Choć sezon koncertowy jest w zawieszeniu, to właśnie byliśmy na świetnym graniu Gilmoura, Możdżera, Cohena i paru innych geniuszy. Przynajmniej takie mieliśmy wrażenie, kiedy siedzieliśmy w pokoju odsłuchowym z audiofilskim sprzętem. Wraca żelazna zasada: zagra ci każdy, pozostaje tylko kwestia pieniędzy.

Trzeba tu przyjść z ulubionymi płytami, których słuchaliśmy może i setki razy. Znamy na nich każde ćwierć dźwięku.

Tak nam się przynajmniej wydawało.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Sprzęt audio, który mamy w przeciętnych domach, jest równie przeciętny. Ale w czym to przeszkadza? Otóż to jest mniej więcej tak jak z samochodem: każdym dojedziemy do innego miasta, ale na tym podobieństwa się kończą.

Pokój odsłuchowy w firmie Corab testował już niejeden drogi i bardzo drogi sprzęt ściągany tu pod potrzeby zainteresowanych klientów. Bo w tej branży trzeba cały zestaw zgrać mniej więcej tak jak bolid Formuły 1 pod konkretnego kierowcę, czyli jego preferencje, potencjał, parametry, styl jazdy. – Każda marka głośników też ma swój styl i charakter. Jedne będą dedykowane miłośnikom ciężkiego brzmienia, a inne koneserom jazzu – zaznacza Adam Picur z salonu Corab. – Dzisiaj będziemy słuchać na kolumnach marki Focal, które są bardzo zrównoważone, z lekkim naturalnym środkiem – obrazowo ujmuje.

Do kompletu mamy wzmacniacz i odtwarzacz brytyjskiej marki Musical Fidelity. Wraz z kolumnami to 36 tys. zł plus okablowanie za kolejnych sześć tys.

Okazuje się, że okablowanie, np. ze stopów platyny lub złota to konieczność dla finalnego efektu. Bo – jak usłyszeliśmy – ten czy tamten kabel też potrafi „grać ostro”.

Olsztyński Corab od lat specjalizuje się w dostarczaniu audiofilom sprzętu porządnej klasy. Ale ma też i niskobudżetowy zaczynający się od tysiąca zł. Górnych limitów finansowych raczej nie ma. Można kupić nawet półmetrowy kabel – tak przynajmniej on wygląda laickim okiem – za… 80–90 tys. zł. Są klienci, którzy potrafią wydać na audiofilski sprzęt i milion, albo np. 10 tys. zł na samą wkładkę igły do gramofonu.

Zacznijmy wreszcie.

Pierwsze wrażenia? Na wstępie do płyty „Rattle that lock” pojawiają się nowe dźwięki, których w domu… nie było. Okazuje się też, że wcale nie trzeba głośnio słuchać, by dobrze słyszeć. No i coś co robi wrażenie największe: zamknij oczy, a będziesz się czuł jakby zespół grał przed tobą i tylko dla ciebie. Genialne.

Michał Bartoszewicz, wydawca magazynu MADE IN Warmia & Mazury, wyszperał w domu płytę, którą nagrał niegdyś jako olsztyński zespół Lido. To była ostatnia płyta, jaką stworzył nieodżałowany producent muzyczny i inżynier dźwięku Szymon Czech, również olsztynianin.

Wrażenia? – Selektywność dźwięku na takim sprzęcie jest niemożliwa do opisania. Trzeba to po prostu odsłuchać. Dźwięki są jak bombki na choince – można je podziwiać każdą z osobna. Kiedy zamknąłem oczy, poczułem się jak na koncercie – opisuje bez skrywanego wzruszenia.

Adam Picur dodaje: – I to jest esencja – dobry zestaw oddaje całe tło muzyki, poznajemy zatem jej drugi plan.

Mając takie audio w domu, możemy fundować sobie codzienne koncerty dowolnych wykonawców. A dokupując odtwarzacz sieciowy – korzystać bez ujmy dla jakości z bogatej audioteki Spotify czy Tidal (jest nawet Tidal HiFi dedykowany dla audiofili). Wymagającym klientom robi się też pomiary akustyczne w pomieszczeniach, w których stanie wyjątkowy sprzęt.

Co ciekawe, początkowo klienci wcale nie myślą o super drogim sprzęcie. Wręcz zaznaczają, że nie są aż tak wytrawnymi melomanami. Ale kiedy załapią jakość, szybko dojrzewają do awansu. Jeden z klientów salonu w ciągu piętnastu lat wymieniał zestawy aż dziesięciokrotnie.

Szukają idealnego brzmienia, które nie istnieje.

Siedzenie w tej sali odsłuchowej w towarzystwie ulubionej muzyki bywa zgubne. Nie dziwię się, że często zachodzą tu maniacy, którzy kupili nową płytę i chcą się nią delektować. Chętnych aż nadto.

Więc z tym porównaniem do samochodów na początku to nie było pudło. Zabrałem płyty do domu, by odsłuchać raz jeszcze na swoim przeciętnym sprzęcie. I tego obawiałem się najbardziej: zostałem przewieziony nowym rasowym BMW, a teraz trzeba kontynuować podróż wysłużonym Cinquecento. Sorry, mister Gilmour.

Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: Jarek Poliwko

Corab Sp z o.o.

Olsztyn, ul. Michała Kajki 4

tel. 89 523 65 92
kom. 539 962 420

e-mail: sklep@corab.com.pl 

www.corab.eu