Choć to butikowa kancelaria adwokacka, to triumfuje w wielkich sprawach. Właśnie jako jedna z pierwszych w kraju wygrała przełomowy proces, który pielęgniarkom daje nadzieję na korzystniejsze wynagrodzenie. O tym jak skutecznie walczyć o swoje prawa, opowiada olsztyński adwokat Igor Sztynio.

MADE IN: Najpierw głośne procesy tzw. „frankowiczów”, a teraz sprawa bez precedensu – prawomocnie wygrana na korzyść pielęgniarek i ich płac. Czy w prawie wciąż czyhają luki, które wnikliwe kancelarie potrafią skutecznie wykorzystać na rzecz poszkodowanych?

Igor Sztynio:  Takie sprawy wychodzą na światło dzienne z powodu nieprecyzyjnych i niesprawiedliwych przepisów. Zdarza się, że pośpiesznie uchwala się ustawę, która po wejściu w życie budzi wątpliwości interpretacyjne. Więc nie wiadomo do końca, jak to prawo stosować. Wtedy nie pozostaje nam nic innego, jak domagać się sprawiedliwości w sądzie.

Pana kancelaria, właśnie odniosła sukces w kolejnym nie wyjaśnionym do tej pory temacie: uczciwego wynagradzania pielęgniarek. Czy Igor Sztynio otwiera nadzieję dla przedstawicielek tego zawodu, by lepiej zarabiały?

Po wyspecjalizowaniu się w sprawach „frankowiczów”, których ciągle przybywa, bo wielu klientów nie wie np., że może się jeszcze ubiegać o rekompensatę, nawet gdy kredyt spłacili, to w ostatnim czasie staliśmy się fachowcami od spraw o odszkodowania dla pielęgniarek z tytułu nierównego traktowania pracowników służby zdrowia. Jest to dość nowe zagadnienie, ale mimo to, jako jedna z pierwszych kancelarii w Polsce możemy pochwalić się prawomocnym wyrokiem zasądzającym grupie 12 pielęgniarek odszkodowania z tego tytułu. Co ważne, naszym klientkom wypłacono już odszkodowania dla pielęgniarek.

Na czym polega ten problem?

Wyobraźmy sobie taką sytuację, że dwie osoby na takim samym stanowisku, w tym samym miejscu pracy, wykonujące tę samą pracę, a różnie zarabiają. I oto w tym chodzi, że sytuacja jest niesprawiedliwa. W wyniku nowelizacji ustawy z 8 czerwca 2017 roku o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, zróżnicowano wysokość minimalnego wynagrodzenia pielęgniarek i położnych w zależności od posiadanego wykształcenia. Przy okazji tego zróżnicowania, które z założenia miało na celu przyciągnięcie młodych ludzi do zawodu, ustawodawca nie zaznaczył wyraźnie, że ustalanie wysokości wynagrodzeń pracowników nie powinno naruszać przepisów prawa pracy. Z kodeksu pracy wynika natomiast prawo do jednakowego wynagradzania za tę samą pracę. W praktyce więc pielęgniarki i położne wykonują takie same obowiązki jak ich koleżanki zakwalifikowane do wyższej grupy, lecz różnica w ich miesięcznym zasadniczym wynagrodzeniu to ponad dwa tys. zł.

Więc słusznie rodzi to poczucie niesprawiedliwości.

Dochodzi nawet do takich sytuacji, że pielęgniarki z większym stażem wprowadzają do pracy nowe koleżanki, które na dzień dobry zarabiają więcej.
Szpitale bronią się nieprecyzyjnymi zapisami ustawy, ale błędna ich interpretacja nie zwalnia placówek z obowiązku zapłaty odszkodowania za okres, w którym pielęgniarki otrzymywały zaniżone wynagrodzenie, ale wykonywały taką samą pracę jak ich koleżanki zakwalifikowane do innej grupy.

Jest to problem ogólnokrajowy, a nie poszczególnego szpitala?

Problem jest ogromny i dotyczy całego kraju, w zasadzie wszystkich szpitali. Pielęgniarki zachęcone sukcesami koleżanek oraz brakiem alternatywy, słusznie decydują się walczyć o swoje prawa. Obecnie reprezentuję grupę już ponad 100 pielęgniarek z różnych szpitali, które widząc niesprawiedliwość w ich wynagradzaniu, zdecydowały się walczyć o godne płace. Zainteresowanych przybywa, gdyż – w zależności od postawy szpitala – sprawa nie zawsze musi kończyć się wyrokiem sądowym, lecz np. ugodą będącą satysfakcjonującym wyjściem z całej sytuacji, zarówno dla pracownika, jak i pracodawcy.

Słuchając o takich przypadkach, odnosi się wrażenie, że sprawiedliwość zależy od dociekliwości i potencjału kancelarii, która przyjrzy się sprawie. Co jest najistotniejsze w pracy adwokata?

Niezależność. A do tego umiejętność wnikliwego wsłuchania się i zagłębienie w problem klienta. Nigdy nie obiecuję przysłowiowych złotych gór, a raczej jestem rozbrajająco szczery – i widzę z doświadczenia, że finalnie mandanci doceniają to. Lubię też kiedy klient zostawia mi wolną rękę, a z drugiej strony szalenie ważny jest dla mnie bezpośredni i szybki kontakt z nim, co uważam za atut mojej butikowej kancelarii.

Olsztyn to dobry grunt na prowadzenie spraw przełomowych w kraju?

Jest doskonały i do pracy, i do życia. Miałem to szczęście, że nigdy nie było mi dane zastanawiać się nad wyprowadzką ze stolicy Warmii i Mazur. Poza tym mam pod ręką mój rodzinny Lidzbark Warmiński, do którego czuję ogromny sentyment i zawsze jadę tam z wielką radością. A nasza praca nie różni się od zadań prawników z wielkich aglomeracji, dlatego nie mamy powodów do kompleksów. Ktoś może być cenionym i skutecznym adwokatem w małej gminie, a ktoś inny nie mieć żadnego poważania w stolicy. Z kolei w Olsztynie, tuż po pracy mogę korzystać z uroków piękna regionu, by łapać balans między życiem zawodowym, a ciekawym spędzeniem czasu z rodziną.

A propos – czy któryś klient podzielił się kiedyś swoją refleksją, widząc pana mecenasa zasiadającego za perkusją podczas rockowego koncertu?

Owszem, zdarza się, że reagują zdziwieniem, ale to zawsze jest pozytywne zaskoczenie. Obecnie w wolnych chwilach wspólnie z przyjaciółmi tworzymy autorskie piosenki w ramach naszego zespołu Fervor. Możliwość wyrażenia się na scenie, przekazania emocji na koncercie jest fantastycznym doświadczeniem. Samo granie na perkusji uczy systematyczności, dyscypliny i stanowi doskonałą odskocznię od codziennych obowiązków. Czasem zamiast kolejnego pisma do sądu, lubię napisać tekst do nowej piosenki dla zespołu.

Rozmawiał: Rafał Radzymiński, obraz: Michał Bartoszewicz

Kancelaria Adwokacka Igor Sztynio

Bema Square, Olsztyn, pl. Bema 2/14

adwokatsztynio.pl

fb/adwokatsztynio

adwokatsztynio@gmail.com

889 198 330