MIAŁA BYĆ IMPREZA URODZINOWA, BĘDZIE FESTIWAL. A WSZYSTKO PO WIZYCIE KATARZYNY STOCKIEJ, TANCERKI I CHOREOGRAFKI, NA AMERYKAŃSKIM BURNING MAN. NAMIASTKĘ TEGO WYDARZENIA CHCE STWORZYĆ W CZERWCU NAD OLSZTYŃSKIM JEZIOREM ŻBIK.

MADE IN: Czym ujął cię festiwal na pustyni w Nevadzie?

Katarzyna Stocka: Atmosferą, którą tworzą uczestnicy. Popisy artystyczne, stroje, konstrukcje i pojazdy-mutanty rodem ze świata science fiction przyprawiają o zawrót głowy. Jednak to otwartość i radość ludzi jest siłą wydarzenia, na którym miałam szczęście pojawić się w zeszłym roku. Ideą jest dzielenie się z innymi. Tysiące uczestników podzielonych jest na obozy, z których każdy ma inne zadanie: przygotować dla reszty orzeźwiające mohito, warsztaty, oryginalne pomysły na chillout. Poza tym wszyscy obdarowują się drobiazgami. Przywiozłam ich mnóstwo: rzemyki, piórka, kamyki. Co jakiś czas wyciągam je i się rozczulam, wspominając tamtą atmosferę. W czerwcu obchodzę okrągłe urodziny i będąc wciąż pod wrażeniem pobytu w Nevadzie, postanowiłam wyprawić je w strojach a’la Burning Man. Info o imprezie, którą w kwietniu zapowiedziałam na facebooku, rozeszło się po Polsce błyskawicznie i mega zainteresowanie zachęciło mnie, aby zrobić z tego festiwal Burning Girl w rodzinnym Olsztynie w dniach 10–11 czerwca.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

W dwa miesiące i bez budżetu?

To okazało się najmniejszym problemem, chociaż sponsorzy wciąż mile widziani. W kilka dni mieliśmy już tyle zgłoszeń artystów i wolontariuszy, że musieliśmy niektórym odmawiać. Okazało się, że w Polsce, ale też poza nią, jest mnóstwo artystów, showmanów, konstruktorów, projektantów dla których hasło Burning Man wystarczyło, aby dołączyć do festiwalu, jakiego jeszcze u nas nie było. I w myśl pierwotnej idei, bezinteresownie dzielić się innymi.

Czym dzielić?

Talentami, umiejętnościami, pasjami, własnoręcznie wykonanymi upominkami czy choćby dobrym słowem. Na naszej liście są tancerze, iluzjoniści, pirotechnicy, szczudlarze, plastycy, muzycy, performerzy. Nie chcemy tworzyć granic między twórcami, a publicznością. Budujemy dwie sceny dla didżejów: Fire Stage z muzyką house i Ice Stage z chilloutem, deep house, ale cały teren nad jeziorem Żbik zamieni się w jedną wielką estradę. Zamontujemy m.in. rury dla grupy szarfistek pole dance, ale spróbować swoich sił będzie mógł każdy. Nie trzeba wielkich umiejętności, aby stać się uczestnikiem, wystarczy, że ktoś lubi np. kręcić hula-hop i zaprosi do tej zabawy innych. Przygotowujemy też atrakcje na tafli jeziora.

Kostiumy w konkretnym stylu?

Będziemy kładli nacisk na kostiumy a’la Mad Max, własnoręcznie stworzone ze skóry, piór, metalu, szkła, łańcuchów. Takie, których nie można kupić, trzeba sięgnąć do swojej wyobraźni. Do tego ledowe elementy, które w nocy rozświetlą plener. Burning Girl to festiwal kreatywności. Inspiracje można będzie znaleźć w prologu imprezy ReART – drugie życie śmieci, 3 i 4 czerwca w Olsztynie. Grupa artystów stworzy konstrukcje z przyniesionych przez innych, niepotrzebnych przedmiotów. Bo recykling też wpisuje się w założenie festiwalu: realizowanie twórczych marzeń i dzielenie się nimi, eksplozja wyobraźni i dobrej energii.

MadeIn_Nr023_web_037MadeIn_Nr023_web_097

Rozmawiała: Beata Waś, obraz: archiwum Burning Girl