Chłoniemy coraz więcej informacji medialnych dotyczących tzw. frankowiczów i pozwów przeciwko bankom. W natłoku tych wiadomości można się już pogubić. O czym warto zatem pamiętać i na co uważać jeśli ma się kredyt we frankach?

Kredyty frankowe nie są domeną jedynie Polski i były jeszcze popularniejsze w Austrii, Chorwacji, Grecji czy na Węgrzech. W każdym przypadku punktem wspólnym było niższe oprocentowanie takiego kredytu w porównaniu do analogicznej umowy w walucie krajowej. To co jest niezgodne z przepisami i tym samym nieuczciwe to brzmienie postanowień przewidujących indeksację kredytu do franka szwajcarskiego i brak rzetelnego poinformowania kredytobiorcy o ciążącym na nim ryzyku. Co więcej, niejednokrotnie to przecież same banki zachęcały do zawarcia umowy frankowej, a nierzadko przekonywały ubiegających się o kredyt konsumentów, że to jedyny sposób na uzyskanie jakiegokolwiek finansowania. A problem kredytów frankowych dotyczy aż około miliona polskich rodzin.

Dlaczego zatem możemy walczyć w sądzie z bankiem i co możemy zyskać?

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Nieuczciwe zapisy w umowie kredytowej

To co sprawia, że możemy kwestionować zawartą umowę kredytu, to istnienie w niej takich postanowień, które z punktu widzenia obowiązujących zasad jakimi powinny kierować się banki zawierając umowy z konsumentami, są nieuczciwe. W umowie frankowej są to postanowienia, które odnoszą się do tzw. indeksacji (lub denominacji w przypadku umów denominowanych) kredytu do franka szwajcarskiego (CHF). Zapisy te dotyczą m.in. sposobu przeliczania wypłaconego kapitału kredytu i poszczególnych rat kredytu przez kurs CHF. Co ważne, w zdecydowanej większości umów istnieje zapis z którego wynika, że kurs franka służący do dokonywania tych przeliczeń, ustalany jest jednostronnie przez bank. Taka konstrukcja zapisów umowy powoduje, że kredytobiorca tak naprawdę nie jest w stanie samodzielnie przewidzieć ani obliczyć jaką wysokość comiesięcznej raty będzie zobowiązany spłacać do banku, ani ile finalnie spłaci w związku z podpisaniem umowy kredytu.

Unieważnienie, a „odfrankowienie”

Istnieją dwa typy roszczeń, które możemy kierować wobec banku. Na które się zdecydujemy, zależy przede wszystkim od treści zawartej umowy frankowej i analizujący ją specjalista powinien ocenić o co możemy realnie walczyć. Często najlepszym i najbezpieczniejszym dla kredytobiorcy rozwiązaniem jest skonstruowanie roszczenia dwutorowo, tj. w pierwszej kolejności domaganie się stwierdzenia nieważności umowy kredytu, a w drugiej, w sytuacji gdyby umowy nie dało się unieważnić, roszczenie o tzw. „odfrankowienie”.

Czym one się różnią? Stwierdzając nieważność umowy, sąd orzeka o zwrocie wzajemnie otrzymanych przez obie strony sporu kwot. Kredytobiorca zwraca do banku kwotę otrzymanego kapitału (tego co zostało wypłacone wskutek zawarcia umowy kredytu), a bank zwraca kredytobiorcy to, co ten wpłacał tytułem spłat rat kredytu. W przypadku „frankowiczów” bardzo często dochodzi do sytuacji, gdy już na etapie wnoszenia pozwu okazuje się, że kredytobiorca wpłacił więcej niż wynosi kapitał, a więc tak naprawdę nadpłacił już kwotę otrzymanego kredytu. W takim wypadku bank zwraca kredytobiorcy wynikającą z tego różnicę. Co istotne, w przypadku stwierdzenia nieważności, umowa przestaje wiązać i z chwilą wydania wyroku kredytobiorca zwolniony jest z obowiązku spłacania jakichkolwiek rat kredytu w przyszłości.

