektów od zaprzyjaźnionych artystów. Ale to też ma swoje plusy – daje nam możliwość zaglądania do ich tzw. kuchni, podglądania procesów twórczych. Ja dzięki temu do dziś zwracam uwagę nie tylko na talent twórcy, ale też na jakość użytych materiałów wpływających np. na trwałość dzieła.

Na kogo warto postawić na lokalnym rynku sztuki?

Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale mamy w Olsztynie twórców, którym udało się przebić na międzynarodowy rynek sztuki. Bartek Świątecki wystawia w Azji, na topie jest rzeźbiarz Grzegorz Gwiazda, bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się obrazy Tomasza Poznysza. Parę wystaw w USA miał Jarosław Puczel, do prestiżowych kolekcji prywatnych, m.in. w Berlinie, trafiły prace Edy Yukov, świetne radzi sobie Robert Listwan. Ciekawą postacią jest Andrzej Sobiepan, który jeszcze jako student dokonał głośnego performance’u, wieszając swój obraz w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Dzisiaj jego obiekty osiągają najwyższe ceny na aukcjach młodej sztuki.

Nie trzeba szukać daleko. Może się okazać, że ulicę dalej powstają prace, które w niedalekiej przyszłości okażą się najlepszą inwestycją w naszym życiu.

 

Rozmawiała: Beata Waś, obraz: Jacek Gąsiorowski / gasiorowski.net