Te dwa nazwiska w kokpicie Skody zawsze wprowadzają w dobry nastrój. Zapraszamy na przejażdżkę z duetem Laurin&Klement na pokładzie Skody Kodiaq.

Zacznijmy od tego, że obaj mieli na imię Vaclav i w grudniu 125 lat temu postanowili założyć przedsiębiorstwo Laurin&Klement, które zajęło się produkcją i serwisowaniem rowerów. Vaclav Laurin jako ślusarz ze smykałką do mechaniki do spółki z… księgarzem, który stał się przemysłowcem – w pionierskich czasach rozwoju przemysłu miks osobowości i branż potrafił scementować niejeden biznes na skalę światową. Przekształcone przedsiębiorstwo w Skodę jest dzisiaj jednym z filarów europejskiej motoryzacji i piątą najstarszą istniejącą do dzisiaj marką samochodową świata.

Czeski producent aut nie dał zapomnieć o twórcach marki i ich właśnie nazwiskami sygnuje najbardziej wykwintne wersje swoich aut. Jeśli masz „laurina”, bo tak potocznie mówi się o najlepiej wypasionych Skodach (sorry panie Klement za pominięcie), to znaczy, że zaszyłeś się w świecie dyskretnego luksusu. Skoda nigdy ostentacyjnie nie manifestowała prestiżu odmian Laurin&Klement. To raczej był świat w którym to właściciel miał się delektować, a nie przechodnie. 

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Dlatego kiedy dotarł do nas wielki SUV Kodiaq w topowej odmianie, życie przynajmniej na tydzień dostało kolorytu.

Kodiaq to pierwszy SUV Skody. Mocne wejście na rynek dała mu poniekąd nazwa, której świat dziennikarski poświęcał niemało uwagi. Otóż Kodiaq to gatunek bardzo silnych niedźwiedzi zamieszkujących Alaskę. Aluzja do silnego gracza w tym rozwijającym się segmencie przychodziła zatem naturalnie. 

Kodiaq na pewno budzi respekt, bo to kawał wielkiego auta. Dostarcza wszystkiego, czego oczekuje się od samochodu jakim chciałbyś zwiedzić Europę z całą rodziną: ponadprzeciętną przestrzeń, genialnie wyciszoną kabinę, superkomfortowe zawieszenie i pomysłowe rozwiązania umilające podróżowanie (np. z tylnych zagłówków pochylanego oparcia można wysunąć podpórki, które przy błogim śnie ograniczą bezwładne ruchy głowy na boki). Przesuwana o 18 cm tylna kanapa pomaga wsiadać na trzeci rząd siedzeń (wymaga dopłaty cztery tys. zł). Osoby do 175 cm wzrostu zniosą tam długą podróż. Wyżsi raczej niech wytargują się o miejsce w drugim rzędzie. Tam jest go mnóstwo.

Jeśli chodzi o technologię pokładową to Skoda Kodiaq w dużej mierze wyręcza kierowcę z tzw. myślenia za kierownicą. Mój ulubiony system to Rear Traffic Alert. Otóż kiedy wycofujesz z zatoki postojowej lub miejsca parkingowego prostopadle do ulicy, to zwykle trochę na tzw. czuja wyjeżdżasz, bo na dobrą sprawę nie widzisz czy coś nadjeżdża, czy nie. Radary Skody widzą to dużo wcześniej i ostrzegają, że nadjeżdża samochód – najpierw sygnałem, a gdybyśmy zignorowali go, to ostatecznie auto samo wyhamuje byśmy komuś nie wjechali prosto pod zderzak. W mieście genialne do tego stopnia, że po przesiadce na zwykły samochód czułem się, że ktoś przestał za mnie myśleć.

W korkach wystarczy ustawić aktywny tempomat na, powiedzmy, 40 km/h i auto samo będzie podjeżdżać oraz trzymać dystans. Zresztą, co tam korki kiedy ma się wentylowane i masowane fotele oraz pełną rozrywkę pokładową.

System SKODA Connect cały czas pracuje on-line, dzięki czemu np. nawigacja dysponuje danymi dotyczącymi ruchu na trasie, którą wybraliśmy i pozwala tym samym ominąć zatory. Albo pokaże ilość wolnych miejsc na parkingu do którego się zbliżasz. Za pomocą aplikacji na smartfona z autem można trzymać sztamę nawet kiedy pożyczymy je innemu kierowcy, np. temperamentnemu młodzieńcowi – dostaniesz powiadomienie w komórce, kiedy auto będzie przekraczać ustaloną prędkość, albo wyjedzie poza ustalony wcześniej obszar (w razie zdarzenia drogowego Emergency Call automatycznie wzywa na miejsce pomoc).

W ogóle przez aplikację SKODA Connect przenosimy świat mobilnych usług na własny komputer i np. w domu możemy sobie zaplanować podróż, skonfigurować ją i przesłać do nawigacji w samochodzie.

Kiedy Kodiaqiem odwiedziliśmy mazurskie miejscowości, widzieliśmy sporo samochodów, które cofały z przyczepami np. do zwodowania łodzi. Takie manewry Skodą, nawet dla niedoświadczonego kierowcy, byłyby fraszką. Otóż system wspomaga samoczynne i perfekcyjne wprowadza tyłem w lukę z podpiętą łodzią czy przyczepą. Bez dotykania kierownicy rękoma.

W trasie, nawet na łagodnych łukach, Kodiaq też sam popilotuje auto. Co prawda po kilkudziesięciu sekundach upomni dla bezpieczeństwa, byśmy wreszcie chwycili za kierownicę, ale daje to gwarancję bezpieczeństwa przy chwilowej dekoncentracji, odwróceniu uwagi czy zaśnięciu za kierownicą. 

Ciekawe jak na to zapatrywaliby się dzisiaj dwaj słynni panowie Laurin i Klement z czeskiego miasteczka Mlada Boleslav. 

Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: Michał Bartoszewicz

na zdjęciach: Skoda Kodiaq 1,5 TSI 4×4 DSG Laurin&Klement, cena od 159 100 zł