POROZMAWIAJMY PRZY WINIE

Czy Warmia i Mazury mają potencjał, by rozwijały się tu firmy z branży technologicznej? Ich biznesy przebiły się do światowej czołówki. Jakim trzeba być graczem w takiej lidze? Gośćmi debaty są Andrzej Wiktorowicz* i Dariusz Racz**.

MADE IN: Zaczniemy debatę tradycyjnie: białe czy czerwone?

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Andrzej Wiktorowicz: Akurat trafiliście na pasjonata wina, który zjeździł winnice w wielu zakątkach świata. Zdecydowanie czerwone, bo prawdziwe wino jest właśnie czerwone. Możemy zatem posmakować jakiegoś klasyka.

(kelner jeszcze nie wiedział, że temat rozmowy oprze się o Dolinę Krzemową, a zaserwował wino prosto z Kalifornii – Black Stallion Cabernet Sauvignon, rocznik 2015 – red.)

Czy Warmia i Mazury są sprzyjającą przestrzenią do rozwijania tu firm w branży zaawansowanej technologii, zarówno w hardware, jak i software? 

Andrzej: Bardzo sprzyjające, właśnie w Sząbruku pod Olsztynem tworzymy tzw. Warmińską Dolinę Krzemową. To są dokładnie takie same tereny jak w Kalifornii, nawet z klimatem już coraz bliższym. Mamy piękne otoczenie i aż szkoda zajmować się tylko rolnictwem. I dokładnie tak było w latach 50. w dzisiejszej Dolinie Krzemowej w Kalifornii. Dla potrzeb wojska zaczęto sprowadzać tam duże ilości naukowców i inżynierów. I tak to się potoczyło. Wierzę, że na naszą skalę też jest to możliwe. Mamy oddziały w Warszawie, Bydgoszczy i Wrocławiu, i ciągną ci ludzie do nas właśnie po to, by tu pobyć, pracować i wypoczywać w pięknej scenerii. Więc według mnie to jest świetny argument, by na nim budować rozwój naszej branży. Owszem, hodowla ziemniaka i agroturystyka są ważne, ale bez technologii nie rozwiniemy regionu.

Dariusz Racz: Najpierw zdefiniujmy co jest tą wysoką technologią. Bo jeśli nie tworzymy tej technologii, tylko wykorzystujemy technologie, które powstały właśnie w Dolinie Krzemowej, to dla mnie to nie jest wytwarzanie wysokiej technologii, tylko umiejętne jej zastosowanie, na czym oczywiście należy zarabiać. Historia biznesu zna mnóstwo przypadków, gdzie autorem pomysłu jest jedna firma, a zarabia inna. To nie mr. Gillette wynalazł golarkę jednorazową.

Andrzej: Dokładnie tak, jeśli masz telefon Apple, to jesteś innowacyjny? Nie. Będziesz innowacyjny jeśli go stworzysz.

Dariusz: Brakuje nam takiego tygla innowacyjności z Kalifornii czy Izraela. Tam są pieniądze, nauka i mnóstwo startupów, które współpracują między sobą, ale muszą same zdobyć pieniądze na rozwój. Bez wątpienia potrafimy wykorzystać technologie na Warmii i Mazurach, bo jesteśmy kreatywni, miejsce pracy jest kreatywne i jest sporo dofinansowań. W naszym regionie jest niewiele firm softwarowych posiadających swój produkt, którym udało się wyjść skutecznie poza granicę Polski. Miałem okazję zobaczyć jak pracują zespoły R&D w Googlach. Jeśli na drzwiach wiszą wizytówki noblistów i zespół zajmuje się syntetycznym DNA, to jest to ta różnica, która nas dzieli. Natomiast nie jest niczym złym tworzenie dobrego, użytecznego oprogramowania na bazie osiągnięć firm z Doliny Krzemowej. Dla mnie jest ważne, żeby to był polski produkt, wymyślony i wytworzony tu w regionie. 

