Na kiedy? Na pojutrze. Ile osób? Sto. Takie wyzwania kucharze z restauracji Yoko lubią najbardziej. Catering to popis ich fantazji, kunsztu i szybkości.

Na stole leżąca naga piękność, na niej ułożone sushi i owoce morza. Choć na taki ekstrawagancki posiłek zwany „body sushi”, rodem z japońskiego półświatka, nie było jeszcze w Olsztynie zapotrzebowania, w Yoko są na nie przygotowani. Nie ma chyba na świecie kuchni, która ich nie inspiruje. I choć wyspecjalizowali się w potrawach azjatyckich, równie chętnie gotują bigos, czeskie knedliczki, grochówkę czy pizzę z koszernym mięsem. Tę ostatnią zamawiali studenci z krajów arabskich. Bo nawet przejezdni wiedzą, że w Yoko podejmą każde kulinarne wyzwanie.

– W restauracji staramy się nie robić dań, które każdy z nas ma na co dzień w domu – mówi Artur Kwapiński, właściciel restauracji Yoko. – Wprowadzamy nowe smaki, łączymy mało popularne składniki. Niestety w kwestii otwartości na kulinarne nowinki jest w Olsztynie jeszcze wiele do zrobienia. Z tego powodu rodzima kuchnia jest stale na warsztacie.
Dlatego nie odmówili, kiedy na pięć dni przed weselem dostali propozycję przygotowania uczty na 100 osób z typowym polskim menu: rosołem, schabowym
i przekąskami. Albo kiedy dealer Skody zamówił przyjęcie w stylu czeskim.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Na stołach pojawiły się kiełbaski „utopence”, zupa czosnkowa, knedliki z pieczenią. Na rolnicze targi pojechali z kuchnią polową. Bo wśród traktorów i kombajnów najlepiej smakuje grochówka i kiełbaski. Jednak kucharze z Yoko, oprócz pokazów skręcania sushi, najchętniej brylują w temacie finger food – przyjęć w stylu hollywoodzkim.
To mini-przekąski podawane bez talerzy i sztućców. Takich rozmiarów, żeby nie zmazać szminki i nie pozostawić resztek na wąsach. A smakowo – niebo w gębie. Taki catering, inspirowany kuchniami całego świata, goście wspominają najlepiej.

– Kiedy obsługiwaliśmy imprezę firmową na 600 osób, pytaniom nie było końca: z czego to jest zrobione, skąd przyjechało, jak się to robi – wspomina Artur. – Staramy się przemycać w tych przekąskach zarówno smaki dzieciństwa, jak i smaki przywodzące na myśl egzotyczne wakacje. Uważamy, że imprezy są od tego, aby eksperymentować i intrygować kuchnią. Po takim wieczorze w pamięci najdłużej pozostają właśnie smaki i zapachy.
Telefon w restauracji Yoko dzwoni do późnych godzin nocnych. Dania na dowóz z bogatego menu kuchni azjatyckiej nie obciążają organizmu przed snem tak, jak kuchnia polska czy pizza. I choć klient może zamówić nawet homara, najlepiej schodzi kurczak z ryżem.

– To tak, jak z piosenkami – najbardziej lubimy te dania, które znamy – żartuje Artur. – Dlatego w menu egzotykę umieściliśmy na końcu, a eksperymentalne dania dnia przygotowujemy w małej ilości – głównie dla stałych gości-koneserów. Spis treści otwiera kotlet wieprzowy Tonkatsu podawany na manioku lub ryżu. To taki schabowy, tylko że w nieco innej panierce i z dodatkiem egzotycznych przypraw. Próbujemy zachęcać do kuchni azjatyckiej małymi kroczkami…

Tekst: Beata Waś, Obrazy: Artur Kwapiński

Olsztyn, Stare Miasto 17/21
tel. 89 533 88 33
www.sushiolsztyn.pl