Wstępu nie będzie. Ich dzieła są zbyt piękne, by zabierać im miejsce na wstęp.
 
W pierwszej chwili pomyślałem, czy nie wysłać tej nagrody profesorowi, który tak się zapierał, że realizacja naszej wizji jest niemożliwa – Grzegorz Dżus ma założone ręce i wyluzowany wyraz twarzy, kiedy opowiada o projekcie, który był niczym bitwa. Ale zakończonym zwycięstwem w wielkim stylu. Chodzi o Hotel Krasicki w lidzbarskim zespole zamkowym, który za wprowadzenie w historyczną substancję zabytkową współczesnej stylistyki architektonicznej, został obsypany nagrodami. Wizja, która przebiła niemal tysiąc innych hoteli z całego świata, uparcie została doprowadzona do finału, mimo iż wśród opiniujących ją specjalistów byli tacy, którzy dowodzili, że „jest niewykonalna, a śmiała koncepcja wynika z niewiedzy architekta”.
 
Katarzyna i Grzegorz Dżus to małżeństwo architektów z Olsztyna, które nie boi się podejmowania trudnych tematów. Pod zaprojektowany przez nich budynek Starej Kotłowni, spacery do olsztyńskiego Kortowa serwują sobie koneserzy architektury. Podobnych wrażeń dostarcza młyn z browarem nad olsztyńską Łyną, który krystalizował swój kształt poprzez kilkanaście kolejnych makiet.
 
Po docenieniu kilku ważnych, historycznych realizacji, ich pracownia zaczęła być kojarzona właśnie z takimi obiektami. A przecież ich projekty to architektura współczesna, choć często właśnie w strefie konserwatorskiej. – Idea obiektu dojrzewa w naszych głowach przez wiele miesięcy, nim pojawi się właściwe, naszym zdaniem, rozwiązanie – tak opisuje stylistyczny trans Grzegorz Dżus.
 
A czasem może to trwać latami. Tyle na przykład trwają poszukiwania właściwej formy dla prac adaptacyjnych na terenie byłej kwatery wojennej w Gierłoży.
Klucz, którym małżeństwo posługuje się przy wyborze kolejnych realizacji, wydaje się cholernie banalny. – Istotne jest, czy będziemy w stanie podejść do tematu z pasją – podkreślają.
 
Choć potem i tak przychodzą schody. Pasję do projektowania zabija bowiem często… obowiązujące prawodawstwo. Szybko przeliczają, że projektowanie to nie więcej niż 10 procent pracy. Reszta to codzienna walka z wszechobecną biurokracją.
A najgorzej jest z typowym biurokratą.
 
Dżus potrafi wypalić mu do słuchawki: „czy pan zdaje sobie sprawę, że oszpeca pan własne miasto?!”
Bo walka o piękny obiekt, niestety, nie toczy się w zaciszu pracowni, a sam projekt to dopiero początek drogi, by wypracowaną ideę doprowadzić do końca.
Ale szybko dodaje: – Gdybym był nawet rentierem, to i tak bym projektował. Dla przyjemności.
 
Z takim właśnie podejściem przystąpili do konkursu, który władze Olsztyna rozpisały na projekt plaży miejskiej „“ rozległych terenów wokół Jeziora Krzywego. Przewodniczącym jury ogólnopolskiego konkursu był wybitny architekt Stefan Kuryłowicz, który zginął w katastrofie lotniczej, projektant m.in. Galerii Warmińskiej.
 
Grzegorz Dżus: – Wraz z pracowniami Restudio i Spapa, z którymi zawiązaliśmy konsorcjum dla realizacji tego przedsięwzięcia, podeszliśmy do tematu ambicjonalnie. Każdy z nas zapamięta to jako trudny etap w życiu zawodowym i niepozbawiony sporów, ale też każdy, kto brał w tym udział, chyba rozumiał, że mamy realny wpływ na spory obszar miasta. Na coś, co może się stać jedną z wizytówek Olsztyna. Sam często zabieram tam na spacer moich synów, więc postanowiliśmy podjąć wyzwanie i mam nadzieję, że mieszkańcy będą mogli być dumni z tych obiektów.
 
Dżus kilkakrotnie pracował jako architekt za granicą. Wrócił do Olsztyna, bo – jak uznał – trzeba z tego miasta na jakiś czas wyjechać, by je docenić. Mają tu zresztą z żoną do dokończenia pewien osobisty wątek.
 
W czasach, kiedy jeszcze wartość historycznych koszar nie przebiła się do powszechnej świadomości, wraz z dwójką przyjaciół Grzegorza jeszcze z podwórka postanowili kupić od Agencji Mienia Wojskowego zdewastowany budynek byłego arsenału nad Jeziorem Długim. Po pomyślnie zakończonym przetargu ktoś z komisji zagadnął: – „Chłopaki, a teraz powiedzcie, co wy w tym magazynie będziecie robić?”.
 
Z odpowiedzią wyrwał się Dżus:
– „A będziemy mieszkać”.
Zapadła konsternacja. – „W magazynach?” – nie dowierzali. – „No dobra, jak nie chcecie mówić, to nie mówcie”.
Zrewitalizowany arsenał stał się pierwszym przykładem, jak mogą wyglądać w przyszłości koszary. Przywracane do życia są kolejne obiekty. W październiku oddano do użytku kompleks biznesowo-usługowy Koszary Park, też według projektu pracowni Dżus GK Architekci.
 
Teraz realizują marzenie sprzed lat, kiedy jako para pasjonatów historii, niejeden spacer kierowali w stronę najpiękniejszego w ich oczach pokoszarowego obiektu – położonych w zakolu Łyny stajni oficerskich dragonów. O kupno budynków Grzegorz Dżus wystąpił jeszcze w latach 90. Odmówiono mu. Kilka lat temu główny z obiektów częściowo spłonął. Znów wystąpił o zakup. I ponownie odmowa. Żona namówiła go do trzeciego podejścia. Udało się. Stajnie kupili wspólnie z olsztyńską firmą Klink International. – Po usunięciu zgliszczy pożaru, obiekt zaczyna odsłaniać starannie wykonane detale: granitowe bazy i wsporniki pod imponującą, o niespotykanych już dzisiaj przekrojach, drewnianą konstrukcją. Wszystko to pokazuje, że standard obiektu, pomimo jego funkcji, był bardzo wysoki. Zakładamy, że w wysokich, przestronnych loftach wszystkie elementy historyczne zostaną poddane renowacji i harmonijnie połączone ze współczesnymi materiałami, a wnętrza rozświetlone będą ogromnymi świetlikami, by stworzyć przestrzeń o wyjątkowym klimacie – opowiadają.
 
– Teraz ten obiekt to osobiste wyzwanie zupełnie nowego rodzaju – nie kryje Katarzyna Dżus. – Jeszcze nie wiemy kim będą w przyszłości jego użytkownicy i mieszkańcy, ale wiemy, że będzie to obiekt niezwykły.
 
Tekst: Rafał Radzymiński
Obraz: Joanna Barchetto,
Aleksandra Cymerman, Grzegorz Dżus