Jedynej polskiej whisky napijemy się z rodzinnej mikrodestylarni „Z. Kozuba i Synowie” położonej w Jabłonce pod Nidzicą.
 
Wygląda jak luksusowe wiejskie siedlisko. I gdyby nie szyld przy głównej drodze informujący, że 50 m w prawo jest destylarnia, pewnie nawet miejscowi nie domyśliliby się, że tu, w sielskiej wsi, produkuje się jedyną polską whisky.
 
Nawiązujący do czasów świetności dwudziestolecia międzywojennego szyld „Z. Kozuba i Synowie” sugeruje rodzinną tradycję, a z pewnością manufakturę, która nie staje do wyścigu ze światowymi koncernami, gdzie o jakość produktu dba najczęściej dział księgowości. Zbigniew Kozuba sprawy postawił zgoła odwrotnie. Poszedł ścieżką popularnych na zachodzie i w Stanach lokalnych destylarni i tzw. craft distilleries, które skupiają się na jakości.
 
W jego rodzinie pielęgnuje się tradycje kulinarne. Sam słynął ze świetnych nalewek, które początkowo robił dla siebie, potem grona znajomych. Kozuba to biochemik z wykształcenia. Przez 11 lat zajmował się diagnostyką laboratoryjną w Wojskowej Akademii Medycznej. Właśnie po takim czasie uznał, że dopadła go stagnacja. Wykorzystując wiedzę i rozpoznanie rynku, założył firmę produkującą odczynniki dla laboratoriów. Wspólnie ze starszym synem Maciejem, prawnikiem, biznes rozbudowali do takich rozmiarów, że w 2004 roku odsprzedali go zagranicznemu koncernowi. I sprowadzili się do Jabłonki pod Nidzicą. By odpoczywać, ale i budować coś nowego, już bliżej pasji: mikrodestylarnię.
 
– Wiedzę i pasję połączyłem z nowoczesnym zarządzaniem i marketingiem moich synów, przebrnęliśmy przez prawny galimatias i w 2006 roku mogliśmy już produkować wszystkie alkohole – opowiada Zbigniew Kozuba. Finansami i księgowością zajmuje się młodszy syn Jakub, ekonomista z wykształcenia.
 
Zaczęli od nalewek, okowit i starki. Od razu nastawili się na jakość produktu, która bierze się i z jakości surowców, i przede wszystkim z jakości procesu produkcji. Tak jak właściciele myślą proekologicznie, tak też działa destylarnia. Żartują sobie nawet, że dzisiaj tylko bogatych stać na ekologię, bo kiedy podliczyli koszta wszystkich inwestycji, które dają im wyłącznie satysfakcję z czystej produkcji, wyszło drożej o 30 procent. – Ale uznaliśmy, że jeśli ten biznes mamy robić w tak pięknym i czystym regionie, to tylko w sposób, który nie niszczy tego krajobrazu kominami – wyjaśnia Zbigniew Kozuba.
 
Tak powstała pierwsza w Polsce mikrodestylarnia, w której produkcja wysokiej jakości alkoholi przechodzi procesy od A do Z. Od przywiezionego tu zboża po elegancko zapakowaną butelkę. Jakość alkoholu potwierdziły srebrne i złote medale w konkursie organizowanym przez Beverage Testing Institute w Chicago.
 
Przełom nastąpił w 2010 roku. W najlepszej na świecie i działającej od pokoleń bawarskiej firmie Arnold Holstein, Kozubowie zamówili zaprojektowany dla nich destylator z miedzianymi kotłami. A miedź ma tę zaletę, że świetnie wychwytuje ze spirytusu siarkę. Lśniąca aparatura wygląda lepiej niż kompletna orkiestra Filharmoników Wiedeńskich. To w tych kotłach rodzi się jedyna polska whisky. Tak jak większość podobnych zakładów strzeże pilnie tajemnic produkcji, destylarnia w Jabłonce właśnie otwiera się na świat. Halę ze wspomnianymi kotłami 24 godziny na dobę monitorują kamery, z których obraz można śledzić przez internet na stronie firmy. – Jaka tu może być tajemnica, skoro o jakość i wiedzę tu chodzi. Dlatego chcemy to pokazywać – dodaje Kozuba senior.
Jesienią firma udostępniła destylarnię do zwiedzania. Zaś wykończony w klimacie prohibicji pawilon pozwala podelektować się trunkami jak w czasach dwudziestolecia międzywojennego, posłuchać o produkcji alkoholu i zajrzeć do najcenniejszego miejsca – leżakowni. Już drugi rok dojrzewa tu polska whisky. 250 beczek z białego dębu wypalanego od wewnątrz plus ostry mazurski klimat i wahania temperatur, tworzą niespodziankę dla koneserów szlachetnych trunków. O jego walorach będzie można przekonać się w przyszłym roku, kiedy zakończy trzyletnie leżakowanie, bo w Unii Europejskiej dopiero po takim okresie trunek można nazywać whisky. Za to amerykańskie przepisy mówią o dwuletnim beczkowaniu, dlatego pierwszą polską whisky kosztować będą najpierw za oceanem.
 
Tekst: Rafał Radzymiński
Obraz: Joanna Barchetto