Energia, optymizm i wymarzona figura – nie można tego kupić, ale da się wybiegać. Początek nowego życia: w każdy czwartek.

Bieganie. Dojrzewasz do tego, czekasz na odpowiedni moment. Przychodzi zazwyczaj, kiedy nie możesz dopiąć ulubionych spodni albo po prostu łapiesz doła. Chcesz zrobić coś dla siebie, poprawić formę, złapać wiatr w żagle. Ubierasz dresy, sportowe buty i idziesz biegać. I po kilkuset metrach łapie cię zadyszka, a nogi odmawiają posłuszeństwa. To chyba nie dla mnie – myślisz i wracasz do domu… Klatka stop. Spróbujmy jeszcze raz.

W czwartek po pracy ubierasz się w strój sportowy i idziesz na olsztyńską starówkę. O godzinie 18.30 przed Sklepem Biegowym przy ul. Stare Miasto 8 zbiera się grupka osób takich jak ty. Ludzi, którzy chcą coś zmienić – swoją wagę, tryb życia, możliwości, towarzystwo albo po prostu sprawdzić, skąd ta moda na bieganie. Widząc nową twarz, trener zagaduje i udziela pierwszych porad. A potem idziecie do parku albo nad jezioro na rozgrzewkę i pierwszy nieobciążający trucht.
– Bez przygotowania i pewnej wiedzy bieganie zazwyczaj kończy się falstartem – przyznaje Wojtek Jeger, trener i inicjator czwartkowych akcji (na zdjęciu po prawej). – A chodzi o to, aby było przyjemnością i „fanem”, a nie walką ze swoim ciałem i słabościami. Dlatego nie wynik, a systematyczność jest w nim najważniejsza.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Czwartkobiegi to kolejna społeczna inicjatywa Wojtka, którą od jesieni ubiegłego roku prowadzi razem z dwoma trenerami: Ryszardem Szparakiem i Dawidem Świniarskim. Spotkania przyciągają coraz więcej chętnych, w większości kobiet. Od pięciu lat w sobotę pod hasłem „BiegamBoLubię” trenuje z mieszkańcami na stadionie w Kortowie. Zbudował z nimi społeczność amatorów-pasjonatów, którzy odkryli, że wystarczy trochę wysiłku, aby nadać życiu nowy rytm.
– Mamy w grupie osoby z karierą „od zera do bohatera” – obrazuje trener. – Dziewczyna, która nie mogła przebiec 200 metrów, po roku zalicza 10 kilometrów. Zmieniła nie tylko tryb życia, ale i towarzystwo, bo ze starym nie było już o czym rozmawiać. Inna zaczynała z 30-kilogramową nadwagą, a po dwóch latach treningów wystartowała w maratonie. Są bohaterkami w swoim środowisku, motywują innych do pracy nad sobą. I udowadniają, że chcieć, znaczy móc. Bo endorfiny, które produkujemy podczas biegania, zmieniają perspektywę i możliwości. Świat i własne ciało zaczyna nam sprzyjać.

Jest jeden warunek: odpowiednie buty. Takie, które zamortyzują ruch, odciążą stawy i kręgosłup. A przez to zapobiegną bólom, przeciążeniom i urazom. – W zwykłych trampkach też można, ale często jest to pierwszy i ostatni raz – tłumaczy Wojtek, który od 20 lat pracuje w sieci sklepów sportowych. – Dobre buty są ważne zwłaszcza na początku, zanim mięśnie i stawy przyzwyczają się do wysiłku. Firmy stosują przeróżne systemy: pianki, poduszki gazowe, żele, stabilizatory. Jednak jeśli źle dobierzemy model – będzie ciągle pod górkę.

Sam ma w szafie… 40 sportowych par. Na nawierzchnię twardą albo szutrową. Do biegania po górach albo po lesie, zimą lub latem. Co nie znaczy, że nie można mieć jednej, w miarę uniwersalnej pary. W specjalistycznym Sklepie Biegowym, który ma w Polsce już sześć filii, znajdziecie taką na pewno, tylko trzeba przygotować się na zestaw pytań ze strony doradców: od kiedy biegamy, gdzie i jak dużo. Sami są pasjonatami aktywności, więc mogą godzinami opowiadać o trenowaniu, wyposażeniu i ubiorze. Potem specjalny skaner 3D diagnozuje biomechanikę stopy, czyli jej ułożenie podczas ruchu.

– But idealny? Jest ich tyle, ilu biegaczy – odpowiada trener. – Nie warto sugerować się fasonem czy nagrodami, które dany model zgarnia w konkursach. Bo okazuje się często, że po prostu nie pasuje do kształtu naszej stopy. To trochę tak, jak w bajce o Kopciuszku…
Wojtek twierdzi, że pół godziny truchtu zastępuje mu filiżankę kawy. A energia i uśmiech, którym zaraża, to najlepszy dowód, że ma stałe źródło endorfin.
– Ten sport przechodzi w nawyk jak mycie zębów – porównuje. – „Pompka” lepiej pracuje, a energia utrzymuje się przez cały dzień. Co prawda nikt już dziwnie nie reaguje na widok faceta w leginsach, ale z aktywnością Polaków wciąż jest kiepsko. Olsztyniacy nie mają jednak powodu, aby się wykręcać. Terenów do biegania, jakimi tu dysponujemy, zazdrości nam cały świat.

Tekst: Beata Waś, Obraz: Cezary Ilczuk

SKLEPBIEGOWY
Olsztyn, ul. Stare Miasto 8
tel. 89 527 35 41
ob@sklepbiegowy.com
www.sklepbiegowy.com