Dobrze byłoby umieć współpracować, bo to jest niezbędne do rozwoju. Musimy też zmienić myślenie w biznesie. Według mnie Unia trochę rozpieściła nas poprzez wszelkie dotacje. Nie umiemy kalkulować innowacyjnego projektu w oparciu o własny budżet. Jeśli moja firma dostaje zlecenie na zautomatyzowanie fabryki, to najpierw właściciel pyta mnie czy są jakieś unijne pieniądze na to, bo jak nie, to on poczeka aż będą.

Andrzej: W pewnym ujęciu projekty unijne paradoksalnie uwsteczniają. Ci, którzy umieją coś zrobić, poradzą sobie bez wsparcia i potem nie muszą zakłócać swojego cennego czasu na żmudą papierkologię do rozliczenia projektu. Ci, którzy biorą łapczywie programy wsparcia, często sztucznie generują dokumenty, udając, że coś robią, a projekt i tak potem nie wychodzi.

Wasze firmy odniosły sukces. Wymieńcie jego składowe.

Andrzej: Jeśli masz ciekawą pracę nad innowacyjnymi w skali świata projektami, to ściągasz do siebie wartościowych inżynierów. Ale musisz dać w zamian zarobki na skalę najlepszego miasta w Polsce, świetną atmosferę w pracy oraz dowody na to, że rzeczywiście pracujemy nad czymś unikalnym.

Dariusz: U mnie pierwszym czynnikiem w tym kole ze składowymi jest determinacja. Zaczynałem około 30 lat temu. Musiałem sprzedać samochód i tak się zadłużyć, że z żoną mocno zastanawialiśmy się czy lepiej nie dać sobie z tym spokoju. Więc bez determinacji nie wyjdziesz z takiego stanu. 

Po drugie – ludzie, którzy czują lidera i jego charyzmę. Wtedy spotykasz na zawodowej drodze ciekawe i wartościowe osoby. Być może nie ukończyły prestiżowych uczelni na świecie, ale w kreatywnych zespołach można osiągnąć bardzo dużo. Dlatego jesteśmy w stanie rywalizować w swojej branży z najlepszymi w Europie. 

Andrzej: To ważne, by skupiać wokół siebie entuzjastów i geniuszy. Jak 22 lata temu pierwszy raz pojechałem z trzema inżynierami do Kalifornii zaprezentować nasz pierwszy ultrasonogaf wielkości zeszytu, pracownik słynnej firmy Interson, z którą do dzisiaj współpracujemy, zapytał ile osób stworzyło go. Mówię, że nas trzech. A on zdziwiony: u nas pracuje nad takim czymś zespół stuosobowy.

Mówimy o ludzkich zasobach – jak je zdobywać?

Dariusz: Wdrożyliśmy proces zarządzania talentami. Wykładam na kilku uczelniach po kilka godzin co wystarcza mi, by z różnych branż znaleźć ciekawych młodych ludzi. Pozwala mi to z grupy 200 studentów wybrać np. dwudziestkę. Dla nich mamy przeznaczony budżet na realizowanie wspólnych projektów. Takie dofinansowanie młodych talentów jest zapisane w naszej strategii CSR. I z tego pozostaje kilka osób, które po trzech latach przygotowania wchodzi do naszej firmy jako pełnowartościowi pracownicy znający procesy zachodzące w jej strukturze. Jeśli więc znajdzie się wyzwania dla młodych, to dla nich jest to większy fun, niż pieniądze na starcie. 

Andrzej: Kiedy my przyjmujemy pracownika, nie pytamy jaką uczelnię kończył, tylko co w życiu zrobił, jakie ma hobby, bo to ono decyduje o tym, że człowiek się do czegoś przykłada całym sercem. Ważne, by czymś się zainteresować. Potem mieć to szczęście spotkać na swojej drodze właściwych ludzi. Mi kiedyś dane było spotkać kolegów z którymi na komputerach Atari wymyśliliśmy cartridge za pomocą którego program wgrywało się nie w 20 minut, a w minutę. Po te cartridge kolejki ustawiały się pod moim drzwiami.

