Jego najnowsze dzieło to opowieść o życiu żurawi – ulubionych bohaterów mistrzowskich zdjęć. Dwuczęściowy album Andrzeja Waszczuka „Grus grus” prezentuje zdjęcia dzienne i nocne. W plener z fotografem warmińskiej przyrody nie pójdziemy, by nie… spłoszyć ptaków. Zatem jak on Andrzej Waszczuk Szczurek radzi sobie w świecie dzikiej przyrody?
MADE IN: Żurawie to najbardziej fotogeniczne z warmińskich ptaków?
Andrzej Waszczuk Szczurek: To zwiastuny wiosny, napawają mnie energią i radością, są zjawiskowe. Czekam na nie od połowy lutego, wyglądam na polach, nasłuchuję znajomego klangoru. Albo dzwonią do mnie znajomi z Polski, którzy widzieli je wcześniej gdzieś na południu. To sygnał, że trzeba szykować sprzęt fotograficzny. Tak żyję od prawie 20 lat.
Podwójny album obejmuje zdjęcia z tego okresu?
To zdjęcia z ostatnich lat i z prawie 30 miejsc na Warmii, gdzie przebywają i nocują żurawie (z łaciny grus grus). To społeczne ptaki, żyją w stadach, rozdzielają się tylko na czas lęgów, aby utrudnić drapieżnikom polowanie. Osuszanie rozlewisk i ingerencja człowieka powodują, że każdego roku krajobraz się zmienia, a wraz z nim cała przyroda. Dopasowuję się do niej, do siedlisk żurawi, a także do tarczy słońca, księżyca, Wenus, gwiazdozbiorów, jak mój ulubiony Orion. Astronomia to moja druga pasja obok przyrody, staram się łączyć obie na zdjęciach. Nocne niebo odbite w wodzie, w której śpią żurawie, tworzy nieziemski efekt.

Jak udaje ci się zbliżyć do ptaków?
Kiedy żurawie odlatują na żerowanie, około południa przygotowuję sobie zamaskowaną czatownię w pobliżu mokradła. Spędzam w niej skulony z nogami w wodzie 36 godzin. To rodzaj medytacji. Nie śpię przez ten czas, niewiele też jem i piję, aby ograniczyć dźwięki, odruchy fizjologiczne. Każde kichnięcie może wypłoszyć ptaki i cała wyprawa na nic. Po takim maratonie robię jeden dzień odpoczynku i wracam w plener. I tak przez cały sezon, dopóki żurawie nie odlecą jesienią.
Dźwięk migawki ich nie płoszy?
Do tego dźwięku z czasem przyzwyczajają się, tak jak do jeżdżącego traktora czy innych odgłosów cywilizacji. Gorzej z myśliwymi, czyli „kochającymi przyrodę inaczej”. Wystrzały zaburzają rutynę ptaków i innych zwierząt, powodują ich stres. Przez te lata nauczyłem się nieco odczytywać komunikację żurawi, ostrzegającą np. przez drapieżnikiem.

Ile zdjęć udaje ci się zrobić podczas „maratonu”?
Nocą, ręczne ustawianie ostrości i czasu naświetlania, trwa czasem półtorej godziny, więc powstaje zaledwie kilka dobrych kadrów śpiących żurawi. Widzę je dopiero w komputerze.
To niezwykłe, co udaje się uchwycić w ciemności i jak wiele kolorów kryje noc. Fiolety, czerwienie, zielenie… Nawet Van Gogh pisał w listach, że noc jest bardziej kolorowa, niż dzień. Po 20 latach fotografowania szukam nowych form, inspiracji. W albumie jest rozdział zdjęć malarskich – odbicia w wodzie poruszonej wiatrem tworzą abstrakcje, w których można wręcz odnaleźć style malarzy, jak np. złocenia Klimta. A czasem powstają zupełnie monochromatyczne, graficzne zdjęcia.

Albumy pokazują też inne ptaki, zwierzęta?
Wiele mniejszych ptaków, jak łyski, czaple, kaczki, gęgawy, nocuje obok żurawi, czują się bezpiecznie w ich bliskości. Czasem udaje mi się też uchwycić lisa, sarnę, łosia krążącego wokół mokradła. Za dnia fotografuję lądowanie żurawi i ich groteskowe pozy, poranną toaletę na tle wschodzącego słońca, naukę latania, bliskość partnerów, kłótnie o miejscówkę do wychowywania młodych. Niektóre z żurawi to outsiderzy akceptowani przez stado, ale żyjący na uboczu – jak ludzie. Czasem zdjęcia to dla mnie za mało, więc nagrywam też filmy z wyjątkowych momentów życia lasu i mokradeł, np. stado wilków podążające za sarnami. Działam w promieniu 20 km od Dobrego Miasta, tutejsze lasy, pola i mokradła to niewyczerpane źródło inspiracji. Moim marzeniem jest zrobić zdjęcie żurawi na tle lecącej komety, ale szanse są małe.

Jaką cenę płacisz za swoją pasję?
50 ukąszeń kleszczy rocznie i borelioza. Nie ma na to skutecznego specyfiku. I tak uważam, że więcej kleszczy żyje w mieście, niż w lesie, bo są przenoszone przez zwierzęta domowe. Nie używam żadnych detergentów do prania, ani kosmetyków, których zapach drażni dzikie ptaki i zwierzęta.
Jak wybierasz do albumu kadry z milionów ujęć?
To trudne, dlatego praca nad albumami trwa po kilka lat. Podzieliłem je na rozdziały tematyczne, jak Senne impresje, Barwy nocy. To rodzaj memento, uwieczniam ginący świat warmińskiej przyrody. Z bólem obserwuję np. wycinkę lasów, osuszanie bagien w rezerwatach, tak ważnych dla ekosystemu, jak choćby w Kwiecewie. Już raz miała tam miejsce katastrofa, na kilka lat zniknęły ptaki i wiele innych gatunków. Argumenty urzędników, aby kontynuować te działania, przeczą mądrości natury. Ale jestem w tej walce z pseudoekologicznymi projektami, niestety, osamotniony. Jedyne co mogę, to oddać piękno przyrody na fotografii. Może uwrażliwią odbiorcę na tyle, że wykona jakiś ruch, podpisze petycję. To drobne gesty zmieniają świat, a naciśnięcie spustu migawki jest jednym z nich.


Rozmawiała: Beata Waś
Obraz: Andrzej Waszczuk, Micia Bojenko (portret)