Aby prowadzić w tych czasach galerię sztuki w niewielkim Reszlu, potrzeba odwagi i pasji. Na niewielkiej przestrzeni w centrum miasteczka Ita Haręza stworzyła namiastkę wielkiego świata. Bywa tu i artystyczna śmietanka, i miejscowi.
Jak pomieścić 200 osób na 17 metrach kwadratowych? Latem 2019 roku na otwarciu prywatnej galerii tłum gości wypełnił całą okolicę w centrum miasteczka. Powtórka z frekwencji wydarzyła się na jesiennym wernisażu rzeźb Macieja Marschalla. Trzeba było sterować ruchem w galerii i podkręcić nagłośnienie, aby dotrzeć do wszystkich zebranych. Skąd ten głód sztuki, którego mogą pozazdrościć galerie dużych miast?
– Ma to na pewno związek z tradycjami artystycznymi pobliskiego zamku – tłumaczy Ita Haręza, właścicielka galerii. – Lata plenerów i wernisaży organizowanych przez byłych kustoszy Jolantę i Bolesława Marschalli odcisnęły piętno na tutejszej atmosferze. Na reszelskim zamku bywał przez lata Franciszek Starowieyski, teraz co roku przyjeżdża profesor grafiki Zbigniew Lutomski. I choć daleko Reszlowi do Kazimierza nad Wisłą, a miasteczko zasypia na zimę, to ma potencjał. I dzięki temu moja galeria żyje mimo trudnych czasów.
Bo kiedy nie jest salą wystawową, działa jako pracownia, miejsce warsztatów i spotkań towarzyskich. Po latach życia i tworzenia w dużym mieście Ita przeprowadziła się w 2016 roku do Reszla. Dostała pracę w Galerii Zamek należącej do Muzeum Warmii i Mazur i zaczęła nowy rozdział. Brakowało jej jednak miejsca, gdzie po godzinach mogłaby tworzyć swoje często wielkoformatowe prace na granicy grafiki, rysunku i malarstwa. Wynajęła lokal na rynku i wypełniła go własnymi dziełami oraz meblami i rzeźbami swojego taty – artysty tworzącego w rodzinnych Talkach pod Giżyckiem. Znalazły się tu m.in. oryginalne pamiątki z Reszla – autorskie interpretacje XIX-wiecznych grafik z krajobrazem miasteczka.
– Zaglądają tu turyści, ale też miejscowi – przyznaje artystka. – Przyprowadzają dzieci, aby uczyły się przy mnie rysunku, albo chcą po prostu pogadać. Wernisaże to dla nich okazja, aby przełamać rutynę codzienności małego miasteczka. Mam poczucie sprawczości widząc tłumy w swojej małej galerii. I choć pandemia uniemożliwiła wystawy na żywo, nadrobimy kiedy skończą się obostrzenia. Niedosyt wydarzeń „analogowych” jest w środowisku ogromny.
Pomysłów na wystawy i promocję dobrej sztuki ma na kilka lat do przodu. W planach jest prezentacja niezwykłych krajobrazów Łukasza Zedlewskiego czy prac graficzki Jolanty Rejs. Ita stworzyła także projekt filmowy „Portret człowieka twórczego”, dokumentujący pracę artystów i ich życie codzienne. Premierowy odcinek o rzeźbiarzu Macieju Marschallu spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem podczas projekcji na otwarciu jego wystawy, pojechał też na kilka festiwali filmowych, m.in. Berlinale.
– To nie są artyści z pierwszych stron gazet, ale wyjątkowe osobowości działające często w zaciszu, na prowincji – tłumaczy Ita. – Razem z operatorem Darkiem Rodosem szukamy źródła finansowania, które pozwoli rozwinąć cykl filmowy o kolejne portrety. Wynajmując w Reszlu lokal na który w dużym mieście nie byłoby mnie stać, nie wiedziałam, że stanę się również mecenasem sztuki. Ale w małym miasteczku też można rozwinąć skrzydła i odkryć wybitnych twórców, którzy tworzą na uboczu nie szukając rozgłosu.
Tekst: Beata Waś, obraz: Darek Redos, Ola Kubala
Instagram i facebook:
Ita Haręza Galeria w Reszlu