Trzeba więć mieć wyzwania, hobby i je rozwijać.

Jak region może sprzyjać takiemu rozwojowi? Tym bardziej, że władze rozważają naznaczenie czwartej specjalizacji regionu, może właśnie wysokiej technologii.

Dariusz: Np. doprowadzić do tego, by nasz uniwersytet lub OPNT miały dobrze wyposażone laboratoria z dostępem dla przedsiębiorców z branży technologicznej. Tam można byłoby np. testować pomysły rynkowe i szkolić studentów.

Andrzej: Potrzebne jest innowacyjne otoczenie, by myśleć o specjalizacji w wysokiej technologii. A można to zbudować, co pokazał prof. Maksymowicz tworząc w Olsztynie od podstaw kierunki medyczne na dobrym poziomie. Trwało to ileś lat, ale czas plus determinacja przynoszą efekt.

(…)

Andrzej: Darek, wy robicie aplikacje na telefony? 

Dariusz: Robimy.

Andrzej: Szukamy firmy, która zrobi nam przenoszenie obrazu z ultrasonografu do telefonu komórkowego. Produkujemy USG w którym sondę podłącza się do komórki, tabletu lub laptopa. Przyszłościowa sprawa.

Apple już o tym wie?

Andrzej: (śmiech) Jak już przytoczyliście markę to przy okazji pochwalę się, że od jakiegoś czasu koresponduję ze Stevem Woźniakiem, którego poznałem. Pomaga nam w rozpropagowaniu właśnie mammografu ultradźwiękowego do badania raka piersi. Jak jestem w Kalifornii to umawiamy się w Steak House w Cupertino. Z moimi inżynierami jesteśmy zafascynowani jego postacią. 

Dariusz: Też miałem okazję go spotkać na konferencji Nordic Business Forum w Helsinkach. Niesamowity geniusz. Opowiadał, że poszedł do Apple Store kupić któreś z nowych urządzeń i powiedział przy kasie, że ma zniżkę pracowniczą. Kasjerka docieka: jaki ma pan numer legitymacji pracowniczej? A on: numer dwa. 

Zaproś go tu kiedyś do nas.

Andrzej: Niestety, jest bardzo rozchwytywany i zajęty. Facet jest niesamowitą inspiracją. I z poczuciem humoru. Potrafi przebrać się za pracownika firmy kurierskiej i dostarczyć pod dom, np. córce znajomych, najnowszy komputer Apple’a. 

Kiedy jestem w Kalifornii, zawsze staram się towarzyszących mi inżynierów zawieźć pod ten słynny garaż w którym zaczynali z Jobsem składać swój komputer. Dla inspiracji pokazuję miejsce powstania najsłynniejszej marki.

Dariusz: My też w garażu zaczęliśmy.

No to tak jak i my.

Dzisiaj przyjeżdżają do was kontrahenci ze świata. Komentują wasze prowincjonalne ulokowanie na mapie biznesowej?

Andrzej: Patrzą na produkt, a nie na biurowiec. Choć niebawem właśnie przeprowadzamy się z kilku domków na skraju jednego z osiedli do nowej siedziby, bo sami śmiejemy się ileż to lat można być „kanciapa international”. Ale przyjeżdżają specjalnie do nas na Warmię firmy ze światowej czołówki technologicznej: Texas Instruments, Xilinx czy Hitachi. Chcą współpracować i obserwować jak wykorzystujemy ich czipy krzemowe.

