Adaptacje ciekawe lokalnie i globalnie, łączenie środowisk i badanie oczekiwań – o świeżym spojrzeniu na Teatr Warmii i Mazur im. S. Jaracza, który wchodzi w setny jubileusz działalności, opowiada jego dyrektor Paweł Dobrowolski.
MADE IN: Ktoś opuścił widownię podczas mocnej sceny erotycznej w spektaklu „Susan Sontag”, który miał premierę w październiku?
Paweł Dobrowolski: Byliśmy na to przygotowani, ale do tej pory nie zdarzyło się to. Spektakl jest wyjątkowo dobrze przyjęty, są komplety na widowni. Co jakiś czas siadam między widzami, obserwuję ich emocje, podsłuchuję rozmowy w szatni. I po tym spektaklu słyszę głosy, że brakowało w Olsztynie tego typu teatru, takiej nowej jakości.
Rolą teatru w mieście średniej wielkości jest robić ferment?
Bardziej dawać do myślenia. W poprzednich sezonach były tu pokazywane spektakle dość tradycyjne w formie. Tylko raz, i to jeszcze przed premierą spektaklu o objawieniach gietrzwałdzkich, ustawiła się mała krucjata różańcowa przed teatrem. Niektórzy nawet myśleli, że to nasz pomysł na promocję spektaklu „Nie smućcie się…”. Prowadzimy badania wśród widzów na temat ich oczekiwań i wynika z nich, że najchętniej oglądają to… co już widzieli. Zamiast kreacji od zera, wolą konfrontację z poprzednimi realizacjami. To jest główna tendencja, ale są też tacy, którzy oczekują eksperymentu, ciekawych doznań, przekraczania granic. Teatr Warmii i Mazur ma ponadolsztyński profil i jego zadaniem jest opowiadać historie ciekawe lokalnie i globalnie. Nie możemy pozwolić sobie na profilowanie, jak w stołecznych teatrach. W jednej przestrzeni jest miejsce na różne estetyki i właściwe rozłożenie potencjału 29 aktorów.
Nowa nazwa, zmieniona na „Teatr Warmii i Mazur”, sugeruje regionalność.
Sam przydomek Stefana Jaracza, który dotyczy kilku teatrów w Polsce, nie określa specyfiki tego miejsca, trudno budować wokół niego tożsamość. Oczywiście w teatralnej „bioróżnorodności” będzie miejsce na adaptacje literatury regionalnej, dlatego mamy w planach np. „Toń” autorstwa pochodzącej stąd Ishbel Szatrawskiej. Ogłosimy też konkurs literacki na opowieści z wątkami lokalnymi, które zainspirują teatralnych twórców. Staram się zarządzać w taki sposób, aby włączać jak najwięcej osób, konsultantów w nasze działania.
Angażujesz tyle osób w rozwój Teatru Warmii i Mazur, aby rozłożyć odpowiedzialność?
Też, ale i decyzyjność. Stąd pomysł m.in. na młodzieżową radę doradczą. Brak studentów na widowni to nasza bolączka i wciąż szukamy pomysłu, jak ich zachęcić. Niektórzy z pracowników teatru są tu od kilku dekad, więc przetestowali już różne pomysły na jego funkcjonowanie. Dlatego teatr jest bardziej ich, niż mój, bo moja kadencja może skończyć się po pięciu latach, ale chciałbym przez ten czas pomóc wypracować dobrze działający model. Pracowałem w różnych miejscach, m.in. byłem wicedyrektorem teatru w Opolu i świeże spojrzenie to mój główny wkład.
Na ile znałeś Teatr Jaracza przystępując w zeszłym roku do konkursu na stanowisko dyrektora?
Warmię znałem raczej z działalności teatru niezależnego w Węgajtach, artystycznego zagłębia wokół Nowego Kawkowa, bywałem tam podczas wakacji. Kilka spektakli Teatru Jaracza widziałem na ogólnopolskich festiwalach. Wiedziałem, że jest w nim potencjał, ale też kryzys, podział w zespole w ostatnich latach. Ale że robiłem kurs mediacji, czułem, że jest to dla mnie wyzwanie, że mam dużo do zaoferowania temu miejscu.
Jaki efekt mediacji?
Sporo problemów rozwiązało się samo wraz ze zmianą dyrekcji, co nie znaczy, że nie pojawiają się nowe. Konflikty to naturalna część życia, ale uczymy się dzięki nim współpracy, rozpoznawania potrzeb, wyłuskujemy z nich azymuty do działań. Aktorzy chcą więcej grać, artyści chcą realizować swoje wizje, widzowie oglądać rzeczy oswojone. Mi z kolei bliskie jest łączenie środowisk, pozornie oderwanych od siebie, np. teatru i Kościoła. Chciałbym, aby teatr był platformą spotkań i wymiany myśli. Napięcia i różne oczekiwania tworzą twórczy ferment i wymuszają kreatywność. Dlatego nie mam zamiaru wyrugowywać konfliktów, chodzi raczej o to, aby nie były paraliżujące, by nie stwarzały niszczącej atmosfery.
Tym bardziej, że przed wami obchody 100-lecia teatru w 2025 roku.
28 grudnia wchodzimy w jubileusz premierą kabaretowo-muzycznego spektaklu „Setka Jaracza, czyli (prawie) sto sposobów na setne urodziny” według scenariusza Szymona Jachimka i w reżyserii Rafała Szumskiego. A jesienią, w apogeum obchodów, Jan Klata przygotuje adaptację „Krzyżaków”, która zmierzy się i z historią, i z mitami wokół książki Sienkiewicza.
Rozmawiała: Beata Waś, obraz: Marcin Mościcki
Paweł Dobrowolski
Pochodzący z Warszawy dramaturg i teatrolog; od ponad roku dyrektor Teatru Warmii i Mazur im. S. Jaracza w Olsztynie; przez osiem lat szef festiwalu Nowe Epifanie organizowanego przez Centrum Myśli Jana Pawła II. Współorganizator, wraz z Kampanią Przeciwko Homofobii oraz Wiarą i Tęczą, kampanii społecznej „Przekażmy sobie znak pokoju”. |