Działają na zmysły, motywują, pozwalają odzyskać spokój. Lecznicza moc roślin to podstawa hortiterapii. Zofia Wojciechowska, jedna z pionierek tej metody, inspiruje, aby szukać ukojenia w przyrodzie nie tylko w momentach kryzysu.

– Nawet skarpetki mam w kwiatki – Zofia odsłania nogawkę. Jej kolorowy, kwiecisty ubiór podkreśla wyjątkową osobowość i radość życia. To zasługa dziedziny, którą się zajmuje czy cecha wrodzona? „Jestem blisko natury w drodze ku słońcu” – motto jej profilu na portalu społecznościowym wskazuje raczej na proces.

– Życie to podróż, która z wiekiem daje mi coraz większą siłę i radość – tłumaczy. Zawdzięczam to niezwykłym ludziom, których spotykam na swojej drodze. Poszerzają moje horyzonty, motywują do rozwoju. A słońce leczy, daje życie roślinom z których możemy czerpać siłę. Sama jestem przykładem jak pozytywnie nastraja zielone otoczenie i kolory, którymi się otaczam.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Hortiterapia, zwana inaczej ogrodolecznictwem, choć znana jest od czasów starożytnych, obecnie przeżywa rozkwit. I nie potrzeba mieć własnego ogrodu, aby odczuć lecznicze efekty. Warto zacząć od małych kroków.

– Nie ma chyba osoby, która nie zareagowałaby pozytywnie na bukiet kwiatów – tłumaczy Zofia. – Kiedy przynosimy je np. do szpitala osobie chorej, od razu zmienia się aura pomieszczenia. Ich kolor, zapach, forma działają na zmysły, dodają witalności, albo wyciszają. Potrafią także pobudzić do aktywności, zainicjować proces leczenia.

Instytut Hortiterapii Zielony Promień, który założyła w 2007 roku, poprzedziło wieloletnie doświadczenie w pracy z roślinami. W pracach naukowych podczas studiów historycznych badała wpływ przyrody na życie i przemianę duchową takich osobowości jak Hugo Kołłątaj. W latach 90. otworzyła w Mrągowie swoją kwiaciarnię, która stała się miejscem nowatorskich florystycznych inicjatyw i proekologicznych działań. Dzisiaj prowadzi warsztaty i sesje terapeutyczne dla dzieci i dorosłych z zakresu hortiterapii, ekopsychologii, etnobotaniki, florystyki. To m.in. podopieczni placówek zdrowotnych, domów opieki, szkół czy uniwersytetów. Jednym z jej pierwszych działań były warsztaty dla rodziców i wolontariuszy w Centrum Zdrowia Dziecka. Uczyła jak terminalnie chore maluchy oderwać od trosk i cierpienia podczas zabawy z roślinami.

– Ogrody przy szpitalach czy klasztorach pojawiały się już w średniowieczu – tłumaczy terapeutka. – Zauważono, że stymulują umysł i ciało, wyzwalają siłę i motywację. W późniejszej psychiatrii wykorzystywano je w leczeniu melancholii czy tzw. globusa. Dzisiaj znowu sięga się po te rozwiązania w rehabilitacji i terapii wielu schorzeń.

Hortiterapia – kierunek uniwersytecki zainicjowany przez UWM m.in. dzięki jej działaniom, w tej chwili znajduje się w ofercie wielu polskich uczelni. Udowodniono, że kontakt z roślinami wpływa m.in. na obniżenie ciśnienia w tęczówce oka, zmniejsza bóle głowy, relaksuje, podnosi wydajność pracy. Dlatego firmy i instytucje zgłaszają się do instytutu, który m.in. tworzy wertykalne ogrody, aranżuje przestrzeń z pomocą roślin oczyszczających powietrze czy oferuje usługę zwaną mobilne ogrody zdrowia. 

– Z koszykiem lub skrzynką pełną roślin pojawiam się u chorego – tłumaczy Zofia. – Dobieram je w zależności od schorzenia, a najważniejszą zasadą jest bezpieczeństwo użytych roślin, które nie uczulają, nie parzą. Łączymy hortiterapię ze stosowaniem tzw. Nano Wody MNP (woda z mikro nano pęcherzykami tlenu, azotu, dwutlenku węgla – red.) aby ograniczyć źródła alergii związane z użyciem nawozów chemicznych do uprawy roślin. W przypadku schorzeń ruchowych tworzymy dla uczestników terapii podwyższone zagony. Praca przy roślinach spowalnia demencję, Alzheimera i wiele innych chorób wieku starczego. Współpracowaliśmy m.in. z warszawskim Domem Pomocy Społecznej im. Matysiaków. 

Fikus beniamin filtruje powietrze, lawenda wycisza, lubczyk podkręca libido i dodaje witalności. Każda z roślin wykorzystywanych w przenośnych lub stałych ogrodach ma bogatą „kartotekę”. Dotykanie, ocieranie czy chodzenie po liściach i łodygach pobudza sensorycznie całe ciało. A praca w ziemi, według badań, wyzwala endorfiny. Dlatego działkowcy i ogrodnicy-hobbyści mają szansę dłużej zachować zdrowie i witalność.

– Na Warmii i Mazurach jesteśmy uprzywilejowani pod względem przyrodniczym i warto z tego korzystać. Choćby otworzyć okno podczas przerwy w pracy i popatrzeć na zieleń, posłuchać szumu liści – zachęca terapeutka. – Lata pracy w tej fantastycznej dziedzinie utwierdzają mnie, że rośliny mają wpływ i na moich pacjentów, i na mnie samą. Ich energia stymuluje każdego, bez względu na kondycję. Dlatego jeśli możemy – chodźmy boso po trawie, przytulajmy się do drzew i dotykajmy kwiatów. Ich zapachy, wygląd i kształt nie dość, że niwelują codzienny stres i pomagają zapomnieć o problemach, zapisują się w pamięci na lata. Któż z nas nie ma swojego wspomnienia z dzieciństwa związanego z zapachem piwonii, pachnącego groszku czy choćby dotykiem pokrzywy?

Tekst: Beata Waś, obraz Michał Bartoszewicz