Lubimy domy łączące tradycję z nowoczesnością. Ale zanim na dobre przyszła na nie moda, drewniane okna do takich domów robiła już stawigudzka firma KARO. Nic dziwnego, że do dzisiaj stały się technologicznym majstersztykiem.

Z zewnątrz szczotkowane ramy pasywnych okien sprawiają wrażenie, jakby przetrwały w świetnym stanie od co najmniej wojny. Za to ich parametry termiczne wybiegają już daleko w przyszłość. Normy przenikania ciepła, które wejdą w 2021 roku, spełniają już bowiem od kilku lat. – Nie ma odwrotu – energia będzie tylko droższa – sonduje Karol Karolewski, twórca i właściciel firmy KARO, produkującej drewniane okna. – Więc chcąc być lojalnym wobec moich klientów, muszę im zaproponować coś więcej, aniżeli dzisiaj się wymaga. Choć czasem wydaje mi się, że nawet trochę przesadzamy – dodaje o „nadwyżce” technologii.
Okna KARO zostały właśnie wyróżnione przez trzy niezależne instytucje monitorujące energooszczędne technologie.

Choć swoich okien sam właściciel nigdzie nie zgłaszał, to kapituła konkursu na najbardziej efektywne okna roku sama zaprosiła „KARO” do udziału w trzeciej edycji „TOPTEN – OKNA 2015”. Wynik? Czwarte miejsce w kraju, a w oddzielnej kategorii, gdzie liczyła się proporcja jakości do ceny, awansowali na drugie. Do takiego poziomu doszedł ze swoimi produktami chemik z wykształcenia, ale – jak podkreśla – i z zamiłowania.
– O technice główkuję 24 godziny na dobę – obrazuje.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

– Nie kryję, trochę to męczące, bo to u mnie normalne, że budzę się w środku nocy z jakimś genialnym rozwiązaniem: jak wyciąć rowek w ramie, by przy skrajnym opadzie woda nie zaciekała w niewłaściwe miejsca.

Nie chce robić okien dla wszystkich, ale dla świadomego klienta. Dlatego przymierzając się do złożenia tu zamówienia, dobrze jest zarezerwować sobie czas na prezentację technologiczną produktu. A może bardziej na prezentację filozofii tworzenia okien w KARO. – Stawiam się w roli klienta i chcę się dowiedzieć, czego on oczekuje – mówi właściciel.

– Zbieram wiele informacji, bo moją idée fixe jest spełnienie marzeń klienta, by wybrał w pełni świadomie. Przecież okien nie da się zamówić przez Internet – kwituje przekornie. – Wiem, że ten nadmiar możliwości i rozwiązań niektórych trochę przeraża, bo może tego wszystkiego nie rozumieją. Dlatego każdy temat staram się cierpliwie tłumaczyć.

Cieszy go, że 80-90 proc. klientów decyduje się na okna pasywne – choć droższe o 15 proc., to charakteryzujące się lepszą izolacją ciepła aż o 40 proc. A już Skandynawowie składający zamówienia w Stawigudzie o innych oknach nie myślą od lat. Nowością są okna typu KAROLICO, które mają zlicowane ościeżnice ze skrzydłami, a nawet gładką klamkę – idealne do dizajnerskich wnętrz.

Karol Karolewski ukończył chemię i technologię polimerów i gumy na Politechnice Gdańskiej. Miał propozycję zostania na uczelni, ale jako pragmatyka bardziej go ciągnęło do tworzenia rzeczy namacalnych, a nie pracy czysto naukowej. Dostał staż w OZOS (dawny Stomil). Jednak trzasnął drzwiami, kiedy zakład nie wywiązał się z obiecanego wsparcia przy opłacaniu kwatery. – Odnalazłem kumpla ze szkoły, Zbyszka Rokickiego, i zaczęliśmy myśleć o zakładzie stolarskim. W 1982 roku poszliśmy na kurs stolarski. Dziwnym trafem dostaliśmy zgodę na prowadzenie zakładu, chociaż – jak nam powiedziano – to już jedenasty zakład stolarski w okolicy. Ale kurs i tak niewiele nas nauczył.

Szczęśliwie kolejna kwatera, na której pomieszkiwał, należała do stolarza amatora, który nauczył go obcowania ze stolarskimi narzędziami. To wtedy wyszły spod jego ręki pierwsze meble.

A w międzyczasie polował na marzenie – dymę, czyli wielofunkcyjną maszynę do obróbki drewna. – Codziennie zachodziłem do „Rolnika” z pieniędzmi w kieszeni, licząc,
że w końcu ją trafię. I któregoś dnia wystawione były do wolnej sprzedaży trzy sztuki. Przygotowane pieniądze wyjąłem, jakbym za bułki płacił – wspomina.
Z kumplem „od kursu” mogli już działać wspólnie. Jeden wniósł maszynę, a drugi lokal. I tak w Pluskach wystartował biznes. A ponieważ w okolicy powstawało dużo domów, towarem pierwszej potrzeby była stolarka.

Dzisiaj trzon załogi stawigudzkiej już fabryki stanowią ci sami pracownicy od kilkunastu lat. Właścicielowi nie zależy też na nadmiernym rozbudowaniu zakładu, bo wtedy szybciej można stracić kontakt z działem produkcji, a to zagrożenie dla jakości. Dlatego wciąż nad wszystkim czuwa, a okna powstają tu od wyboru najwyższej jakości drewna w lesie, aż do zamontowania gotowego produktu w murach. A konkretnie przed murem. Karol Karolewski od ośmiu lat przekonuje bowiem, że okno powinno być zamontowane w warstwie izolacji domu, a nie w murze. Opracował do tego specjalne mocowania. Wówczas budynek ma najlepszy wskaźnik termiczny.
O tradycyjnym warmińskim budownictwie mówi tak: – Zawsze namawiam inwestorów, by zachowali w nim charakter tradycyjnej warmińskiej stolarki, jednak z wykorzystaniem nowoczesnej energooszczędnej technologii. Wiadomo, że to się wiąże z większymi kosztami, ale tylko na początku, potem to wszystko odrabia się na ogrzewaniu. Poza tym nie działamy wbrew stylowi i estetyce. Mam nadzieję, że Warmiacy to rozumieją. Jestem pod wrażeniem warmińskiej architektury i cenię ludzi, którzy chcą, by ich dom wtapiał się w otoczenie.

Tekst: Rafał Radzymiński
Obraz: Joanna Barchetto

„Karo” Okna Drewniane
Stawiguda, ul. Olsztyńska 31
tel. 89 512 62 65
www.karo.pl