Dariusz: U nas z kolei ten wizerunek wygląda nieco inaczej, jest istotny. My bowiem nie sprzedajemy produktu fizycznego, ale poniekąd marzenia. Nie dostarczamy samej technologii, ale też wartości i bezpieczeństwo. Jeśli więc przyjeżdżają do nas kontrahenci, to ich interesuje jak prezentuje się firma, bo współpraca z firmą softwarową trwa latami, mamy np. 20-letnie relacje. Ci kontrahenci zainwestowali w pewną ideę i chcą widzieć wizerunek oraz siłę firmy z którą wiążą przyszłość.

Wykorzystujecie w biznesie markę regionu?

Dariusz: Zorganizowaliśmy z uczelnią forum biznesowe na które zaprosiliśmy klientów. Ulokowaliśmy ich w ciekawych hotelach, więc oprócz tego merytorycznego czasu mieli i przyjemność z pobytu. Takie wydarzenia chcemy powtarzać, więc jeśli pytacie jak samorządy mogą pomagać rozwojowi naszej branży, to może tu jest część odpowiedzi. A atut regionu jest duży i nim można zwyczajnie przekupować.

Andrzej: My tego też doświadczamy, bo i nasi kontrahenci czasem sami się dopominają: pojedźmy na obiad do tej restauracji nad jeziorem. Przyjeżdżają do nas z przyjemnością, nawet jeśli nie ma konieczności. Mam też jednego kontrahenta ze Szwajcarii, który kiedyś odwiedził nas w Olsztynie i powiedział: kurczę, wy tu macie jak u nas w Locarno. 

Ale dręczyły was kiedyś wizje o przeprowadzeniu firm do większych ośrodków?

Dariusz: My jesteśmy chmurą, możemy pracować gdziekolwiek.

Ale przyznam, że kiedy były jeszcze stacjonarne telefony, miałem wykupiony warszawski numer. Znajomi przekonywali mnie do tego stołecznego biznesowego postrzegania. Ale szybko zrozumiałem, że nie numer kierunkowy jest ważny, a produkt, który robisz.

Andrzej: Nam przeprowadzka nawet do głowy nie przyszła. Kiedy miałem pięciu ludzi i poradziliśmy sobie ze sprowadzaniem ze świata rzeczy niemożliwych, to po co się przenosić, kiedy dzisiaj mamy tak sprawny i rozbudowany zespół? Poza tym tu są nasi rodzice, znajomi, domy.

Dariusz: Ja pieszo idę do pracy 30 minut, autem jadę trzy. W Warszawie ludzie tracą na to godzinę, albo więcej. W skali roku czy lat to kawał czasu, który spędza się w samochodzie. Ja spędzam go na łonie natury z rodziną.

Rozmawiali: Michał Bartoszewicz, Rafał Radzymiński
Obraz: Kuba Chmielewski

Andrzej Wiktorowicz 

prezes oraz dyrektor badań i rozwoju w firmie Dramiński S.A., od najmłodszych lat pasjonat technologii, komputerów i elektroniki, głównie medycznej

Dariusz Racz 

futurysta, prezes ITM Software House Ltd oraz twórca strategicznych systemów informatycznych, miłośnik technologii i wyznawca firmy Apple 

Provincja 

Provincja na olsztyńskiej starówce jest miejscem do którego zapraszamy ciekawych gości, debatując na tematy składające się na obraz przedsiębiorczości Warmii i Mazur. Otoczenie starannie wyselekcjonowanych i ściągniętych z cenionych winnic trunków od zawsze sprzyjały biznesowej etykiecie, twórczym spotkaniom, barwnym dyskusjom i towarzyskiemu nastrojowi. Tym bardziej, że w piwniczce Provincji czuć klimat pasji, wiedzy i jakości. Provincja to miejsce spotkań przy lampce wina i przekąskach, ale też sklep z kilkuset gatunkami trunku, wieczory degustacyjne i komfortowe apartamenty w zabytkowej kamienicy.

Provincja – Wine Bar & Rooms

Olsztyn, ul. Lelewela 3

provincja.com