W przypadku tzw. „odfrankowienia”, z umowy kredytu zostają usunięte zapisy, które odnoszą się do nieuczciwej indeksacji, tj. przeliczania rat przez kurs franka szwajcarskiego. Umowa w pozostałym zakresie, czyli m.in. odnoszącym się do oprocentowania, obowiązuje nadal. Co zyskujemy w takim wypadku? Zwrot nadpłat, które powstały przez przeliczanie w przeszłości każdej raty przez ustalany dobrowolnie przez bank kurs CHF. W sytuacji, kiedy kredytobiorca podpisując umowę w 2006 roku spłacał ratę w wysokości np. 500 CHF, co przy ówczesnym kursie franka dawało kwotę do spłaty około 1100 zł, z każdym rokiem wskutek rosnącego kursu franka zmuszony był do spłaty coraz wyższej kwoty każdej z rat w przeliczeniu na złotówki. I tak już w 2020 roku spłacał raty ponad dwukrotnie wyższe niż w 2006 roku. Po wyeliminowaniu z umowy nieuczciwych postanowień, kredytobiorca spłaca raty w takiej kwocie, jak na początku po zawarciu umowy kredytu, a powstała dotychczas nadpłata jest mu zwracana.

Akcja-dezinformacja banków

Swego czasu w mediach pojawiały się liczne głosy „przedstawicieli” środowiska bankowego straszące kredytobiorców, którzy uzyskali korzystne dla siebie orzeczenie frankowe, rzekomymi pozwami o tzw. „wynagrodzenie za korzystanie z kapitału”. Sprawą bardzo szybko zajął się zarówno Rzecznik Finansowy jak i prezes UOKiK jednoznacznie wskazując, że banki nie mają żadnych podstaw do tego typu roszczeń. Co więcej, prezes UOKiK podkreślił, że będzie przyglądał się działaniom banków, które próbują swoich klientów straszyć lub błędnie informować o skutkach wyroku i interweniować w przypadku naruszenia przez nie prawa.

Najważniejszy pierwszy krok

Jak pokazują statystyki, w drugim kwartale 2020 roku o 35 proc. wzrosła ilość pozwów kierowanych do sądów w sprawach frankowych. Wynika to z jednej strony ze wzrostu kursu CHF, który rzutuje na coraz wyższe raty kredytu, a z drugiej z rosnącej świadomości kredytobiorców o możliwościach i realnej szansie na wygraną. Warto jednak przestrzec przed powstającymi jak przysłowiowe grzyby po deszczu firmami – internetowymi doradcami lub innego rodzaju instytucjami zajmującymi się rzekomą pomocą w sprawach kredytów frankowych. Niestety, nieprofesjonalni doradcy mogą częściej zaszkodzić niż pomóc. Rzetelna analiza umowy frankowej nie może być wykonana w kilka lub kilkanaście minut, a za doradcą stać musi nie tylko merytoryczna wiedza, ale i doświadczenie w prowadzeniu tego typu spraw. Ponad 96 proc. roszczeń frankowych ma swój finał w sądzie, dlatego żaden zdalny doradca nie zastąpi wsparcia profesjonalnego pełnomocnika (adwokata lub radcy prawnego) na sali sądowej. Nie mniej, z wyborem pomocy prawnej nie warto zwlekać, gdyż niektóre z roszczeń mogą ulegać przedawnieniu. Warto jednak odnotować, jak pokazują statystyki, że odsetek wygranych spraw w sądach sięgał w ostatnich miesiącach nawet 90 proc.

radca prawny Ewa Respondek
starszy prawnik w olsztyńskiej Kancelarii Prawnej
GAJEWSKI TRAWCZYŃSKA I WSPÓLNICY

Obraz: Kuba Chmielewski