I amator, i koneser wychodzą stąd jak po najlepszym koncercie w życiu. No to pora na wrażenia tych, którzy sami dają koncerty. Pokój odsłuchowy audiofilskiego sprzętu w firmie Corab odwiedził duet muzyków.

Jeśli przeciętny kierowca zasiada do rajdówki, to wiadomo, że o wrażeniach będzie opowiadał wszystkim jeszcze przez miesiąc. A z jakimi emocjami wysiada sam rajdowiec?

Spróbujmy przenieść to wszystko na grunt muzyki.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Znajdujemy się w firmie Corab. To marka doskonale znana tym, którzy cenią jakość dźwięku słuchanej muzyki. Można tu skompletować sprzęt w dostępnym budżecie, jak i tym niedostępnym. Wystarczy wspomnieć, że rekordziści wydali kwotę, która pada w udanej piosence Taco Hemingwaya „6 zer”.

Najważniejsze jednak to emocje, które się wynosi po wysłuchaniu ulubionych płyt, tych puszczanych przez lata dziesiątki razy. Wydaje nam się, że nie umknie nam już żadna nuta i instrument choćby z tła.

A jednak – jakość audio odsłania utwory na nowo. Partie muzyczne, które na lichym domowym sprzęcie były spłaszczone, stłumione i wyparte, tutaj słychać jak na żywo.

Oto goście: Tomek Oczkowski i Maciek Trzeszczkowski. Jako trio (wraz żoną Maćka – Kasią), tworzą zespół TAS. Promują muzykę elektroniczną na pograniczu house i techno. Rocznie grają 20–30 koncertów.

– Słuchaliśmy muzyki w wielu różnych miejscach: studia, kluby, radia, gdzie profesjonalnie pracuje się z dźwiękiem, ale w takim miejscu nie byliśmy nigdy. Więc zaproszenie przyjęliśmy z wielkim zaciekawieniem – przyznaje Maciek.

Tomek: – Przynieśliśmy ze sobą winyle, by usłyszeć źródło. Wiele lat graliśmy bowiem z gramofonów, więc to są nasze korzenie. 

Obaj przyznają, że winyl ma magię i brzmienie nie do podrobienia, a zwłaszcza bas.

Przynieśli brytyjski album, który towarzyszył im od początku jako TAS: Hybrid – Disappear Here oraz polski zespół Rysy – duet znajomych muzyków. Ich album „Traveler” to jeden z pierwszych, który stworzył falę nowej muzyki elektronicznej.

Mamy co słuchać i mamy na czym słuchać: kolumny Sonus Faber, wzmacniacz Musical Fidelity oraz gramofon Project. Ciężki jakby był z ołowiu. Ale każdy sprzęt audio wysokiej jakości cechuje nadwyżka masy. Wspomniane kolumny nawet przestawić trudno samemu. – Pamiętam jak kiedyś niosłem spakowane dwa gramofony w rękach. To był jak spacer farmera stongmenów – przyrównuje Tomek.

Gramy.

– Moje pierwsze wrażenie? Nawet słuchając głośno, nie powstaje ciśnienie, które każde ściszyć – zauważa Tomek. – Bardzo ciekawe doświadczenie.

Maciek: – Słychać plany: pierwszy, drugi, trzeci; można wyłuskać każdy instrument i wiadomo, gdzie w panoramie ulokowany jest każdy dźwięk.

Zapadając się w fotelu, obaj szybko doszli do wspólnego wniosku: – Żałujemy, że nie zabraliśmy więcej płyt, bo można tu siedzieć i słuchać godzinami.

Najczęściej komentują szeroką scenę muzyczną, którą tworzy jakość dźwięku.

Tomek: – Jak się tak chce słuchać, niestety swoje trzeba wydać na sprzęt.

Ale jako twórca muzyki zauważa też jedną rzecz: – Warto, by podczas produkcji muzyki zrobić ją tak, by dobrze się ją odbierało również na gorszym sprzęcie, bo dzisiaj ludzie słuchają muzyki głównie z telefonu i na słuchawkach.

Adam Picur z salonu Corab przyznaje, że jakość domowego sprzętu audio warto „szyć” nie tylko pod posiadany budżet, ale też pod miejsce, w którym będzie on grał. – Ludzie kupują drogi sprzęt, ale zapominają o adaptacji pomieszczeń, w którym on gra i ginie ten zamierzony efekt. Paradoksalnie nie musimy mieć dużego pomieszczenia do odsłuchu – 25–30 mkw zupełnie wystarcza. Najważniejsze, by nie siedzieć zbyt daleko od zestawu. Z kolei w niewielkich pomieszczeniach duże kolumny zwykle duszą się – mówi obrazowo.

Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: Michał Bartoszewicz

Corab Planeta Dźwięku i Obrazu

Olsztyn, ul. Partyzantów 12C

tel. 89 523 65 92

sklep@corab.com.pl 

corab.eu