Moje ciało to moja wizytówka. Dlatego wziąłem się za siebie.
 
Lubię zjeść na obiad schabowego z górą ziemniaków. I wypić kilka piw z kumplami przy barze lubię. Nowoczesne gadżety lubię. I piłkę nożną. I dziewczynę swoją lubię. Kocham! I ona mnie kocha. Ale nie lubi mojego brzucha, który ostatnio zaczął mnie wyprzedzać. Do pokoju wchodzi on, potem ja. Więc jestem tu, w siłowni. Nie pierwszy raz. Od trzech tygodni chodzę na treningi z trenerem indywidualnym… trenerką. Mega specjalistka. Ciągle słyszę o kolejnych warsztatach i szkoleniach, które odbyła. Cała tutejsza ekipa to pasjonaci własnego fachu.
 
Ania czuwa nad tym, bym poprawnie wyciskał z siebie siódme poty. Efekty przychodzą szybko, choć na przysłowiowy kaloryfer na brzuchu trzeba będzie jeszcze popracować. Ale już czuję, że seria, którą niedawno ledwie wymęczałem, dzisiaj mnie rozśmiesza. To nie tyko zasługa Ani, ale też sprzętu marki Technogym, w który wyposażony jest klub. Najwyższa półka. To tak jakbym do popołudniowego meczu z kumplami trenował na stadionie Bayernu Monachium. I to pod okiem Josepa Guardioli.
 
Wpadam tu regularnie dwa razy w tygodniu. Wkręciło mnie nie tylko samo trenowanie, ale i klimat klubu. Pozytywni ludzie, nowe znajomości i energetyczna muzyka w głośnikach. A jesienią powstanie w Olsztynie drugi Kinetic w Galerii Warmińskiej. To będzie największy klub fitness w regionie – o powierzchni ponad 1500 m2. Sala siłowa podzielona na strefę treningu funkcjonalnego, CrossFit, strefę siłową oraz cardio. Do tego trzy sale fitness i sala do spinningu.
 
Na dziś koniec treningu. Zawsze po ostatnim ćwiczeniu zerkam w lustro, niby tak przypadkiem, ale już widzę, że brzuch powoli zrównuje się z klatką piersiową. Klatką? Klatą! Też się wyrabia. Dziewczyna będzie zadowolona.
 
Ćwiczył: Radek Dębek
Obraz: Joanna Barchetto